Moja nieobecność nie była spowodowana ani brakiem chęci, ani brakiem samozaparcia, nic z tych rzeczy, nie było mnie tu, bo ostatni tydzień niestety spędziłam w szpitalu :( , ponad tydzień męczarni, tydzień prawie 24godzin leżenia, a co najgorsze ponad tydzień bez treningów.
Wybłagałam wypis w dniu dzisiejszym pod warunkiem spędzenia kolejnego tygodnia w łożu. (nie wiem jak ja to zrobię)
Powracam, ale póki co tylko na forum,do formy jeszcze nie ;-(
Szpitalnego "jedzenia" nie tykałam, przez pierwsze 3 dni tylko kroplówy, a później Małż przynosił mi chlebek własnej roboty
(ten z przepisu Ovejki wyszedł rewelacyjnie), apetyt za bardzo nie dopisywał,ale czasem udało się wszamać indora z ryżem i warzywami,czy coś a'la zdrowe jedzenie, gotował w domu i czym prędzej przywoził żebym zdążyła wszamać w miarę ciepłe (nie znoszę i nie tknę zimnego.)
Kompletnie nie wiem co teraz robić, bo 2 tygodnie przerwy po 3 tygodniach ćwiczeń to dooopa blada imho.
Jest sens trzymać miskę na poziomie 1800 kcal , jeśli nie ćwiczę , czy raczej mija się to z celem ? Zmniejszyć ilość kcal, czy zostawić jak jadłam. Przyzwyczaiłam się (organizm też) do takiej zdrowej michy i przyznam,że okrutnie mi tego brakowało.
W piątek wizyta kontrolna,mam nadzieję,ze po tym czasie będę mogła wrócić do ćwiczeń,bo już pie^&*ca dostaję
No i nie wiem co po tym czasie - wracać do treningu z piłką (od początku?), czy zacząć treningiem A/B o którym pisała wcześniej Mis?
Jedyny plus tego wszystkiego to taki,że dzisiaj W KOŃCU zjadłam normalnie, czyli to, co jadłam,zanim mnie stąd "wywiało" :P
PS.
Czy do fasolki szparagowej mogę dodać buły tartej i upichcić to wsio na teflonie bez tłuszczu,czy nie bałdzo? Do tej pory szamam taką suchą fasolkę :)