Wypadałoby napisać w dzienniczku co się dzieje, a więc tak...
Po pierwsze jestem meeeegaaaa meeegaaaa zadowolona, ponieważ... weszłam wczoraj na wagę i mnie zamurowało. Do tego stopnia, że dzisiaj weszłam na inną wagę
Mianowicie obwody powoli, bo powoli ale systematycznie tam gdzie mają iść w dół tam idą, jestem zdecydowanie mniej otłuszczona, a waga... a waga 2kg do góry!!! Najlepsze jest to, że sama nie wiem do końca jak mi się to udało, ale będę się trzymać tego co robię od miesiąca, bo widzę, że jest baaaardzo dobry efekt.
Poza tym siła także troszeczkę poszła do góry. Coraz lepiej idą nogi (siady 80kg,
wypychanie na suwnicy 300kg) które cały czas są mankamentem, a którym jednak jak się okazuje całkiem dobrze służy trenning z większymi obciążeniami, co do którego wyjątkowo jeśli chodzi o nogi miałam wątpliwości.
W tej chwili jadę na minimalnej ilości węgli, za to dołożyłam białka i tłuszczu - jedynie nie potrafie sobie odmówić jak narazie przyjemności keczupu 2-3x tyg.
Co do suplementacji, to wcinam cały czas białko Irona, witaminy, na przedtreningówke doraźnie jak nie mam mocy Napalm w shotach
Pod koniec tygodnia postaram się to wszystko jakoś zebrać do kupy i już poukładać pokolei tak jak idzie w planie.
Jeśli chodzi o trening, to za tydzień planuje wprowadzenie drobnych zmian. Trening pleców zacznę łączyć z tyłem barków, a klatkę, bądź łape z przodem. Dokładnie musze to jeszcze przemyśleć...