piszę w imieniu mojej dziewczyny, a problem wygląda następująco...
Nigdy wcześniej nie miała ona kontaktu z siłownią, aż do niedawna - właśnie minął pierwszy miesiąc intensywnych treningów 3-4 razy w tygodniu. Dietę nadzoruję i tutaj nie ma problemu, natomiast pojawia się on w kwestii ćwiczeń. Ma ona karnet open: siłownia+ różne zajęcia fitness. Poszedłem raz z nią na siłownie i postarałem się wytłumaczyć co i jak ma robić, no i powiedzmy że była umiarkowanie zadowolona z takiego treningu. Bardziej podobają się jej zajęcia no i zastanawiam się, jak ma się to do spalania i wyrabiania jędrnej sylwetki. Czy takie zajęcia są gorsze od ćwiczeń na siłowni? Są to np. BOSU, Pump4Ladies (ćwiczenia ze sztangami, czyli tak naprawdę też siłowe), ABT (brzuch biodra pośladki, większość na leżąco), step. Trening wygląda tak, że chodzi na dwa zajęcia pod rząd (każde 45-50min), w tym jedne czasami bardziej aerobowe (zumba itp.) Możliwe jest też połączenie 1x zajęcia + ok. 30 minut bieżni.
Czy ma to sens? Czy jednak powinienem namawiać ją koniecznie na ćwiczenia na siłowni.. Pomóżcie :)