kama 88 zaglądaj do dzienników i łap pomysły. Ja akurat nie jestem najlepszym przykładem poukładania
, jednak nauczyłam się, że pewne rzeczy po prostu
da się zrobić i nie ma usprawiedliwienia. Po sobie widzę, że lepiej planować na następny dzień, albo kontrolować to, co się zjadło, w ciągu dnia. Bez tego, okazywało się o godz. 18, że mam na koncie 900 kcal, święcie przekonana, że było dużo więcej
A uwierz mi, że wcześniejsze przygotowanie posiłków później jest oszczędnością czasu. I skutki lepszego jedzenia daje się odczuć- gdyby to nie działało, jedząc więcej, zaczęłabym tyć- a tak nie jest, do tego zaczęłam czuć shitowe jedzenie- w McDonald's mam mdłości od zapachu...A ostatnio, w robocie, gdy jedliśmy zamówione- musiałam w siebie wmuszać "zapieczoną pierś kurczaka ze szparagami", bo czułam olej, na którym to coś było smażone- chyba od pokoleń.Ogólnie- powodzenia!
A ja się powoli pakuję na środowy wyjazd na południe, z nadzieją na narty
Świętom się za bardzo nie dałam- żadnych ciast, ze słodkich - kompot z suszu (bez dodatku cukru) i kisiel żurawinowy.Reszta- ryby w różnych wariantach.Przespałam większość wolnego, chyba mi się odleżyny robią
Ćwiczenia- jutro.