"To co napisałęś tutaj ma się jak pięść do nosa do teo o czym jest ta rozmowa. Powiedz mi w którym momęcie napisałem że instruktor mie musi nic potrafić?????"
Przez cala dyskusje probujesz mi wmowic, ze instruktor nie musi, ani nie musial w przeszlosci potrafic walczyc. Chyba nie zaprzeczysz. A ja nigdy nie pisalem o wybitnych osiagnieciach sportowych, bo sa niekonieczne, choc napewno przydatne. By potrafic walczyc nie trzeba wybinych osiagniec, co pisze po raz kolejny, ale nie wiem jak Ty to czytasz. Co drugie zdanie?
"Niestety książki o traktujące o sporcie i SW uważasz za "głupie" więc do studiowania ich nie będę Cię namaiwał ;)"
Dziekuje. Mialem tutaj na mysli ksiazki pseudo-filozoficzne, ksiazki o kichon/kata tlumaczace nieskutecznosc metod treningowych rozwojem psychicznym itp. Walczyc da sie nauczyc tylko w praktyce, a nie przy ksiazce. Myslisz, ze LeBanner nauczyl sie walczyc czytajac ksiazki?
"Ponawiam pytanie. Kiedy napisałem że nie interesuje mnie walka?"
Wtedy, gdy probowales mnie przekonac o teoretycznych aspektach treningu, pomijajac praktyczne. Na
Tsunami Karate kazali na treningi przyniesc 100 kartkowe zeszyty, aby rozpisywac strategie tajemnych technik. Pewnie by Ci sie to spodobalo.
"Twoje słowa są kolego tak proste że nie potrzebują interpretacji."
Jesli nie piszesz do mnie jak do kolegi, to nie nazywaj mnie kolega.
"No a jeżeli wytrenował bardo dobrych zawodników ale sam jako zawodnik nie zdobywał pierwszych miejsc to już jest "zły" trener???"
Ile razy mam Ci powtarzac, ze trener nie musi miec wybitnych osiagniec jako zawodnik. Caly czas pisze tylko ze musi POTRAFIC WALCZYC (co Jacek Podoba okreslil jako "sila piesci"). Trener moze miec mniejsze osiagi w sporcie od swoich uczniow, ale musi miec praktyczne pokrycie tego co naucza. Instruktor cwiczac przez 20 lat nabiera ogromnego doswiadczenia, ktore bardzo sie przydaje w walce i jako stary wyga jest bardzo niewygodnym przeciwnikiem.
"Heh dobre , ale prosze przetłumacz mi jak to się ma do tego co napisałem bo nie bardzo moge zrozumieć co chciałeś przez to powiezdieć"
Sam napisales, ze moje slowa sa tak proste i prymitywne, ze nie wymagaja interpretacji. Wiec czytaj to jak chcesz i interpretuj jak chcesz.
"Żeby krytykować jakiś typ książek to trzeba przeczytać minimum jedna..."
Przeczytalem minimum jedna, jesli o to Ci chodzi. Wiekszosc ksiazek to tandeta, ale sa i takie, ktore sie moga przydac, jesli ktos potrafi wprawic to wszystko w zycie. I nie mowie tu o to, by naklanial innych do trenowania tego, ale sam to trenowal. Mowie o nowych cwiczeniach etc.
"Z tego co mi wiadomo moedytacją pod wodospadami była praktykowa takrze w kyokushin.
Czy uważasz że osoby które to praktykowały są tylko teoretykami któzy nic nie potrafią????"
Jesli ograniczaly sie tylko do medytacji to - tak, uwazam ich za teoretykow, ktorzy nic nie potrafia. Jesli natomiast byl to tylko dodatek do ich treningu, to czemu nie, kazdy ma jakies zboczenia.
"Ale nie jest to konieczne. Zgadza się?"
INSTRUKTOR MUSI POTRAFIC WALCZYC. kropka.
"No i jak to się ma do torowania sobie drogi "siłą pięści"???"
Jakiego torowania?
Sila piesci = umiejetnosc walki
Teoretycy w Karate, to esencia Tsunami. Pare wypowiedzi na temat teoretykow:
"W praktyce wygląda to tak, że stopnie mistrzowskie zdobywa się tu za rozprawki teoretyczne na dowolny temat i znajomość dziecinnie prostych kata. (...) Ale żeby było śmieszniej - ewentualna konfrontacja nie jest tu możliwa, ponieważ tsunami odrzuca wszelką rywalizację sportową. Karate nastawione na wyczyn sportowy - zdaniem wyznawców tsunami - powoduje "frustracje i kompleksy oraz rozwija agresywność"."
Autentyczna relacja z obozu Tsunami Pawła Droździaka z Gorinkan:
"Ja kiedys widzialem cos takiego jak pojechalem na swoj jedyny w
zyciu i ostatni oboz karate. Sto lat temu to bylo - przeczytalem
taka reklamowke takiego superstylu karate i ze robia oboz.
No to mysle sobie, pojade, popatrze, moze sie czego nowego naucze. (...)
krzyk, zadyma, jakis gosciu w szybe wpada plecami, dziewuchy piszcza...no cyrk. Wypadam przed budynek - tam widok na jeziorko. Budynek na podwyzszeniu byl, na dole kawalek takiej plazy z ogryzkami i skorkami po bananach oswietlone dokladnie latarnia, w tle jeziorko. Jak scena, a my jak publika. No i widze Mistrza, jak do niego podbiega taki podpity malolat nizszy o glowe, mistrz do tylu krok, rece w rozsypce, dwa sybkie strzaly, mistrz pada, malolat mu kopa. Mistrz sie podniosl jednak, pozycje przyjal w trypie magicznym, na to malolat dwa szybkie strzaly, mistrz pada i to byl koniec. Ja sie cofnalem do bydynku, bo mi sie dupcia przypomniala, ze ja zostawilem jak uslyszalem, ze sie leja i polecialem zobaczyc. Ale tam juz zamieszanie, bo to bylo ogolne mordobicie i na sali juz zadnej kobiety, tylko regularna bitwa. Rozgladam sie, za budynek zajrzalem...nie ma, oblecialem teren - znalazlem. Trzy panienki sie wlasnie zabieraly do Zuka, zeby do obozu wracac.
Mysle sobie, nic tu po mnie, przejde sie nad jeziorko
na wode popatrze, wroce do obozu lasem i rano do domu jednak. Dochodze do
obozu, a tam panika na calego. Wszyscy lataja jak poparzeni i namioty
zwijaja byle jak ze sledziami, plecakami, dobrze ze nie z ludzmi w srodku.
(...) Ja sie pytam co sie tu ****a dzieje, a taki jeden z
kijem lata (normalnie facet byl w takiej fazie, ze sie balem ze mi
tym kijem przy******li zaraz) i z latarka i krzyczy do mnie, zebym
sie natychmiast pakowal i wszystko w krzaki chowac i uciekamy do
osrodka jakiegos tam ewakuacja, bo miejscowi przyjda tu zaraz z kijami
nas pozabijac bo na mistrza to pietnastu napadlo, a on ich polozyl i
teraz oni beda szukali zemsty, a mistrza nie ma i kto oboz obroni ?
I ze dziewuchy ewakuowane.
Ale zeby to mowil...drze sie na mnie i kijem mi przed nosem potrzasa.
Ja sie pytam, kto im powiedzial o tym napadzie w 15, a on, ze kupa
ludzi to widziala i ze tu przylecieli opowiedziec, a mistrza jeszcze
nie ma. No to bez slowa zwinalem swoj podarty u***any mlekiem i pasztetem
namiocik, plecak i ide w kierunku drogi, bo juz mialem tych wariatow dosyc i chcialem stopa zlapac do Warszawy.
Ale po nocy w lesie to nic nie zlapiesz. (...) Przyjezdzam tam, a tam mistrz z rozwalonym ryjem otoczony czworka obozowiczow i jeden pyta, ilu
bylo tych napastnikow. A mistrz, ze paru bylo ale nie liczyl.
Na to pytajacy, czy nie ma jakiejs specjalnej formy na takie sytuacje.
A mistrz na to ironicznie "tak...ZABIJAC WSZYSTKICH PO KOLEI CIOSAMI W
CZULE PUNKTY, ALE PRZECIEZ TEGO TUTAJ NIE MOGLEM ZASTOSOWAC".
Na to pytajacy, ze moze w takim razie aikido jest praktyczniejsze.
A na to mistrz, ze to zalezy od tego, jak definiowac walke realna... "
(...) Bryl jest w swoim żywiole. Autorytet i pozycję zdobywa się tu siłą pięści, a nie zawiłymi i mętnymi rozważaniami o harmonii ciała i umysłu. Ten styl uczy również, jak zwalczać strach i zaakceptować ból. Nic więcej go nie interesuje, niczego więcej nie potrzebuje. [Jacek Podoba o Andrzeju Brylu i Karate Kyokushin]