Postanowiłem, koniec końców, napisać w dziale Doping ze względu na charakter mojego problemu. Już w dziale Zdrowie rozwodziłem się na ten temat, zatem tutaj tylko napomknę pokrótce o co chodzi.
Okazało się bowiem, że po zrobieniu badań testosteronu (z powodu ogólnej apatii, zupełnego braku libido itp.) ilość owego hormonu w moim organiźmie jest prawie zerowa, gruuubo poniżej minimalnego minimum. Oczywiście rozmiar jąder też jest odpowiednio mały.
Seksuolog zapisał mi zatem sterydy, do brania bodajże raz na dwa tygodnie. Do tej pory wstrzymywałem się jeszcze z "wbijaniem", bowiem lekarz zalecił również badania przysadki mózgowej. Niestety (stety?), wyniki wyszły w porządku, zatem problem tkwi stricte w jądrach.
Niedługo mam kolejną wizytę, ale wychodzi na to, że jestem skazany na używanie sterydów w celu normalnego funkcjonowania.
Sam seksuolog powiedział bowiem, że leczenie niedoboru testosteronu polega na podawaniu zastępczej dawki. Innymi słowy, moja terapia będzie trwała przez całe życie. Obawiam się tylko jednej rzeczy - skoro teraz jądra są tak małe i pracują b. słabo (ale jednak JESZCZE działają), to po tych dawkach testosteronu w ogóle się wyłączą, racja?
Czy ktoś na tym forum zmuszony jest do korzystania z zastępczej terapii hormonalnej i może opisać swój przypadek? Może jednak po jakimś czasie wszystko wróciło do normy? Oczywiście nie pytam tych, którzy cały czas są na "bombie" (z drobnymi przerwami na "odblok"), tylko ludzi cierpiących na w/w problem.
Pozostaje jeszcze kwestia etyczna - czy biorąc te zastępcze dawki będę mógł siebie określić jako ćwiczącego naturalnie?
Pozdrawiam.