szukam pomocy, bo mam ogromny problem z trawieniem. Lekarze rozkładają ręce, a ostatnio powodem była błahostka.
8 miesięcy temu, była prawdziwa tragedia. Musiałem niesamowicie się zmuszać do zjedzenia ~500-1700kcal dziennie przy aktywności 7x w tygodniu - treningi siłowe + boks + bieganie. Problem był coraz większy. Brak możliwości wypróżnienia powodował takie wzdęcia i bóle, że dosłownie płakałem i nawet czopki przeczyszczające, tabletki tego typu czy lewatywy nie pomagały.
Odstawiłem johimbine i tego samego dnia problem znikł.
Teraz pojawił się ponownie, ale nie aż tak duży jak wtedy. Odstawiłem johę ponad tydzień temu i brak poprawy. Odżywiam się bardzo zdrowo. Nie piję, nie palę. Prowadzę sportowy tryb życia. Żadne preparaty typu ulgix, kreon czy też probiotyki lub środki na wątrobę nie pomagają. Nie pomagają również specyfiki typu koper włoski. Nie mogłem schudnąć na 2000-2300kcal przy dość sporej aktywności, gdzie ostatnio redukcję zaczynałem od 4000. Myślałem, że po prostu jadłem za mało. Niestety nic bardziej mylnego. Nawet jak w siebie wcisne te 3500 nadal jest problem.
Czy ktoś ma jakiś pomysł?