Pytanie

Witam.

Odżywiam się dobrze, sypiam raczej wystarczająco. Ćwiczę systemem ABA/BAB 3x w tygodniu takim planem:
A
Przysiad pełny 5x5
Wyciskanie sztangi płasko 5x5
High Pull (z ziemi, szeroki rozstaw) 3x5
Podciąganie (nachwyt) 3xMAKS

B
Martwy ciąg 5x5
Wyciskanie żołnierskie 5x5
Wiosłowanie (nachwyt, do brzucha) 3x10
Dipsy (Power) 3xMAKS

Zacząłem też od ciężaru ok. 50% maksymalnego, tak jak mi radzono. Dopiero zacząłem dorzucać (co drugi trening daję 2,5-5kg; jeśli nie dam rady próbuję raz jeszcze i potem zdejmuję 10-20kg i znowu jadę).

Problem taki, że drastycznie spadła mi liczba powtórzeń w podciąganiu, połowę ponad. Do tego ręce mi się telepią przy płaskiej, ale daję radę (to był drugi trening na tym ciężarze).

Czy to normalne, że kiedy po długim okresie braku siłki pójdę i sobie zrobię trening idzie jak masło, i to na sporo większych ciężarach, a ćwicząc regularnie jest mocno ciężej nawet na mniejszych? Demotywuje mnie spadek tych podciągnięć. Dodam, że nie czuję się zajechany w ciągu dnia, ciało fajnie spompowane (bez przesady, bo to FBW, ale rozumiecie), mięśnie idą na plus (szczególnie plecy), a bf delikatnie spada. Ogólnie pięknie, ale martwi mnie to co wyżej.

Albo zwiekszaj przeskoki z ciezarem- dokaladaj rzadziej a wiecej, albo sie lepiej regeneruj albo masz blad w diecie gdzies. Przy deficycie kalorii moga hamowac osiagi silowe.

Nie napisałem, że osiągi są zahamowane, daję radę wszystko zrobić i mam jeszcze zapas sił (póki co) - tylko, że ciężej idzie podczas ćwiczenia (np. dyganie łap na sztandze) i spadła ilość na wytrzymałościowym podciąganiu (póki co robię na ilość, potem będę dowalał ciężary).

Chodzi mi czy to normalne, że regularnie ćwicząc jest ciężej (a nie że mam zastój, przewracam się o własne nogi) niż chodząc raz na pół roku - bo jeśli tak nie powinno być to będę więcej spał i dorzucę ze 100-200 kalorii (np. do mojej tłuszczowo-białkowej kolacji dodam coś z węglami).

A w dorzucaniu ciężaru chodzi mniej, a częściej. Takie jest założenie o ile wiem...

Mozesz sobie rotowac obciazeniami albo tydzien z mniejszymi zrobic - zaskoczy zawsze miesnie. Co do zalozen- mysle ze sa dobre, ale jak cos nie dziala, albo dziala srednio to trzeba samemu kombinowac, to z mniej czestym a wyrazniejszym dokladaniem ciezaru zaczerpnalem od typa co sie nazywa Dan John, byly olimpijczyk (rzut dyskiem), teraz trener. Czy ciezej - u mnie zawsze pod koniec tygodnia jest trudniej, ale po wolnej niedzieli wszystko jest ok, a jak obserwuje spadki w szmocy kilkudniowe to zaczynam sie zastanawiac co robie zle albo czy nie jest czas na tydzien urlopu.