Zaczolem cwiczyc na powaznie w styczniu 2004 r. cwiczylem i tylem do lipca, nawet wtedy fajnie wyglodalem przez ten czas przytylem ponad 12 kg, niestety pod koniec czerwca juz sie powoli odechciewało cwiczyc ale jakos sie zmuszlaem do treningów. Potem w lipcu i sierpniu wyjechalem do francji pracowac na budowie (trzeba na studia zarobic wrócilem we wrzesniu i poszedlem do ortopedy bo mnie kolana bolały, diagnoza chondromalacja rzepki , bylem u 4 albo 5 kazdy podobnie, ponad 3 miesiące leczenia, zero cwiczen, w koncu pod koniec listopada zaczolem znów cwiczyc, w styczniu dostalem plany treningowe od Mawashiego (thx wielkie za to znów mi sie fajnie ćwiczyło lecz ponad miesiąc temu kolejna załama stawy barkowe, łokciowe i nagdarstki wszystkie strzelają i bolą przyplątało mi się jakieś cholerne zapalenie, ortopedzi oczywiscie nie wiedzą co mi jest i ponad miesiąc mam przymusową przerwe. Najgorsze jest to że mam siłownie w domu i czasem mam taką ochote pocwiczyc ze szok, niestety nie moge zebym bardziej nie uszkodzil stawów. Jaki z tego moral ?? morał wyciągnijcie sami
Sorki za dlugo i bzdetną wypowiedz
ps. soga Suchy nie dam bo juz nie naliczy. Życze chęci żebyś mógł dalej ćwiczyć
Pozdrawiam
http://www.sfd.pl/temat268831/
Post dla osób z kręgozmykiem, wymiencie swoje
doświadczenia ;)