
7 czerwca w Madison Square Garden w Nowym Jorku dojdzie do walki pomiędzy Miguelem Cotto a Sergio Martinezem. Pojedynek będzie toczony w umówionym limicie wagowym 159 funtów. Stawką tej walki będzie pas WBC należący do Martineza.
Walka zapowiada się na prawdę pasjonująco. Od dawna widać ,że między Miguelem a Sergio jest zła krew.
Zarówno Sergio jak i Miguel są mi bliscy jako pięściarze, jednak w tym starciu będę za Cotto gdyż to właśnie on jest mi bliższy. Praca nóg Miguela to po prostu poezja, wyszkolenie techniczne jest u niego na bardzo wysokim poziomie. Nie skreślałbym go od razu w tej walce, fakt Cotto jest już trochę wyeksploatowanym pięściarzem po kilku niesamowitych wojnach, między innymi z Mosleyem, Margarito, Pacquiao, Floydem oraz Troudem. Myślę jednak ,że jeżeli Miguel będzie jeszcze w stanie bardzo dobrze przygotować pod wodzą Roacha do tej walki to będzie w stanie ograć Martineza.
Na nokaut nie ma szans gdyż Sergio jest odpornym pięściarzem poza tym to właśnie Argentyńczyk będzie zdecydowanie większy i cięższy w ringu. Cotto musi rozegrać tą walkę technicznie pozostając ciągle w ruchu doskonale pracując na nogach. Nie może pozwolić na to by Sergio go złapał przy linach.
Martinez bije potężnie i jest bardzo twardym pięściarzem jednak nie wiadomo jak zaprezentuje się po kontuzji oraz po ponad rocznym rozbracie ringowym.
Jeżeli 39 letni Argentyńczyk będzie w dostatecznie dobrej dyspozycji to może zgotować piekło Miguelowi Cotto co będzie skutkowało ciężkim KO...
Przyznam szczerze ,że ciężko będzie mi tu wskazać wyraźnego faworyta lecz w tym przypadku pokieruje się po raz kolejny większą sympatią którą darzę Cotto i dlatego postawię na jego zwycięstwo na punkty. Chodź tak na prawdę jego porażka przed czasem nie będzie chyba mega zaskoczeniem dla nikogo...
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)