Zamiast czepiac sie tych "100%", moze jednak warto pomyslec choc troche i zaczac od wlasnego podworka? Dlaczego Polska jest tak dziwnym krajem, ze przy umacniajacej sie systematycznie zlotowce, ceny na towary importowane do kraju (a takimi w przwazajacej czesci sa wlasnie
odzywki i suplementy), proporcjonalnie sie nie obnizaja?
Na przyklad cena benzyny (dostawy ropy rozliczane sa w dolarach). Od poczatku wejscia Polski do UE, dolar stracil na wartosci niemal 23%. O ile staniala benzyna?
Ok, odzywki nie naleza do grupy towarow o szybkiej rotacji magazynowej. Jednak do piernika zlotowka umacnia sie od 7 miesiecy. Chyba odzywki nie maja tak slabej rotacji w magazynach? Gdyby tak bylo, to trzeba by zaczac je produkowac z terminami waznosci na 5 lat, to raz. Dwa, ze handel odzywkami bylby naprawde malo oplacalny.
Cos mi sie wydaje tutaj nakrecane.
Ceny w dawnych panstwach UE sa dosc wysokie (choc Polska dzielnie w tym goni Unie, szkoda tylko ze pensje nie rosna wspolmiernie). Dlaczego, akurat w UK, kraju ogolnie bardzo drogim, odzywki sa tansze niz w Polsce?
Inna sprawa, ze patrzac na ceny odzywek w Stanach i odnoszac to do rynku polskiego, mam wrazenie, ze nasi importerzy w kraju, maja teraz swoj "zloty" okres.