Cytat (skorygujcie mnie, bo z pamięci i na pewno nie tak to leciało) z jednego z moich ulubionych filmów "Za wszelką cenę/Million Dollar Baby". Chociaż nie trenuję akurat boksu, tu nasuwa się pytanie o faktyczne znaczenie charakteru człowieka w SW. Są talenty, którzy są wręcz artystami (w końcu walka to "sztuka") w tym co robią, wpadają 2 razy w tygodniu na trening, jak tylko coach odwróci wzrok to odpoczywają, widzisz takiego pierwszy raz i myślisz "z takim podejściem nie ma szans", a na sparingu okłada Cię/rzuca/poddaje jak chce. Są też rzemieślnicy, którzy codziennie zostawiają serce i zdrowie na macie/ringu, i poziom który taki "talent" osiąga w powiedzmy rok, oni osiągają po 3 latach. Jednak ani łatwość w uczeniu się technik ani pracowitość nie są charakterem. Według mnie charakter to trwały stan umysłu, który jest podstawą do osiągnięcia czegokolwiek w sporcie czy każdej innej dziedzinie życia. Dziedziną która wymaga najwięcej charakteru są właśnie SW - tu walczysz z bólem, ekstremalnym zmęczeniem, strachem o własne zdrowie. Z punktu widzenia obiektywnego racjonalizmu - po co to komu? Zróbmy prosty bilans - koszty: codzienne [lub kilka razy w tyg] ciężkie, czasami wręcz mordercze treningi, ból, kontuzje, uszczerbek na zdrowiu, wyrzeczenia, konieczność życia według określonych zasad [mówię tu o ludziach którzy w sw są nastawienia na sukces, a nie tylko na rekreację, bo tym drugim charakter jest niepotrzebny]. Zyski: raz na jakiś czas wygrywane zawody, płynąca z tego satysfakcja, duma etc. Obiektywnie: co lepiej, poleżeć ze spliffem na kanapie przed tv czy jechać 4 minuty hopsztosów i czuć piekło w udach? Dla znakomitej większości [nawet trenujących, nie oszukujmy sie] to pierwsze. A ta mniejszość ma właśnie charakter. Umiejętność wartościowania rzeczy, gotowość do takich poświęceń i inwestycji, które mimo że okupione są wielkimi kosztami, prowadzą do celu, który tylko subiektywnie jest tego wart. To też niezrażanie się porażkami czy przeciwnościami. Nie udało się? Spróbuj jeszcze raz. Znowu? Jeszcze raz? K****, znowu. Jeszcze raz! Dalej nic. P******* to, idę do domu. Nie! Charakter to próbowanie tak długo, aż się uda. Chociaż na początku zdaje się to niewykonalne. Charakter to też niezrażanie się przeciwnościami i przeszkodami. Przenosi się to nawet na życie prywatne, jeśli byłem w stanie przetrwać 10 młotków na łeb od przeciwnika który jest w dosiadzie, zachować trzeźwy umysł i w momencie w którym myśli że już mnie rozbił, już mnie ma ja robię sweepa i uciekam z gardy. Jeśli jestem w stanie zrobić coś takiego, jeśli jestem w stanie znieść ból i zmęczenie, to jestem w stanie też całkiem dobrze poradzić sobie np. z odejściem dziewczyny czy rozwodem rodziców. To też jest symptom charakteru. Charakter to znajdywanie w sobie motywacji, która jest tak ważna szczególnie na początku przygody z sw. Zawsze powtarzam "grunt to przyjść na drugi trening". Tak tak, drugi. Ile już razy tak było: przychodził nowy na sekcję, po 1 treningu pytam "i jak tam? podobało się? będziesz chodził?" -"Ty no jasne za***iście tak się jaram tym widzimy się jutro i pojutrze na bank". Dziwnym trafem słuch po takim zaginął. Obudził się rano z zakwasami i stwierdził że woli żeby dupa nie bolała niż codziennie być lepszym. Na jakieś 10 takich sytuacji tylko jeden dotrzymał słowa i chodził cały czas. Tak naprawdę wg mnie jak wpadniesz w cykl treningowy, to motywacja jest niepotrzebna, tzn. motywowanie się jest niepotrzebne, bo motywacja sama siebie napędza, gdy osiągasz stan, w którym trenowanie, ból i zmęczenie staje się dla Ciebie pewnym rodzajem perwersyjnej przyjemności. Kiedy przy okopywaniu sobie nóg low kickami mówisz do partnera "wal mocniej". Tak więc dla człowieka który ma charakter do sw, każdy trening jest pewnego rodzaju zwycięstwem, które wyrównuje koszty. A zwycięstwa w zawodach to tylko dodatkowy, jeszcze większy zysk. Taa. Charakter.
"BÓL TO CENA, JAKĄ PŁACIMY ZA SIŁĘ"
ot tak, jakby komuś będzie się chciało przeczytać i podyskutować to zapraszam.