Ja tez mialem problem ze strachem. Jak ludzie czasami robili ze mnie szydere, to nie potrafilem na to reagowac. Ale to bylo pare lat temu. Pamietam, ze jeden gosc mi chcial wtluc, a jak ja sie komus skarzylem (nawet rodzicom), to wszyscy mowili, zebym sam sobie radzil.
Jak ja - taki maly pączuszek mialem sobie radzic? No i
wpi...ol dostalem.
No ale skonczylem podstawowke, zaczelo sie gimnazjum. Obiecalem sobie, ze nie dam sobie w kasze dmuchac. Zaczalem trenowac ju-jitsu. Zrobilem sie troszki twardszy. Co prawda nie bilem sie z nikim, bo zawsze wolalem tego unikac. Ale zmienialem sie! Pod koniec gim. ludzie zaczeli bac sie prowokowac mnie. Ale koniec gim. - czas na liceum.
Od początku liceum cięzko trenowalem na silowni, do tego wczesniej wspomniane ju-jitsu i jeszcze doszedl box i kick-boxing.
Wiadomo - liceum, starszoklasisci lubią kocić. Wszyscy mowili, ze, zeby nie dostac wp...ol, to trzeba mniec jakies plecy. Ja powiedzialem "Nie mam plecow, ale mnie sie bedą bać starszoklasisci". No i bęc.
2 czy 3 dzien - podchodzi gosc do klasy z ktorej wychodzilem (mialem w niej lekcje) i mowi:
- chcesz wpier..ol? Po ch..j tu wchodziles? Pytales czy k..a mozesz?
Tutaj u mnie pojawily sie znane wszystkim obawy: ucisk w ok. splotu itd.
Ale przelamalem sie i jak gosciu zlapal mnie za ramie, to ja go zlapalem za szyje i zcisnalem jak moglem. Gosc po chwili czerwony, to puscilem! Otrząsnął sie po chwili, powiedzial "uwazaj" i wyszedl.
Druga sytuacja miala miejsce niedawno (bo I rok chodze do LO):
Stoje z kumplem (ktory ze mna box trenuje) na korytarzu, a dwuch gosci sie na nas krzywo patrzy. Zeszlismy na polpietro szkoly, zeby zejsc im oczu, bo nie o to w koncu chodzi, zeby prowokowac. Oni zeszli za nami. Patrzeli przez chwile i nagle podeszli i powiedzieli:
-co sie tak krzywo k...a patrzycie? Chcecie w ryj?
no to odpowiadam:
-krzywe ryje macie, to sie krzywo patrzymy. (chcialbym zauwazyc, ze tej sytuacji tez towarzyszyly obiawy strach wczesniej przez was opisywane)
I zdziwko ich chapło.
Mowia:
-solo, powiedzcie gdzie i kiedy
odpowiedzialem, ze w klubie bokserskim, w ktorym trenujemy
oni:
-hmn...??? Nie teraz! Solo na dworze (ich juz bylo wiecej bo przyszli ich koledzy. Moi cholera pogineli)
mowie:
-mhhh... solo-nas 2,was 8.
Oni;
-No to wezcie sobie kolegow
No to wyciagnalem telefon i wybilem numer do kumpla. Nagle wszyscy sobie poszli. Pozniej przyszedl jeden z nich i powiedzial, ze nie musielismy od razu po kolegow dzwonic.
Wiec, co z tego wynika. Trzeba sie przelamac. To jest cholernie ciezkie - wiem dobrze... Ale nie da sie tego ominąć. To jedyna droga do zwyciestwa. Trzeba przeciwnika czyms zaskoczyc. Czymkolwiek - byle skutecznie. Moze to byc pare slow, strzal w morde, kopniecie w krocze itd. Jezeli sie przelamiesz, to kontynuuj. Nie ciesz sie za szybko. Badz twardy do konca. Pare razy sie przelamiesz, to pozniej nie bedziesz juz musial (tak podejrzewam) tego wiecej robic. Pamietaj, ze nie ma twardych przeciwnikow. są tylko źle trafieni ;)
Narka,
Pozdrowienia dla Wszystkich!
///Tonny