2009.01 - 103 kg
2010.03 - 80 kg
Ogólnie sporo mi z tyłka zeszło (23 kilo), głównie dzięki diecie Montignaca i ograniczeniu kalorii, ale jakoś przy 83 kg waga mi stanęła i przerzuciłem się w większości na posiłki białkowe (ryby, drób) rezygnując z chleba (strasznie od niego tyję). Teraz stoi na 80 kg i nie schodzi dalej, więc chyba powinienem się wziąć dodatkowo za ćwiczenia (wcześniej nic nie robiłem w tym kierunku). Ogólnie bardzo wolno mi sadło schodzi, strasznie wolna przemiana materii i muszę ciągle uważać z jedzeniem (zwłaszcza żadnego chleba ani przejedzenia się choćby raz, bo +1 kilo w dupę idzie na dzień dobry) i teraz planuję jeść w ten sposób:
8:00 - śniadanie
poniedziałek - tuńczyk w oliwie - 130 g
wtorek - kabanosy drobiowe - 175 g
środa - wędzony łosoś - 150 g
czwartek - sos pomidorowy - 190 g
piątek - pstrąg wędzony - 125 g
sobota - jajka (sześć) + ser żółty (150 g) + olej rzepakowy + przyprawa
niedziela - pieczarki (500 g) + olej rzepakowy + przyprawa
13:00 - lunch w pracy - dwa soczki jabłkowe jednodniowe (Marwit)
18:00 - kolacja - masło orzechowe (graal), tu już dowolne ilości zależnie od apetytu, ale tak ze 150 g dziennie
Może się to wydawać mało, ale pytanie czy to to jest zróżnicowane i wystarczająco zdrowe.
W ogóle to co myślicie? Lepszy tuńczyk w oliwie z oliwek czy w oleju słonecznikowym? Nie za dużo ryb (trzy w tygodniu)? Smażyć na oleju rzepakowym? Przy okazji - nie cierpię warzyw - próbowałem i nic z tego.