SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Oboz szkoleniowy bjj i mma w Tajlandji...

temat działu:

Polacy za granicą

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 3827

Nowy temat Temat Zamknięty
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 40 Napisanych postów 8194 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 21398
" Pozniej w dupie ze wszystkim - tak jak piszesz, zarcie jest dobre i tanie, duzo do szczescia nie potrzeba"

dokładnie, myślę, że fajny kraj,pogoda, żarcie, ludzie język to ważniejsze niż dużo kasy.Osobiście uważam, że Anglia jest dużo fajniejsza niż PL pod względem: polityki, mnogości kulturowej, języka, dostępności dóbr z całego świata (żarcie , piwo jakie sobie zamarzysz, od tajskiego przez meksykańskie po ruskie). Ma też kilka istotnych wad i cech wkurzających przez które ciągnie mnie gdzieś indziej. Ale przez ultra katolicyzm w PL i naszych polityków, wszystkie zalety tego kraju bledną dla mnie.

"Opcje w ktora celujesz da ci mozliwosc mobilnosci, ale dalej ograniczy cie do miejsca - np. wiekszosc inzynierow jakich poznalem, czy pracownikow miedzynarodowych korporacji mieszka w Bangkoku w Tajlandii, a Bangkok to traffic i wiezowce, mysle ze nie o to ci chodzi. "

Generalnie jak są zatrudnieni przez bryt bądź amer firmy, to mają pensje tkaiej jak w US/UK +dodatki za pracę za granicą. Dla mechanical engineer ( a to chcę kończyć) nie widziałem, żeby w Singapurze czy tym podobnych regionach płacili mniej niż 70 000 funtów rocznie. Za tą kasę możesz dojeżdżać do roboty nawet ze 100 km z szoferem.

"Co do hiszpanii masz racje, co do tajlandii niestety nie - po pierwsze ze ich jezyka plynnie nauczyc sie praktycznie nie da,"

www.how-to-learn-any-language.com
www.antimoon.com
http://www.omniglot.com
Zmienisz zdanie.

" tyle ze wladze przymykaja na to oko] i chvj nie zaplacilem oczywiscie"

laska się starała a ty nic jej nie dałeś :D a poważniej to rzadko widuję grube tajki. Raz widziałem w MCDonaldzie.

"Heh, ano tak wlasnie jest, powod jest prosty zobacz co robia inne nacja w UK: pakistancy, hindusi, zolci...trzymaja sie razem, prowadza rodzinne biznesy...u nas po prostu kazdy by sobie oko wykol na emigracji i tak to wyglada."

+do tego nasz rząd kombinuje jakby wykuć oko każdemu kto mu czegoś nie zapłaci, a nowe opłaty dorzuca co chwila
"W cateringu tak jak piszesz tam byli sami emigranci, w tesco tylko ex-socjalowcow widzialem, tak albo praca za 30 000 euro rocznie, albo socjal.
I troche zle liczysz z tymi 25k, to jest stawka od ktorej sie zaczyna i nie mozesz jej dzielic godzinowo, bo do tego dochodza premie, bonusy itd. to jest tylko stawka podstawowa"

Nie do końca. Możesz w fabryce zarobić na luza 30-40 k jak masz jakieś kwalifikacje nawet byle jakie: spawacz, CNC programowanie. W okolicznej fabryce kolesie mieli 15 na h za 40 h pracy (4 dni wolnego, 4 dni pracy)+ 100% za nadgodziny i zawsze był 1-2 dni nadgodizn co dawało im na rękę 700 funtów tygodniówki.Myślisz, że mieli tam do pracy chętnych Angoli? No właśnie nie, ciągle mieli problem. To I zaufaj mi na stawkę 30-35 nie znajdziesz na to chętnych bo się trzeba za tą kasę napracować. Za to w biurach w fabrykach stawki 5.8 na h na początek, 7 po rozpędzeniu się, 8-9 jak zrobisz jakieś accountanty +book keeping itp itd i masz na to setki chętnych Angoli. Byle by na dupie siedzieć. Dlatego średnia po a-levels wychodzi 25 tys. Bo masz część robiącą za konkret kasę 30-40 tys ale większość to biurwy mające jak Polacy 7 funtów na godzinę i są szczęśliwi bo znają tylko excela, tylko Polak zwykle za tą 7 musi za******lać. W lloydsie za typową robotę w okinku też jest 7 tylko, i mało tam cudzoziemców, każdy angol myśli, że zrobi karierę będąc w banku i znając tylko excela, a po latach jak ma iść ciężko pracować to już leje na to.

“How in the hell could a man enjoy being awakened at 8:30 a.m. by an alarm clock, leap out of bed, dress, force-feed, shit, piss, brush teeth and hair, and fight traffic to get to a place where essentially you made lots of money for somebody else and were asked to be grateful for the opportunity to do so? ”
― Charles Bukowski

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 402 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 2218
" Pozniej w dupie ze wszystkim - tak jak piszesz, zarcie jest dobre i tanie, duzo do szczescia nie potrzeba"

dokładnie, myślę, że fajny kraj,pogoda, żarcie, ludzie język to ważniejsze niż dużo kasy.Osobiście uważam, że Anglia jest dużo fajniejsza niż PL pod względem: polityki, mnogości kulturowej, języka, dostępności dóbr z całego świata (żarcie , piwo jakie sobie zamarzysz, od tajskiego przez meksykańskie po ruskie). Ma też kilka istotnych wad i cech wkurzających przez które ciągnie mnie gdzieś indziej. Ale przez ultra katolicyzm w PL i naszych polityków, wszystkie zalety tego kraju bledną dla mnie.


klimat to dla mnie podstawa, dlatego spieprzylem z wysp, nie moge zniesc jak wiekszosc roku piz.dzi i pada
ultrakatolicyzm jest niestety obecny rowniez w calej ameryce poludniowej i to na poziomie sredniowiecza, jest to fakt drazniacy, wiec jedyne miejsca dla siebie widze tam na wzglednym odludziu, jako wlasciciel przynajmniej 50ha ziemi...panstwo w panstwie Jezyk jak wspomiales to swietna sprawa, bo hiszpanski jest banalnie latwy, a chcialbym jednak z lokalnymi moc normalnie rozmawiac
Londyn faktycznie jest wielokulturowy, ale jakie midlands juz nie do konca
Mysle ze spodobalo by ci sie Sydney, to juz wlasciwie pol azjatyckie miasto, zarcie z calej azji dostepne na kazdym rogu, ale niestety za australijskie ceny

"Opcje w ktora celujesz da ci mozliwosc mobilnosci, ale dalej ograniczy cie do miejsca - np. wiekszosc inzynierow jakich poznalem, czy pracownikow miedzynarodowych korporacji mieszka w Bangkoku w Tajlandii, a Bangkok to traffic i wiezowce, mysle ze nie o to ci chodzi. "

Generalnie jak są zatrudnieni przez bryt bądź amer firmy, to mają pensje tkaiej jak w US/UK +dodatki za pracę za granicą. Dla mechanical engineer ( a to chcę kończyć) nie widziałem, żeby w Singapurze czy tym podobnych regionach płacili mniej niż 70 000 funtów rocznie. Za tą kasę możesz dojeżdżać do roboty nawet ze 100 km z szoferem.


W Tajlandii wynajecie auta razem z jego wlascicielem dlugoterminowo to jakies 300 funtow na tydzien, wiec nie musisz byc strasznie bogaty, zeby sobie na to pozwolic.
Nie mozesz sobie za to pozwolic na strate czasu, Bangkok to jeden wielki korek - jezeli pracowalbys tam zapomnij o mieszkaniu chociazby 10km od miejsca pracy, a co dopiero mowiac o 100.
Singapur to ladne miasto, ktore uniknelo problemow swoich sasiadow, ale to znowu panstwo-miasto-wyspa, tam wszedzie jest zabudowa oprocz kawalku dzungli i zoo, nie ma opcji zebys mogl mieszkac poza rowniez Singapur to rowniez kraj rozwiniety i ceny ma podobne do europy, pomijajac uliczne jadlodajnie na plastiku (najlepsze zarcie jakie jadlem na calym swiecie!)
Rozwaz logistyke, opcja pracy dla international company gdzies w Azji jest jednak jak najbardziej ok, ale raczej z tymi pieniedzmi uderzalbym dalej i nie nastawial sie, ze to jest cel ostateczny

"Co do hiszpanii masz racje, co do tajlandii niestety nie - po pierwsze ze ich jezyka plynnie nauczyc sie praktycznie nie da,"

[www.how-to-learn-any-language.com]
[www.antimoon.com]
[http://www.omniglot.com]
Zmienisz zdanie.



Ok, wszystko sie da, ale to nie jest latwe, wiem ze spotkalem tam ludzi zyjacych pare lat, ktorzy ledwo skladali proste zdania, a nie byli to jacys jezykowi kretyni, jeden np plynnie mowil po japonsku, ktore jak twierdzi nauczyl sie w pol roku, znal rowniez chinski, ale tajski to po prostu koszmar do nauczenia sie

" tyle ze wladze przymykaja na to oko] i chvj nie zaplacilem oczywiscie"

laska się starała a ty nic jej nie dałeś :D a poważniej to rzadko widuję grube tajki. Raz widziałem w MCDonaldzie.



Haha to najlepsze okazy widze eksportuja, Bangkok to nie prowincja, tak samo jak Pattaya. Tajki z prowincji nie rzadko sa tluste (jak na swoj mikroskopijny wymiar of course), do tego brzydkie, nie gola nog, pach - czasami maja wasy
Albo wychodza przed dom w papilotach i lapciach Niestety nie wszedzie jest jak w barze gogo





Nie do końca. Możesz w fabryce zarobić na luza 30-40 k jak masz jakieś kwalifikacje nawet byle jakie: spawacz, CNC programowanie. W okolicznej fabryce kolesie mieli 15 na h za 40 h pracy (4 dni wolnego, 4 dni pracy)+ 100% za nadgodziny i zawsze był 1-2 dni nadgodizn co dawało im na rękę 700 funtów tygodniówki.Myślisz, że mieli tam do pracy chętnych Angoli? No właśnie nie, ciągle mieli problem. To I zaufaj mi na stawkę 30-35 nie znajdziesz na to chętnych bo się trzeba za tą kasę napracować. Za to w biurach w fabrykach stawki 5.8 na h na początek, 7 po rozpędzeniu się, 8-9 jak zrobisz jakieś accountanty +book keeping itp itd i masz na to setki chętnych Angoli. Byle by na dupie siedzieć. Dlatego średnia po a-levels wychodzi 25 tys. Bo masz część robiącą za konkret kasę 30-40 tys ale większość to biurwy mające jak Polacy 7 funtów na godzinę i są szczęśliwi bo znają tylko excela, tylko Polak zwykle za tą 7 musi za******lać. W lloydsie za typową robotę w okinku też jest 7 tylko, i mało tam cudzoziemców, każdy angol myśli, że zrobi karierę będąc w banku i znając tylko excela, a po latach jak ma iść ciężko pracować to już leje na to.


No o to mi tez mniej wiecej chodzilo, nie wiedzialem wyspiarza ktory chcialby sie narobic, albo ma prace w ktorej dobrze placa (lepiej od zasilku) i sie opier.dala, albo idzie na welfare Tak ich wychowal ten krzywy system socjalny.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 40 Napisanych postów 8194 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 21398
"Londyn faktycznie jest wielokulturowy, ale jakie midlands juz nie do konca"

Ja w Brighton siedze, ludzie tu maja wiekszy luz niz w Londynie. To chyba najlepsze miejsce w UK, czasami mi sie wydaje ze jestem w San Francisco lat 70-tych. Niestety ma to tez odzwierciedlenie w cenach.

"Mysle ze spodobalo by ci sie Sydney, to juz wlasciwie pol azjatyckie miasto, zarcie z calej azji dostepne na kazdym rogu, ale niestety za australijskie ceny"

jadłeś kangura? Ja jadlem aligaotra i czaję się na kangura, ale 10 funtow za dwa male steki i jeszcze ugotowac trzeba to zwykle z braku checi wybieram jakies take away za ta sama kase.


"Rozwaz logistyke, opcja pracy dla international company gdzies w Azji jest jednak jak najbardziej ok, ale raczej z tymi pieniedzmi uderzalbym dalej i nie nastawial sie, ze to jest cel ostateczny"

Raczej azja mnie interesuje do zwiedzenia, żyć bym chciał jednak w Ameryce Południowej. Słyszałem, że argentyna to praktycznie jak Polska, czyli da się wyżyć z normalnej pracy bez kokosów. Dobre rzeczy też słyszałem o Panamie.

"Ok, wszystko sie da, ale to nie jest latwe, wiem ze spotkalem tam ludzi zyjacych pare lat, ktorzy ledwo skladali proste zdania, a nie byli to jacys jezykowi kretyni, jeden np plynnie mowil po japonsku, ktore jak twierdzi nauczyl sie w pol roku, znal rowniez chinski, ale tajski to po prostu koszmar do nauczenia sie"

Powiedzialbym ze zalezy dla kogo. Jedni maja problme w jezyku z gramatyka, jedni z czytaniem, ja glownie z pisaniem dlatego jezyki azjatyckie dla mnie na dluzsza mete odpadaja, jeszcze inni z mowieniem lub rozumieniem. Nie da sie ukryc ze jak ktos nie jest w stanie nasladowac lokalnych akcentow ze swojego kraju to nauczy sie zlozonego fonetycznie jezyka. I dziala to w druga strone, jak ktos ma problem z bazgorleniem w swoim jezyku niech sie raczej nie lapie za japonski. Mnie najgorzej wkurzaja gramatyka i pisanie wlasnie dlatego hiszpanski sadze ze trafi w moje gusta :D Musze sie wziasc za nauke bo znam tylko pdostawy, a tyle co mam tu hiszpanow zeby sie szybko nauczyc to chyba nigdzie indziej.

"No o to mi tez mniej wiecej chodzilo, nie wiedzialem wyspiarza ktory chcialby sie narobic, albo ma prace w ktorej dobrze placa (lepiej od zasilku) i sie opier.dala, albo idzie na welfare Tak ich wychowal ten krzywy system socjalny. "

Z drugiej strony znam tych co maja leb na karku i wlasnie dzieki temu systemowi sie wybijaja, bo sponsoruja edukacje nieml w 100% lacznie z kosztmai utrzymania (opalcaja mi dojazdy do collegu, 100% kosztow opieki nad dzieckiem w trakcie nauki, 100% pokrycia kursow i 100% ksoztow egzaminow, nie place ani grosza). To samo jest ze studiami. Ci co nie maja glowy do nauki biora zasiliki +robia na czarno. Zasilki wtedy pokrywaja 100% mieszkania + dorzucaja 400 miesiecznie co starcza na zarcie, wszystko co se na budowie dorobi za 6-7 na czarno na godzine, wpada do kieszeni co jest spora kwota jak masz chate oplacona i zarcie. Wiadomo na czarno zasuwasz jak porabany ale mimo wszystko, warto za taka kase.

“How in the hell could a man enjoy being awakened at 8:30 a.m. by an alarm clock, leap out of bed, dress, force-feed, shit, piss, brush teeth and hair, and fight traffic to get to a place where essentially you made lots of money for somebody else and were asked to be grateful for the opportunity to do so? ”
― Charles Bukowski

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 402 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 2218
"Londyn faktycznie jest wielokulturowy, ale jakie midlands juz nie do konca"

Ja w Brighton siedze, ludzie tu maja wiekszy luz niz w Londynie. To chyba najlepsze miejsce w UK, czasami mi sie wydaje ze jestem w San Francisco lat 70-tych. Niestety ma to tez odzwierciedlenie w cenach.


No tak, zapomnialem jeszcze o Brighton - "kurort uk" Nie bylem nigdy, ale tak wlasnie slyszalem.

jadłeś kangura? Ja jadlem aligaotra i czaję się na kangura, ale 10 funtow za dwa male steki i jeszcze ugotowac trzeba to zwykle z braku checi wybieram jakies take away za ta sama kase.


Jadlem, tu jest go pelno. W sumie bez rewelacji, jak polaczenie wolowiny z sarnina, dobrze trzeba przyprawic...wole porzdnego steka

Raczej azja mnie interesuje do zwiedzenia, żyć bym chciał jednak w Ameryce Południowej. Słyszałem, że argentyna to praktycznie jak Polska, czyli da się wyżyć z normalnej pracy bez kokosów. Dobre rzeczy też słyszałem o Panamie.


Znowu masz dobrego czuja To 2 najlepsze kraje do zycia tam IMO, zalezy czy zdzierzysz klimat tropikalny - mnie on zmeczyl juz za bardzo, dlatego nie rozwazam Panamy, ale pod kazdym innym wzgledem to wspanialy kraj - wszystko jest tanie i dostepne, podtakow praktycznie nie ma, ceny nieruchomosci sa wysoki, za to masz swietna infrastrukture i polityczna stabilnosc.
Argentyna znowu to kraj przestrzeni i wspanialego wina i zarcia - moj wybor
Czy da sie wyzyc z normalnej pensji? Moze i sie da, ale co to za zycie Jak i w Polsce masz prowincje i wa-we, tak samo tam masz prowincje i Buenos Aires, w ktorym jest troche korporacji i kolesi w garniturach...ale pchac sie w cos takie jest IMO bez sensu, lepiej juz Sydney gdzie pomimo drozyzny w nieruchomosciach dalej jednak wyjdziesz lepiej na swoje z Australijska pensja.
Jak argentyna to jakis maly hostelik gdzies w przy andach, spokojne zycie, asado, ogordek i winko

"Ok, wszystko sie da, ale to nie jest latwe, wiem ze spotkalem tam ludzi zyjacych pare lat, ktorzy ledwo skladali proste zdania, a nie byli to jacys jezykowi kretyni, jeden np plynnie mowil po japonsku, ktore jak twierdzi nauczyl sie w pol roku, znal rowniez chinski, ale tajski to po prostu koszmar do nauczenia sie"

Powiedzialbym ze zalezy dla kogo. Jedni maja problme w jezyku z gramatyka, jedni z czytaniem, ja glownie z pisaniem dlatego jezyki azjatyckie dla mnie na dluzsza mete odpadaja, jeszcze inni z mowieniem lub rozumieniem. Nie da sie ukryc ze jak ktos nie jest w stanie nasladowac lokalnych akcentow ze swojego kraju to nauczy sie zlozonego fonetycznie jezyka. I dziala to w druga strone, jak ktos ma problem z bazgorleniem w swoim jezyku niech sie raczej nie lapie za japonski. Mnie najgorzej wkurzaja gramatyka i pisanie wlasnie dlatego hiszpanski sadze ze trafi w moje gusta :D Musze sie wziasc za nauke bo znam tylko pdostawy, a tyle co mam tu hiszpanow zeby sie szybko nauczyc to chyba nigdzie indziej.


O pisaniu po tajsku to nawet nie wspominam, nawet nikt nie probuje Chodzi o jezyk mowiony.
Hiszpanki jest prostym jezykiem, nauczylem sie go po prostu podrozujac po ameryce poludniowej, po pol roku moglem juz rozmawiac o filozofii ze studentami z Bogoty Obecnie polowe zapomnialem, moze moje struktury gramatyczne nie byly imponujace, ale slowa sa praktycznie identyczne z polskim czy angielskim po zmianie koncowki

"No o to mi tez mniej wiecej chodzilo, nie wiedzialem wyspiarza ktory chcialby sie narobic, albo ma prace w ktorej dobrze placa (lepiej od zasilku) i sie opier.dala, albo idzie na welfare Tak ich wychowal ten krzywy system socjalny. "

Z drugiej strony znam tych co maja leb na karku i wlasnie dzieki temu systemowi sie wybijaja, bo sponsoruja edukacje nieml w 100% lacznie z kosztmai utrzymania (opalcaja mi dojazdy do collegu, 100% kosztow opieki nad dzieckiem w trakcie nauki, 100% pokrycia kursow i 100% ksoztow egzaminow, nie place ani grosza). To samo jest ze studiami. Ci co nie maja glowy do nauki biora zasiliki +robia na czarno. Zasilki wtedy pokrywaja 100% mieszkania + dorzucaja 400 miesiecznie co starcza na zarcie, wszystko co se na budowie dorobi za 6-7 na czarno na godzine, wpada do kieszeni co jest spora kwota jak masz chate oplacona i zarcie. Wiadomo na czarno zasuwasz jak porabany ale mimo wszystko, warto za taka kase.


Zgadza sie, UK oferuja jedna z najlepszych edukcji na swiecie i to za free, warto z tego skorzystac jezeli sie tam jest.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 40 Napisanych postów 8194 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 21398
"Czy da sie wyzyc z normalnej pensji? Moze i sie da, ale co to za zycie Jak i w Polsce masz prowincje i wa-we, tak samo tam masz prowincje i Buenos Aires, w ktorym jest troche korporacji i kolesi w garniturach...ale pchac sie w cos takie jest IMO bez sensu,"

przepustka do tego żeby w każdym dowolnym kraju się utrzymać:
http://www.teflcourses.com/?source=CJ
Nie ważne czy wybierzesz Azję czy Amerykę Południową, miasto czy prowincję. Oczywiście tak jak mówisz pensja nie jest rewelacyjna, ale jak masz taką opcję + kilka drobnych inwestycji w europie przynoszących stały dochód, to nie ważne gdzie żyjesz jak król. Bo i w Polsce z nauczania angielskiego + spływająca kasa z mieszkania czy małej firmy w UK żyłbyś na wypasionym poziomie. To jest moje zdanie.
Oczywiście lepiej być lekarzem/inżynierem/kimś wyżej wykwalifikowanym i nie musieć tak bardzo polegać na tej inwestycji ale jednak, opcje są zawsze.


"Zgadza sie, UK oferuja jedna z najlepszych edukcji na swiecie i to za free, warto z tego skorzystac jezeli sie tam jest."

Toteż, najpierw moja edukacja, potem wysłać dzieci na studia. Jak już będą studiować, mieć wszystko nagrane żeby się zwinąć i zacząć podróżować po czym osiąść w jakimś państewku w którym robią najlepsze żarcie. Zostało mi jeszcze 18 lat na rozplanowanie tego. Myślę, że w tym czasie pojawi się wiele opcji o których nadal nie mam pojęcia. Jak tu przyjechałem dwa lata temu to w dupie byłem i g**** widziałem, teraz im uważniej się rozglądam tym więcej możliwości widzę. Sądzę, że za 4-5 lat będę miął już nagrane dokładnie co i jak robić, żeby swój cel zrealizować. Albo będę bankturem który w***ał kasę w głupoty i mieszka w council mieszkanku i żyje z zasiłków :D ale lepiej to niż całe życie ciułać w fabryce na taśmie w UK, albo w Polsce jako psycholog i się cieszyć, ze po latach zarabiam 2000 na rękę. Pozdro dla szaraków :D

“How in the hell could a man enjoy being awakened at 8:30 a.m. by an alarm clock, leap out of bed, dress, force-feed, shit, piss, brush teeth and hair, and fight traffic to get to a place where essentially you made lots of money for somebody else and were asked to be grateful for the opportunity to do so? ”
― Charles Bukowski

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 7 Napisanych postów 402 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 2218
TEFL? Slaba opcja, jak nie jestes native speaker, malo kto cie zatrudni...przejrzyj oferty to sie przekonasz, poza tym jedyne rozsadne pieniadze z nauczania angielskiego to mozna wyciagnac w Japonii, Korei Poludniowej i na Tajwanie, w Tajlandii nie warto sie w to piep.rzyc, juz lepiej pracowac normalnie w europie pol roku i pol roku sobie siedziec z dupa na plazy w Thai, bo na miejscu narobisz sie jak osiol i zobaczysz plaze moze raz na miesiac, bo nie bedziesz mial kasy. Jak juz pisalem tajlandia wcala taka tania nie jest, a im biedniejszy kraj ameryki poludniowej tym gorzej.
Moja zona jest nauczycielka angieslkiego, wiec akurat w tym temacie jestem troche zorientowany
Inwestycje - spoko masz racje, tez myslelismy zeby zrobic cos takiego, ale jest duzo ryzka jak nie jestes przy tym i tego nie pilniujesz, poza tym wez pod uwage wahania kursowe, ostatni kryzys gospodarczy (nieruchomosci to niebezpieczny rynek) i duzo innych czynnikow. Nie twierdze ze tak sie nie da, mowie ze analizowalem taka opcje (zycie w tajlandii i handel w Irlandii) i sie nie zdecydowalem, bo imo niesie za soba za duzo ryzyka, a jakbym mial poswiecic life style na jaki pracuje, czyli spokojne zycie na hektarach wlasnej ziemi i wrocic gdzies do jakiegos zayebanego miasta to bym sie chyba predziej powiesil
Wiec wole maly lokalny biznesik, nad ktorym bede mial kontrole
Oczywiscie to moje zdanie i moje przemyslenia, kazdy ma inne pomysly, anyway zycze spelnienia Twoich planow
Najgorsze jest jak piszesz zycie przecietniaka klasy sredniej, tu sie znowu kompletnie zgadzamy. Ja to powiedzialem tak: albo bede mial pieniadze i inwestycje, albo bede pasl kozy w Boliwii. Nie ma dla mnie nic po srodku, najbardziej brzydzi mnie zycie typu: mortgage na domek na przedmiesciu z widokiem na sasiada i miejscem na suszarke na gacie i auto i dojazd w korkach do centrum przez godzine, okazyjny wypad poza miasto tez kvrwa w korkach
Brzydzi mnie takie zycie, albo woz, albo przewoz - pieprzyc przecietnosc.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 16 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 476
Fajny offtopic ... ciekawe rzeczy piszecie. Marzenia i cele - jak dla mnie nadają sens życiu , choć czasem łatwo je stracić niestety w codziennym "szarym" życiu. Życzę powodzenia pozdrawiam

Zmieniony przez - sebol35 w dniu 2010-03-22 10:40:08
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Scorpio co do dojazdów do pracy to się zgadzam, warszafka tak się "szczyci" że u nich się szybko żyje, no jasne że szybko jak tramwajem 2 godziny w jedną stronę się do pracy jedzie z 3 przesiadkami

co do stronki: www.how-to-learn-any-language.com
to uczác sié Hiszpaskiego przez rok ich zdaniem osiágné biegość - mam zdolność do języków ale nie mam zdolności do zmuszenia się do nauki

Zmieniony przez - Mariusz_1979 w dniu 2010-03-22 10:52:21
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Znawca
Szacuny 40 Napisanych postów 8194 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 21398
"TEFL? Slaba opcja, jak nie jestes native speaker, malo kto cie zatrudni..."

zgadzam się, że słaba. Ale jak jesteś już na miejscu masz TEFL, nauczysz się lokalnego języka masz większe szanse niż ktoś kto nie zna lokalnego moim zdaniem. Po jakimś czasie wiesz też gdzie są małe szkoły j. ang w twojej okolicy i idziesz do nich pytać o pracę. Jak zamierza ktoś z tym szukać pracy bezpośrednio z UK to faktycznie sensu brak.

" ale jest duzo ryzka jak nie jestes przy tym i tego nie pilniujesz, poza tym wez pod uwage wahania kursowe, ostatni kryzys gospodarczy (nieruchomosci to niebezpieczny rynek) i duzo innych czynnikow. "

hmmm przez 18 lat siedzenia tutaj sądzę, że znajdę kogoś zaufanego :D A jak nie to faktycznie duże ryzyko. Ale cóż, zasada jest jedna, jak coś jest bez ryzyka to nie przynosi zysków. A lokalny biznes ma to do siebie, że może nie wypalić jak słabo znasz realia, a zwykle zajmuje to z 2-3 lata żeby się zorientować w miarę co jak działa.

"Brzydzi mnie takie zycie, albo woz, albo przewoz - pieprzyc przecietnosc."

SOG :D

"mam zdolność do języków ale nie mam zdolności do zmuszenia się do nauki"
zmuszanie się to jest krótki okres, pierwsze 2-3 miesiące, potme dobierasz proste materiały które cię interesują lub próbujesz gawędzić z napotkanymi pięknymi latynoskami :D Jak gadanie z latino girls to dla ciebie zmuszanie się to nic się już nie da zrobić :D P około pół roku sądzę, że znasz na tyle biegle, że hiszpańskie www (ze słownikiem w ręku)i proste seriale po hsizpańsku powinny utrzymać zainteresowanie. Jak się zastanowię to jak coś szukam w google to już w 90% używam anglojęzycznych www a to w zasadzie też już jest nauka. Wskoczyć jak najszybciej na ten poziom z hiszpańskiego nawet ze słownikiem w ręku i potem już gładko pójdzie.

Zmieniony przez - leyus w dniu 2010-03-22 14:45:50

“How in the hell could a man enjoy being awakened at 8:30 a.m. by an alarm clock, leap out of bed, dress, force-feed, shit, piss, brush teeth and hair, and fight traffic to get to a place where essentially you made lots of money for somebody else and were asked to be grateful for the opportunity to do so? ”
― Charles Bukowski

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
ja jak szukam czegoś w necie to szukam po angielsku, mam google co.uk i nie ma opcji wyszukaj na stronach polskich a jestem za leniwy wklepać google.pl więc szukam po angielsku

no tak się składa że znam więcej Hiszpanów niż Hiszpanek i nie zamierzam chłopom swoim językiem imponować
Nowy temat Temat Zamknięty
Poprzedni temat

Promocja i Degustacja białka Whey Prostar w Vitamin-shop

Następny temat

Emygranty nieudaczniki- Spam Post %-)

WHEY premium