Mimo zwycięstwa nad Mirkiem i niewątpliwej siły ciosów, Juniorowi brak parteru i zdecydowanie postawiłbym na Caina.
...
Napisał(a)
Ja chciałbym Dos Santosa zestawić z Velasquezem.
Mimo zwycięstwa nad Mirkiem i niewątpliwej siły ciosów, Juniorowi brak parteru i zdecydowanie postawiłbym na Caina.
Mimo zwycięstwa nad Mirkiem i niewątpliwej siły ciosów, Juniorowi brak parteru i zdecydowanie postawiłbym na Caina.
...
Napisał(a)
Mi sie wydaje, ze on jest ciezki do obalania, a trenowanie z bracmi Mino napewno zaowocowalo chodzby dobra obrona przed technikami w parterze. Tez bym chcial to zobaczyc, bo jesli by to wygral, oznaczaloby, ze jest o klase wyzej od Konga i jest naprawde bardzo mocny.
Astutus
...
Napisał(a)
Odies to nie jest kwestia sentymentu do Pride - przynajmniej w moim przypadku. Zresztą wcześniej oglądałem UFC niż PRIDE. Chodzi o poziom rywalizacji – kiedy Mirko, Wanderlei, Nog i kilku innych walczyli w PRIDE i mieli szczyt formy, to i w UFC kosiliby i tytuły zdobywali. Wtedy był taki układ, że oni byli najlepsi. Jak Randy był mistrzem, to Mirko nie dał obalić Coleman'owi, a to nie był ten Coleman co teraz. To był znacznie wytrzymalszy, silniejszy i kilka znaczących lat młodszy Coleman. Zatem i Randy mógłby szybko zakończyć starcie z Cro Cop'em 4 - 5 lat temu. Wanderlei nie dałby Franklinowi wytrwać do końca pojedynku – nie mam wątpliwości co do tego, co zaś zrobił z Rampage'm wszyscy wiedzą – zgwałcił go. Można powiedzieć, iż to statystyka – Wanderlei i Rampage to topowi zawodnicy, toteż nic dziwnego, że wszystkie walki kończyły się efektownie przed czasem, a że były 3 to ktoś musiał wygrać 2.
Ja jestem jednak zdania, że Wanderlei wtedy to był kat i nikt w UFC nie dałby mu rady 5 lat temu.
Zatem jestem zdecydowanym przeciwnikiem rozpatrywania PRIDE i pojedynczych gwiazd ery PRIDE jako jedności. To wybitni wojownicy, PRIDE było wtedy ciekawsze, miało większy splendor, więc tam walczyli. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, ale oni mają ładnych kilka lat więcej, a w UFC pojawiają się młodzi, bardzo dobrze wyszkoleni zawodnicy, bez nazwisk jeszcze, ale z umiejętnościami i z potencjałem. Ciężko konkurować gwiazdom PRIDE z ich 10 lat młodszymi wersjami, ot co :)
Fedor nie jest wizytówka PRIDE, jest zupełnie odosobnionym przypadkiem. Wiek jeszcze go skreśla, bardzo liczę na to że przejdzie przez Strikeforce bez porażki, a później z UFC weźmie co mu się należy ( czyli wszystko ) i sobie pójdzie :)
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 09:15:46
Ja jestem jednak zdania, że Wanderlei wtedy to był kat i nikt w UFC nie dałby mu rady 5 lat temu.
Zatem jestem zdecydowanym przeciwnikiem rozpatrywania PRIDE i pojedynczych gwiazd ery PRIDE jako jedności. To wybitni wojownicy, PRIDE było wtedy ciekawsze, miało większy splendor, więc tam walczyli. Teraz sytuacja jest zupełnie inna, ale oni mają ładnych kilka lat więcej, a w UFC pojawiają się młodzi, bardzo dobrze wyszkoleni zawodnicy, bez nazwisk jeszcze, ale z umiejętnościami i z potencjałem. Ciężko konkurować gwiazdom PRIDE z ich 10 lat młodszymi wersjami, ot co :)
Fedor nie jest wizytówka PRIDE, jest zupełnie odosobnionym przypadkiem. Wiek jeszcze go skreśla, bardzo liczę na to że przejdzie przez Strikeforce bez porażki, a później z UFC weźmie co mu się należy ( czyli wszystko ) i sobie pójdzie :)
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 09:15:46
...
Napisał(a)
Mysle,ze teraz juz nie ma sensu wracac do rozkminek czy za czasow swojej swietnosci Wand pojechalby zawodnikow w ufc itd, te czasy juz minely, pride juz nie ma, ufc nie ma konkurenta, i mysle,ze dobrze dla mnie to,ze wiadomo kto jest najlepszy (oprocz tej HW jak juz kolega wspomnial) powoduje to brak zbednych dyskusji, na temat czy mistrz jednej organizacji jest lepszy od drugiej itd, za czasow pride takie dyskusje byly na porzadku dziennym;).
No wlasnie tak jak Odies, tez pisalem,ze Santos powinien z Velasquezem zawalczyc, Santos trenuje z Mino, ma purpure w bjj, wiec jakis parter teoretycznie musi miec, ale nie wiadomo czy dalby rade swietnemu zapasnikowi, osobiscie tez bym stawial na Caina.
No wlasnie tak jak Odies, tez pisalem,ze Santos powinien z Velasquezem zawalczyc, Santos trenuje z Mino, ma purpure w bjj, wiec jakis parter teoretycznie musi miec, ale nie wiadomo czy dalby rade swietnemu zapasnikowi, osobiscie tez bym stawial na Caina.
...
Napisał(a)
A nie odnosicie wrazenia, ze Cain to taki gosc, ktory punktuje obaleniami, a tak naprawde na ziemi niczym nie zagraza? Bo ta walka z Kongo to mi sie srednio podobala.
Astutus
...
Napisał(a)
Ja tam lubię tego typu teoretyczne dywagacje :) nie miałbym nic przeciwko dwóm równorzędnym organizacjom, gdzie zawodnicy zawalczą 3,4 razy i jakis mega fight z "odpowiednikiem" z tej drugiej.
Santos i Cain zdecydowanie powinni ze soba walczyć. To taki naturalny nastepny krok dla obu. Nawet jeśli Cain przegra z Big Benem, to i tak Santos powinien przez niego przejść, zanim się wokół tytułu zacznie kręcić. To samo sie Velasquez'a tyczy. Najpierw Dos Santos, później tytuły :)
Santos i Cain zdecydowanie powinni ze soba walczyć. To taki naturalny nastepny krok dla obu. Nawet jeśli Cain przegra z Big Benem, to i tak Santos powinien przez niego przejść, zanim się wokół tytułu zacznie kręcić. To samo sie Velasquez'a tyczy. Najpierw Dos Santos, później tytuły :)
...
Napisał(a)
astutus dopóki wygrywa i na ziemi punktuje, to znaczy że robi dobrze :) jak ktoś mu się wywinie i jeszcze go podda do tego, wtedy masz rację :)
Poza tym, Kongo trochę zebrał na ziemi, więc bez przesady, ma czym na ziemi zagrozić.
Swoja droga ciekawa byłaby walka Kongo vs Dos Santos
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 09:56:00
Poza tym, Kongo trochę zebrał na ziemi, więc bez przesady, ma czym na ziemi zagrozić.
Swoja droga ciekawa byłaby walka Kongo vs Dos Santos
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 09:56:00
...
Napisał(a)
Zgadzam się z tobą Chorazy, prawie na 100%. Wygląda na to, że wszyscy mamy takie sam poglądy tylko róznie do sprawy podchodzimy.
Mnie męczy tyko ciągłe narzekanie na obecny poziom zawodników UFC i same gale. Nie mogę obojętnie przejść obok, gdy podniecam się dobrą (IMO) galą, a ktoś inny twierdzi, że nudna jak flaki. Moim zdaniem UFC jako całość prezentuje już wyższy poziom niż dawny Pride, że o innych organizacjach nie wspomnę. A atmosfera, publika i cała otoczka to rzecz gustu, mnie się podoba. Realizacja widowiska w TV - perfekcyjna, bez przerw, dłużyzn, a przecież oglądamy to głównie na kompie a nie na trybunach. Lubię wstać rano i obejżeć całą transmisję (wiadomo nie zawsze dam radę...), być może jak ktoś zobaczy tylko trzyminutową walkę Belfort-Griffin, to później pisze, że brakuje atmosfery z Pride.
Co do poziomu zawodników to jest to temat-rzeka. Mnie brakuje paru gwiazd z FE na czele, ale jakby się nad tym zastanowić to mają większość czołówki Pride plus większość młodych. A cały czas przychodzą następni.
Można się spierać, że kiedyś walki były bardziej widowiskowe albo zawodnicy agresywniejsi, ale to bardziej zmieniło się za sprawą ewolucji samego MMA. Bo na myśl mi nawet nie przychodzi, że można tęsknić do walk a'la Fedor - Zulu, czyli mistrz vs gość z innej bajki.
Mnie męczy tyko ciągłe narzekanie na obecny poziom zawodników UFC i same gale. Nie mogę obojętnie przejść obok, gdy podniecam się dobrą (IMO) galą, a ktoś inny twierdzi, że nudna jak flaki. Moim zdaniem UFC jako całość prezentuje już wyższy poziom niż dawny Pride, że o innych organizacjach nie wspomnę. A atmosfera, publika i cała otoczka to rzecz gustu, mnie się podoba. Realizacja widowiska w TV - perfekcyjna, bez przerw, dłużyzn, a przecież oglądamy to głównie na kompie a nie na trybunach. Lubię wstać rano i obejżeć całą transmisję (wiadomo nie zawsze dam radę...), być może jak ktoś zobaczy tylko trzyminutową walkę Belfort-Griffin, to później pisze, że brakuje atmosfery z Pride.
Co do poziomu zawodników to jest to temat-rzeka. Mnie brakuje paru gwiazd z FE na czele, ale jakby się nad tym zastanowić to mają większość czołówki Pride plus większość młodych. A cały czas przychodzą następni.
Można się spierać, że kiedyś walki były bardziej widowiskowe albo zawodnicy agresywniejsi, ale to bardziej zmieniło się za sprawą ewolucji samego MMA. Bo na myśl mi nawet nie przychodzi, że można tęsknić do walk a'la Fedor - Zulu, czyli mistrz vs gość z innej bajki.
...
Napisał(a)
"Wanderlei nie dałby Franklinowi wytrwać do końca pojedynku - nie mam wątpliwości co do tego, co zaś zrobił z Rampage'm wszyscy wiedzą - zgwałcił go.Wanderlei nie dałby Franklinowi wytrwać do końca pojedynku - nie mam wątpliwości co do tego, co zaś zrobił z Rampage'm wszyscy wiedzą - zgwałcił go."
Ja tego nie wiem - masz film? Daj link!
"Ja jestem jednak zdania, że Wanderlei wtedy to był kat i nikt w UFC nie dałby mu rady 5 lat temu."
A to dziwne, bo Wanderlei wcześniej też walczył w UFC i został pojechany przez Ortiza i Belforta.
Ja tego nie wiem - masz film? Daj link!
"Ja jestem jednak zdania, że Wanderlei wtedy to był kat i nikt w UFC nie dałby mu rady 5 lat temu."
A to dziwne, bo Wanderlei wcześniej też walczył w UFC i został pojechany przez Ortiza i Belforta.
Sogów nie odbijam, jak podobała Ci się moja wypowiedź, to wejdź na www.pajacyk.pl !
...
Napisał(a)
Marianie B. nie mam linków do walk Wandwerlei'a i Rampage'a, mam walki na kompie :) zapewne odnosisz się do hipotetycznego starcia Franklin vs Silva 5 lat temu :) cóż, nikt go nie ma, a to co napisałem to tylko moja wersja.
Wanderlei był w UFC zanim poszedł do PRIDE'a i zanim - w mojej ocenie - osiągnął szczyt formy (fizycznej + technicznej + mentalnej).
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 10:31:23
Wanderlei był w UFC zanim poszedł do PRIDE'a i zanim - w mojej ocenie - osiągnął szczyt formy (fizycznej + technicznej + mentalnej).
Zmieniony przez - chorazy w dniu 2009-09-23 10:31:23
Poprzedni temat
Rashguard który wybrać ?
Następny temat
Hell Cage 4 - Michał Mankiewicz wygrywa!
Polecane artykuły