Owa wrażliwość wzięła się z tego, że jako dziecko wychowałem się na wsi w gospodarstwie na którym hodowaliśmy świnie, krowy i drób. Bardzo mile wspominam jak 14 prosiaczków karmiłem butelką z mlekiem po tym jak ich matka zdechła. W sumie nie zdawałem sobie sprawy że one pójdą na rzeź i że taki los świń i bawiłem się z nimi w najlepsze. No i potem miałem traumę w okresie dojrzewania psychicznego i zostałem wege. Swoją drogą prosięta to cool zwierzęta, uważam że spontanicznością przewyższają kociaków i psiaków razem wziętych.
Do dzisiaj jest tak że wieprzowiny nie jadam, drobiu też i wołowiny etc. Jadam za to rybki. Nikt mnie nie szufladkuje że jestem wegetarianinem co mi bardzo sie podoba. Jadam za to psy i koty, żartuję....
Pamiętam jak ktoś chciał mnie ratować z tego mojego wege i wywiózł mnie na spotkanie z Janem Kwaśniewskim. Pan Jan strasznie mnie opiepszył i mówił mi że robię sobie ogromną krzywdę...wbiło go w ziemie ze można nie jeść mięsa
Ogólnie to nic mi nie pasi ani buddyzm, ani hinduizm ani wegeterianizm, nawet racjonalizm mnie nuży. Sam szukam badam sprawdzam czytam wnikam obserwuje zdarzenia skutki licze obliczam zazywam przegrywam.....
Moj najnowszy trend to 4 jajka na miekko rano i puszka tunczyka z rtecia. Potem ziemniaczki gotowane na parze z jeszcze nie wiem z czym...Wieczorem coś z czymś słodkim co wspomoże wyprodukować serotoninkę i tak sie bujam juz 20 pare lat...