Opiszę teraz moją przygodę ze sportem, którym jest kulturystyka, choć przez niektóre środowiska jest ona nieakceptowana jako sport właśnie, w dużej mierze dzięki kojarzeniu jej ze sterydami.
Po raz pierwszy spotkałem się z siłownią na treningach kick-boxingu, lecz na początku nie przywiązywałem do niej takiej uwagi - bardziej zależało mi na nauczeniu się bić, bo myślałem, że ta umiejętność jest mi najbardziej potrzebna. Gdy zaczynałem przygodę ze sportami walki, byłem bardzo mały, dużo mniejszy od rówieśników, a więc żeby być przez nich akceptowany, nieponiżany, aż w końcu szanowany musiałem być od nich bardziej waleczny i to skłoniło mnie właśnie do tego, by udać się na pierwsze treningi.Początki były - jak chyba u każdego - trudne, ale jakoś nawet, gdy było lepiej, to nie byłem zadowolony, bo co w tym pięknego, że szacunek zyskuje się dzięki bójce - nic do pozazdroszczenia. Zacząłem przyjeżdżać na treningi godzinę prędzej, żeby poćwiczyć właśnie na siłowni, bo zrodził się w mojej głowie pomysł, że wygląd dużo daje - samemu człowiek się lepiej czuje, a i ludzie z biegiem czasu inaczej zaczynają nas postrzegać, bo jak widzą barczystego gościa, to nie wiem, jaki on by nie był miły to i tak zaczym palną jakąś głupotę, dwa razy pomyślą. Taką teorie wyprowadziłem dzięki kumplowi z klasy, który trochę prędzej zaczął ćwiczyć na siłowni i budził szacunek w całej klasie - to on właściwie zaraził mnie takimi rzeczami, to on wyciągnął mnie po części na pierwsze treningi, służył radą, za co jestem mu wdzięczny - każdemu życzę takiego kumpla.
Wraz z moją pasją do sportów siłowych zaczęła się powiększać moja domowa kolekcja złomiku, potem pierwsza amatorska siłownia . Po pewnym czasie odszedłem całkowicie od kickboxingu, (ale nie zapomniałem o panującej tam dyscyplinie) i skupiłem się tylko na siłowni; swoja pasją zarażałem znajomych i dalej chyba niektórych inspiruję do pracy nad sobą. Ćwiczyłem ciężko i wytrwale, ale - jak każdy początkujący - nie widziałem należytych efektów, byłem niecierpliwy, zwłaszcza widząc innych ludzi latem wypakowanych jak diabli. Nie powiem, chodziły mi po głowie myśli, by spróbować pokusy przyspieszenia efektów swojej ciężkiej pracy, ale z drugiej strony polubiłem te treningi i nie chciałem z nich rezygnować myślałem, że gdy zacznę brać sterydy to moja psychika nie wytrzyma tego, przyzwyczai się do postępów jadąc na koksie, a gdy nie będę go brał ogarnie mnie zniechęcenie do dalszego wylewania potu na marne, bo i tak najlepsze efekty to sterydy. To właśnie dzięki temu poglądowi na sterydy ciągle chodzę na siłownie i mogę cały czas czerpać z tego radość - to jest piękne. Wyglądam tak jak wyglądam, ja przynajmniej jestem z tego zadowolony, bo doszedłem do takiego poglądu, że nie chce być ani większy ani mniejszy po prostu Oki. A i tak wiele osób z mojego otoczenia zachwyca się moim wyglądem, to mnie nakręca do dalszej pracy. Oczywiście są słowa krytyki, ale trzeba to sobie odpuścić, bo najważniejsze to żeby samemu wiedzieć, co jest dla nas najlepsze.
Niektórzy oceniają nasz wygląd i od razu wiedzą, że bierzemy sterydy i w ogóle takie ******ły:) - to mnie kiedyś strasznie denerwowało, bo człowiek zapieprza latami, a tu jakiś pener mówi ci ze bierzesz, na szczęście zmieniłem pogląd na takie sytuacje, bo samemu wiem jak jest naprawdę i tylko to jest ważne, wam też tak doradzam, bo szkoda nerwów na takich pacanów. Teraz mam już trochę doświadczenia w sportach siłowych i żeby nabrać zwinności i elastyczności, wróciłem do moich początków, czyli do sztuk walki, a dokładnie Aikido - jest to coś zupełnie innego niż kikboxing, ale teraz mam też inny pogląd na walkę, bo co za przyjemność wdać się w wymianę ciosów, skoro można zaskoczyć gościa założyć chwyt, sprowadzić do parteru i wtedy pozostaje tylko oczekiwanie aż zawyje z bólu, czyż nie jest to bardziej łatwy i inteligentniejszy sposób? Ale mam jeszcze wiele do zrobienia na tej pięknej drodze, jaką jest Aikido.
Przepraszam, jeśli myśleliście, że napisze w tym artykule, co można zyskać ze stosowania sterydów, ale ja naprawdę nie wiem, (a nie chcę ściemniać jak niektórzy), za to mogę podać kilka korzyści płynących z ich nie brania. Pierwszą rzeczą i najważniejszą jest to, że macie pewność, że to, co osiągnęliście jest tylko waszą zasługą, macie to, co macie tylko dzięki sobie, dzięki takiemu poglądowi nie ma dla was rzeczy niemożliwych, bo wszystko, co sobie wymarzycie jest do osiągnięcia, bo przecież zaczynając treningi na siłowni macie jakiś swój wygląd w marzeniach a dzięki ćwiczeniom dążycie do jego zrealizowania - tak chyba jest, no nie? Dzięki ciągłej pracy nad swoim wyglądem nie złamujecie się w codziennych czynnościach, znajdujecie rozwiązania dręczących was problemów. Chcę powiedzieć, że trening ma też znaczenie w naszym codziennym życiu. Natomiast sterydy to droga na sróty do osiągnięcia swojego celu, a w codziennych problemach nie ma możliwości z korzystania z ułatwień, niekiedy trzeba się wziąć w garść i z tego, co mamy pod ręką coś zrobić. Właśnie w takich chwilach przydaje się nasza wytrwałość wyrobiona właśnie poprzez prace w sali treningowej - właśnie dzięki takim cechom jak wytrwałość możemy czuć się wyjątkowymi istotami, bo nie zależnie od zadania, jakie nam przypadnie w życiu, wiemy, że jest ono do wykonania - tylko trzeba jeszcze chcieć je wykonać. No, ale nie będę zaczynał pisać tu o motywacji, bo to inny temat - może przy następnej okazji. Więc widzicie że z tego punktu widzenia korzyści są jednak większe z nie brania, a przynajmniej dużo trwalsze!
Potrafię zrozumieć jeszcze ludzi biorących koksy po to by wygrywać jakieś zawody, bo czerpią z tego jakieś korzyści, może za to muszą utrzymać rodzinę lub coś w tym stylu, ale idioci faszerujący się chemią o tak dla zachcianki (żeby laski więcej zwracały na nich uwagę) - taka postawa jest co najmniej śmieszna, a wręcz żałosna.
Jeśli miałby ktoś jakieś konkretne pytania co do mojego treningu i sposobu odżywienia, to z miłą chęcią pomogę.
"Wy się tylko bawicie mi chodzi o życie"