Dacheng, świetnie to wyjaśniłeś. Do mnie przynajmniej trafia, choć mój temperament raczej nie pozwoliłby mi u Was wytrwać
No to jest właśnie to, że nie za dużo jest ludzi, których temperament jest taki "dwojaki", że z jednej strony chcą robić dużo rzeczy zbliżonych do tai chi i do chi kung, a z drugiej chcą też walczyć. Najczęściej jest, że albo jedno, albo drugie. Jak ktoś szuka czegoś podobnego do tai chi, to najczęściej jest tak, że boi się walczyć. Jeśli lubi walczyć, to nie bardzo go pociągają takie długotrwałe, powolne i statyczne ćwiczenia.
A
yiquan jest właśnie dla takiej dziwnej mniejszości, którą pociąga i jedno i drugie, i w dodatku połączone w jedno.
Ale z dwóch grup wymienionych wyżej jednak łatwiej przyciągnąć tych taichilubnych, bo mogą się skoncentrować na ćwiczeniach podstawowych, a odpuścić sobie walkę.
Natomiast w drugą stronę się nie da. Bez treningu podstawowego nie da się przejść do walki, bo to nie będzie yiquan, tylko coś innego...
Jeżeli dobrze zrozumiałem, chodzi o to, że Wasze KF oferuje skuteczność bardziej rozłożoną w czasie za to nieco niższą niż style bardziej kontaktowe? Ciekaw jestem co na to Yang, bo z jego wypowiedzi wnioskuję raczej (choć może mylnie), że chodzi o wyższą skuteczność przychodzącą później (czyli np 2 lata na MT biją 2 lata na KF, ale 10 lat na KF bije 10 lat na MT - czy tak?)
No ale, żeby moje główne pytanie nie uciekło:
- wyższa skuteczność przychodząca później czy nieco niższa skuteczność za to bardziej rozłożona w czasie?
Chyba brak jest możliwości obiektywnej oceny. Mogą być tylko spekulacje i mniejsza lub większa wiara. Bo jeśli założeniem tradycyjnego systemu jest przygotowanie na sytuację nieprzewidywalną, w tym otoczenie, które stwarza dodatkowe zagrożenia, to nie będziemy przeprowadzać takich eksperymentów.
Pozostaną tylko przesłanki i domysły - może skuteczniejszy byłby sportowiec, bo ciągle intensywnie sparuje, nie tracąc czasu na "dodatki"? A może nawyki wyrobione przez trening podporządkowany walce w określonych, bezpiecznych warunkach okazałyby się niebezpieczne dla niego?
A może np. te dziwne zabawy yiquan w "przepychanie rąk", gdzie robi się m.in. wepchnięcia i wciągnięcia przeciwnika na ścianę lub drzewo, albo wrzucanie go na krawędź sterty materacy, i broni się przed znalezieniem się w takiej sytuacji, jednak dają coś, czego sportowcowi zabraknie?
Niczego nie przesądzam. Nie wiem. Po prostu robię, to co lubię