Usain Bolt pobiegnie z Asafą Powellem
Bieg na 100 metrów będzie zapewne najbardziej atrakcyjną konkurencją lekkoatletycznych mistrzostw Jamajki (27-29 czerwca w stolicy kraju Kingston), kiedy to w blokach startowych staną obok siebie nowy rekordzista świata Usain Bolt (9,72) i były Asafa Powell (9,74).
W sobotnim mityngu IAAF w Nowym Jorku 21-letni Bolt poprawił o dwie setne sekundy należący od września ubiegłego roku do Powella rekord świata na 100 metrów.
"Tę konkurencję traktowałem zawsze treningowo. Mój trener wyjątkowo zgodził się, bym w tym sezonie startował również na 100 metrów. Miało to jednak tylko poprawić szybkość, co jest mi potrzebne do 200 metrów" - przyznał dwukrotny wicemistrz świata 2007 z Osaki (200 i 4x100 m).
Do 31 maja zarówno zawodnik, jak i jego trener Glen Mills nie brali pod uwagę, by w pekińskich igrzyskach Bolt wystąpił także na 100 metrów.
"Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale skłaniałbym się ku temu, by skupić się na dystansie 200 metrów i sztafecie. Co za dużo to niezdrowo, poza tym nie zapominajmy, że to młody sprinter i prawdziwa sportowa kariera jeszcze przed nim. Ale do sprawy wrócimy" - stwierdził trener rekordzisty świata juniorów na 200 m Glen Mills.
Bolt chciałby w Pekinie pobiec na 100 metrów. "W sobotę chyba skłoniłem mego szkoleniowca do zmiany decyzji. Jestem w stanie pokonać oba dystanse na wysokim poziomie, tylko trzeba mi dać szansę".
Do pobicia rekordu świata, według mającego 193 cm wzrostu zawodnika, pomogły ostatnio zintensyfikowane
treningi na reakcję przy strzale. "Wprowadziliśmy zajęcia, w których wykorzystaliśmy pistolety startowe. Skupiliśmy się nie tylko na szybkości wyjścia z bloku, ale również nad pierwszym i drugim krokiem" - ujawnił Bolt.
"Błyskawica", jak został nazwany po mistrzostwach świata juniorów w 2002 roku przyznał, że w pobiciu rekordu pomógł mu wcześniejszy falstart. "Denerwowałem się, czułem się spięty i nagle wszystko ze mnie zeszło. Dobrze zrobiła mi ta chwila przerwy".
Jak dodał, nie myślał jednak o tym, by przebiec 100 metrów najszybciej w historii, a o pokonaniu trzykrotnego mistrza świata (100, 200, 4x100) z Osaki Amerykanina Tysona Gaya.
"Najważniejsze było dla mnie zwycięstwo. Wiedziałem, że jeśli chcę pokonać Gaya, muszę bardzo dobrze wyjść z bloku. I udało się. Mogę nawet powiedzieć, że bieg był w 99 procentach perfekcyjny" - ocenił Bolt.
"Początkowo myślałem, że biegniemy w tym samym rytmie, że dam radę go jeszcze dogonić, ale po 50 metrach wiedziałem, że tym razem się nie uda" - mówił po zawodach 26-letni Gay.
Lekkoatletom podczas mityngu na Icahn Stadium w Nowym Jorku pogoda nie sprzyjała. Zawody zostały na 40 minut przerwane z powodu burzy, a sprinterzy przed blokami stanęli dopiero po godzinie 23.
Mokra bieżnia nie przeszkodziła, a wiatr 1,7 m/s, taki sam jak we wrześniu 2007 roku w trakcie bicia rekordu świata przez Powella, pomógł Boltowi w uzyskaniu historycznego rezultatu (9,72).
"Nie myślałem o warunkach atmosferycznych, w których przyszło nam rywalizować. Nie jestem pewien, czy na suchej nawierzchni udałoby się pobiec lepiej. W mistrzostwach świata w Helsinkach (2005) za bardzo skupiłem się na tym, że jest zimno i nie potrafiłem się skoncentrować. Tym razem nie popełniłem tego błędu" - wyznał Jamajczyk.
"Trener zawsze mi wpajał, że jeśli kiedykolwiek pobiję rekord świata to nie będę musiał tego wyniku powtarzać. Nikt mi tego już nie odbierze, on jest mój. Jednak jeśli nie będę miał złotego medalu olimpijskiego lub mistrzostw świata to rekord i tak mało znaczy. On może być pobity w każdym biegu przez każdego, a tytuł ma się na zawsze" - podkreślił Bolt.
Jak zapewnił, jego koronnym dystansem pozostaje 200 metrów, na którym wystartuje po raz pierwszy w tym sezonie 12 czerwca w Ostrawie. "Na 200 metrów czuję się najlepiej".