Wiesz co jesz ? - wołowina.

Miałem okazję pogadać z ciotką ze wsi(tereny woj. Mazowieckiego) i dowiedziałem się kilku ciekawostek o wołowinie, która trafia do sklepów, może kogoś zainteresuje.

Sprawa wygląda tak - gdy krowa zdechnie, gospodarz musi zapłacić jakiejś tam instytucji 500zł, by tą zdechłą krowę zabrano.
Ale w tym momencie pojawiają się rzeźnicy, którzy biorą krowy za darmo. Ciotka mówiła, że kiedyś krowa zdychała u niej 2 tygodnie, jeszcze żywa, ale śmierdziała już podobno, rzeźnik przyjechał, zabrał.
Sprawa imo dość ciekawa i zastanawiająca. Osobiście przystopuję na pewien czas z wołowiną.

pzdr/

jak miałbym zastanawiać sie co sie dzieje z mięsem zanim trafi do sklepu ew ile jest w nim chemii zdechł bym z głodu. Dopóki nie zaszkodzi część ludzi zje np ww wołowine

no to fajne macie sklepy,mieso pewnie zawinite w gazete i sprzedawane w kiosku. -"panie niech pan to zabierze,ja tu mieso mam" cyt z Misia

jestem wychowany na kurczakach...

beef a skąd wiesz jakie Ty masz mięso?

ja jestem z w-m, to mazowieckie.

pzdr/

Teraz we wszystkim można się doszukać czegoś - to mleko szkodzi, to mięso złe bo ze zdechłych, a nie ubitych zwierząt, a to kurczaki są na chormonach. IMO trzeba podchodzić z dystansem do takich rzeczy

qrcze,wiesz staram sie kupowac u rzeznika,nie na straganach,podejrzewam,ze jakas kontrola sanepidu musi byc.zobacz co bylo po ostatniej ptasiej grypie,wykryli w mig i zniknelo,czy sie myle?a poza tym jesli by tak bylo w kazdym sklepie,tak jak to opisujesz,mielibysmy tu prawdziwa epidemie **** wie czego.

Powiem Ci szczerze ze rzadko trafiam na kawalek wolu ktory jest dobrej jakosci wg moich ocen : zapachowo/dotykowo/wzrokowo/smakowych...
Moze mi sie tylko wydaje ale jakos najczesciej jest to jakies stare mieso, chcialbym szamać prawdziwego wola ale najlepiej jednak jakos mi wieprz podchodzi obecnie.

Teraz wołowina to jest luksusowy towar, u mnie po 30 zł za kilogram, to ja dziękuję za taką przyjemność. Lepiej w dziczyznę zainwestować, bo chyba najzdrowsza. O ile nie z włośnicą A wołowinę zawsze bardzo lubiłam, zresztą kiedyś to innego mięsa nie było. Przez ten szum wokół BSE tak się porobiło, a szkoda...

Ja natomiast znam gościa, który sprzedaje owoce producentom tych całych gerberów itp. Aż dziw bierze co oni biorą do tych żareł dla pędraków.

A czego się można spodziewać? To wszystko tylko tak ładnie wygląda w reklamach, poparte badaniami patykiem pisanych instytutów. Jak to mawiał jeden mój profesor - za odpowiednie pieniądze można każde "badania kliniczne" stworzyć...

ja obstaje przy piersiach...