Czy Bruce wytrzymałby uderzenie Tysona? Zapewne nie, ale ktoś taki niby istnieje? Mój 75-kilogramowy (nietrenujący) kumpel, który po wypitce "szuka przygód", powalił jednym ciosem niejednego "steryda" na moich oczach. Skąd założenie, że Tyson nie padłby po ciosie Lee, tego nie rozumiem. Jak powiedziałem,
siła ciosu Lee nie brała się z masy, a była potężna, o czym wspomina wiele zródeł i świadków. Jeśli ktoś tu na Forum trenował kilka lat jakiś system walki, to zdaje sobie sprawę, do jak szokujących efektów może prowadzić fanatyczny, wieloletni trening. Dodajmy do tego wyjątkowej ceny talent genetyczny (Bruce miał wrodzony refleks, zawziętość i zdolność przyswajania technik, a koordynację mięśniowo-nerwową zapewniły treningi Tai-Chi, kiedy był chłopcem). Tyson zresztą także jest utalentowany genetycznie. Cóż, trening forsowny, fanatyczny, uskutecznia wielu, ale wrodzonymi warunkami "na mistrza" dysponują pojedyncze jednostki. Co do zwycięstwa Bruce'a nad Tysonem, to naturalnie nie upatrywałbym przyczyny w przewadze siły ciosu Lee, bo Tyson dysponuje co najmniej taką samą, jeśli nie większą (naprawdę respekt dla tego nieustraszonego fightera). Uważam po prostu, że Lee miał tak perfekcyjnie wytrenowany warsztat uników i bloków, że nie dałby się zwyczajnie trafić. Choćby tylko asekurując się kopnięciami, a jego nogi były niezwykle szybkie (polecam filmy na You Tube, zwłaszcza biało-czarny z pierwszego castingu). Zresztą utrzymuję, że Lee nawet nie pozwoliłby , aby walka sprowadziła się do - ryzykownego bądz, co bądz, kontaktu unik-blok-próba ciosu i czekanie na dogodny moment do uderzenia nokautującego, zwłaszcza, że Tyson słynie z nagłych, superdynamicznych wejść, w których jego pięści prawie znikają z oczu, szukając celu na ciele rywala. Bruce w pierwszym ułamku sekundy, w którym jakakolwiek luka otwarłaby się w gardzie Tysona (dodajmy, że nauczonego bronić się od pasa w górę), wystrzeliłby ciosem, którego nikt by nawet okiem nie zarejestrował, a Mike padłby jak ścięty dąb.