Po tym jak Jack Johnson znokautował Stanleya Ketchela, biała część amerykańskiego społeczeństwa nadal szukała kogoś kto byłby w stanie przywrócić im mistrzostwo świata w wadze ciężkiej. Fakt, że tytuł ten dzierży Murzyn pozostawał nieakceptowany, do tego "Galveston Giant" pokonywał z dużą łatwością kolejnych przeciwników, więc zdecydowano się sięgnąć po tajną broń. Owa broń nazywała się James Jackson Jeffries, który już przed meczem Johnsona z Ketchelem zapowiedział, że stanie w ringu naprzeciw Jacka, jeżeli ten pokona "Zabójcę z Michigan". Problem w tym, że James od 6 lat był na sportowej emeryturze...
Jeffries uchodził za najlepszego boksera wagi ciężkiej przełomu XIX i XX wieku. W 1899 roku znokautował świetnego Boba Fitzsimmonsa i zdobył upragnione mistrzostwo świata. Tytułu bronił siedmiokrotnie, walcząc z najlepszymi zawodnikami w swojej kategorii, spośród których jedynie Tom Sharkey wytrzymał pełen dystans batalii z Jamesem. W roku 1904 nie mający na swoim koncie żadnej porażki champion zdecydował się odejść na emeryturę. Jednak opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych (a przynajmniej jej białej części) tak bardzo nie podobało się to, że na tronie heavyweight division zasiada Afroamerykanin, że postanowiono namówić Jeffriesa do powrotu do zawodowego boksu i udzieleniu niedocenianemu Johnsonowi pięściarskiej lekcji.
Plan się powiódł i były mistrz zgodził się na jeszcze jedną walkę. Zapewne niemały wpływ miały tutaj pieniądze, bo "The Boilermaker'owi" za pojedynek z Johnsonem zagwarantowano kilkadziesiąt tysięcy dolarów, sumę iście astronomiczną jak na tamte czasy. Jednak zanim James ujrzał te pieniądze, musiał zacząć ostre treningi, aby zrzucić około 45 kilogramów nadwagi i rzecz jasna wrócić do formy sprzed sześciu lat.
Podczas obozu przygotowawczego Jeffries sparował między innymi z bardzo dobrym zawodnikiem Joe Choynski'im, który podobnie jak James od 1904 roku znajdował się na emeryturze. Był on jednak osobą, która mogła się bardzo przydać pretendentowi, bowiem przed laty Joe wygrał z Johnsonem przez nokaut. Jakby tego było mało, po tamtym meczu obaj bokserzy zostali aresztowani i podczas kilkunastodniowego pobyty w więzieniu prowadzili wspólne treningi. Choynski dobrze więc znał styl Jacka i jego rady miały pomóc Jamesowi w odniesieniu sukcesu. Warto też dodać, że na jednym z obozów Jeffriesa pojawili się znakomici championi i wielcy rywale sprzed lat - John L. Sullivan i James J. Corbett, a ich historyczna spotkanie, podczas którego rozmawiają, symulują walkę i ściskają sobie dłoń, zostało uwiecznione na taśmach wideo.
W czasie, gdy Johnson i Jeffries przygotowywali się do pojedynku reklamowanego jako "Walka Stulecia", promotor Tex Rickard robił wszystko, aby jeszcze bardziej wzniecić nim zainteresowanie. Ciekawy był pomysł z sędzią ringowym, z którego znalezieniem były problemy. Wśród kandydatów do tej roli Rickard widział między innymi ówczesnego prezydenta USA Williama Howarda Tafta oraz autora powieści o Sherlocku Holmesie Arthura Conana Doylea. Obaj jednak odmówili pełnienia funkcji sprawiedliwego i w końcu Tex zdecydował, że to on osobiście będzie rozjemcą w ringu. Miał to być jego sędziowski debiut.
Długo oczekiwany mecz pomiędzy czołowymi zawodnikami w historii wagi ciężkiej odbył się 4 lipca 1910 roku w miejscowości Reno w stanie Nevada. Kibice z całego kraju przyjeżdżali pociągami, aby ujrzeć w akcji dwóch wspaniałych gladiatorów, a ceny miejsc przy ringu na kilka godzin przed walką wzrosły ponad dwukrotnie. Na trybunach specjalnie na tę walkę wybudowanego obiektu zasiadło kilkadziesiąt tysięcy fanów, wśród których nie zabrakło również znakomitości ze świata boksu. Oficjalnie przedstawieni publiczności zostali między innymi Philadelphia Jack O'Brien i Jake Kilrain, którego tłum nagrodził największą owacją. W końcu pomiędzy linami ringu pojawili się też główni bohaterowie dnia. Obaj świetnie się prezentowali i o ile w przypadku będącego w szczytowej formie w swojej karierze Johnsona fakt ten nie dziwi, o tyle imponująco wyglądająca sylwetka Jeffriesa zasługiwała na owację. Wszak jeszcze kilka miesięcy wcześniej ważył ponad 300 funtów (do walki wychodził ważąc 226). Wyglądało więc na to, że James naprawdę poważnie traktuje ten pojedynek i nie marnował czasu na treningach.
Mecz rozpoczął się spokojnie i w pierwszych minutach żaden z pięściarzy nie osiągnął wyraźnej przewagi. Rozpoznawali się nawzajem, nie przeprowadzali ryzykownych ataków. Najwyraźniej zdawali sobie sprawę z tego, że przed nimi być może bardzo długa i męcząca walka, którą zakontraktowano na 45 rund. Jednak już pod koniec czwartego starcia mistrz trafił rywala mocnym prawym, najlepszym do tego momentu ciosem w tym pojedynku. Od tej pory zaczyna się kształtować przewaga Johnsona, który umiejętnie bije na ciosy na korpus oraz korzysta z prawego podbródkowego. Natomiast po 35-letnim Jeffriesie powoli zaczyna być widać efekty tak długiej rozłąki z boksem i jego kondycja dosyć kiepsko wypada na tle przeciwnika. Klęska byłego króla wagi ciężkiej wydaje się być kwestią czasu...
W rundzie piętnastej po serii trzech mocnych lewych sierpowych James po raz pierwszy w swojej profesjonalnej karierze pada na deski. Zdołał się z nich podnieść, ale natychmiast przyjął kolejne uderzenie lewą od stojącego tuż obok niego Johnsona (zgodnie z ówczesnymi przepisami, zawodnik, który posłał przeciwnika na deski nie musiał odchodzić do narożnika) i wypadł poza liny ringu. Wstać pomógł mu jeden z jego sekundantów oraz kibic, lecz Jeffries mógł już liczyć jedynie na cud. Ten, niestety dla Jamesa, nie nastąpił i chwilę później po raz trzeci wylądował na macie. Tex Rickard rozpoczął odliczanie, ale nie zdołał go już zakończyć bowiem zdecydowano się przerwać walkę. Jeffries poniósł tym samym pierwszą zawodową porażkę, a biali Amerykanie musieli po raz kolejny pogodzić się z faktem, że najlepszym zawodnikiem w wadze ciężkiej jest Murzyn. Tym razem Johnson pokonał ich ulubieńca, w którym pokładali ogromne nadzieje i którego wielu z nich uznawało za najlepszego boksera w ówczesnej historii najcięższej z kategorii pięściarskich. Czwartego lipca 1910 roku "Galveston Giant" uświadomił im, że w pełni zasługuje na tytuł, który dzierży, że jest bokserem nietuzinkowym i, wbrew temu co mówili po jego wygranej nad Tommy'ym Burnsem, prawdziwym mistrzem. Jednak poszukiwania jego pogromcy będą jeszcze trwały...
autor:Łukasz Dynowski
Pozdro
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)