Rok temu wyjechałem za chlebem do Anglii, po czym osiedliłem się w niezgorszym mieście Bristol.
Wracam dziś zmęczony i u... brudzony z pracy, w ciuchach roboczych , wychodzę z dworca kolejowego Temple Meads w Bristolu, a tam nasz "dziki" kolega - James Thompson "The Colossus" - wychodzi z taksówki i zadowolony z życia idzie sobie z torbą sprotową na plecach! Podszedłem do niego jak gdyby nigdy nic, i myśląc, że chyba pora zmienić szkiełka w oprawkach moich "gogli", pytam z niedowierzaniem:
-James, James Thompson?
A on z uśmiechem:
- Tak, to ja. Skąd mnie znasz, z Pride?
Ja na to: - Tak stary, z Pride. Oglądałem Twoje walki! Co porabiasz, jak samopoczucie?
Thompson: - Wszystko w porządeczku. Trochę odpoczywam, trochę trenuję...
- Gdzie ostatnio trenujesz, dalej w Trojan Gym? - zapytalem.
- Tak, dalej w Cheltencham (niedaleko Bristolu) - odparł Colossus.
- Kiedy jakieś kolejne walki? - zagadnąłem ostrożnie. Nie chcialem poruszać tematu ostatniej walki, bo po pierwsze - zapomniałem z kim walczył(wybaczcie, byłem zmęczony), ale wiedziałem,ze przegrał, a po drugie - w oczy rzucało się sporych rozmiarów limo pod lewym okiem, nie chciałem go drażnić, ponieważ mogłoby się to dla mnie źle skończyć (no wiecie, byłem zmęczony ;).
James odparł, iż bedzie go mozna ogladac na Cage Rage już niedługo, bo walczy tam z jakimś kolesiem (zapomnialem z kim...), z którym już kiedyś przegrał.
Na koniec życzylem mu udanego rewanżu, powodzenia w dalszych występach, po czym pozegnalismy się.
Kurde, gość jest naprawde duuuuży i robi wrażenie Jego ręka to jak moja noga! Jednakże mimo swej ogromnej postury oraz wizerunku ringowego "zabójcy" - mily i kulturalny, no i nie jest jakimś nadętym bufonem czy snobem z powodu swej sławy. Pogadał ze mną, choć wygladalem jak jakiś żul nieogolony... Pozory mogą mylić...
Szkoda, że nie mialem dyktafonu - z naszej rozmowy mógłby powstać fajny wywiad .
Co (kto) to człowieka spotyka czasami...
PS A tak poza tym, to zwolnili mnie z pracy dzis !!
A g....!