Najlepiej odejść
Pierwszy z konsultantów, chirurg ortopeda Tony Daly, wykluczył poważny uraz. Stwierdził, że Ukrainiec może walczyć w opasce usztywniającej. "Próbowałem dwa razy wyjść na ring podczas treningu, ale kolano było niestabilne" - twierdzi Kliczko, który szukał lekarzy na własną rękę. Badanie rezonansem magnetycznym wykazało, że uraz jest poważniejszy. We wtorek Kliczko przeszedł w Kalifornii operację prawego kolana, a w środę jego menedżer Bernd Boente poinformował, że mistrz kończy karierę i oddaje tytuł. "To był najlepszy moment, by odejść. Nie należę do tych, którzy biorą pieniądze i uciekają. Pieniądze nie są wszystkim. Nie mogłem sprzedać swojej reputacji" - tłumaczył Kliczko powody, dla których nie podniósł z ringu ośmiu milionów dolarów.
John Ruiz, mistrz organizacji WBA uważa, że Kliczko nie ma charakteru: "Ucieczka to dla niego naturalne rozwiązanie. Wybierał przeciwników, bał się walki z Rahmanem". Ruiz zapomniał chyba o walce Kliczki z Lennoksem Lewisem, w której Ukrainiec bił się jak lew. Prowadził u wszystkich sędziów, ale lekarz przerwał pojedynek. Twarz Kliczki przypominała wtedy posiekany befsztyk. "Przegrywałem z kontuzjami, nie z rywalami. To smutne" - mówił Ukrainiec w telefonicznym wywiadzie, już po operacji. Faktycznie, przegrał tylko dwie walki w karierze, z Lewisem i Chrisem Byrdem, obie z powodu kontuzji. Wygrał 35, z tego 34 przez nokaut.
Kiedy
Hasim Rahman dowiedział się o operacji Kliczki, przestał go krytykować. "Byłem gotów czekać, bo chciałem mu coś udowodnić" - przyznał. "Ale ja nie chciałem. Straciłem nagle motywację - odpowiedział Kliczko. - Rehabilitacja kolana potrwa minimum sześć miesięcy. Trzy miesiące musiałbym przeznaczyć na przygotowania do walki. Miałbym już 35 lat, a przecież ostatni raz w ringu byłem w grudniu 2004 roku. W sytuacji, kiedy ciało odmawia posłuszeństwa, byłoby to szaleństwem".
Wyższy i starszy
Na Ukrainie jest bohaterem, tak samo jak młodszy brat Wowa. W Niemczech rozpozna ich każde dziecko, od kilku lat próbuje ich pokochać Ameryka. Angelo Dundee już dawno nie miał wątpliwości, że królami wagi ciężkiej początku XXI wieku będą bracia Witalij i Władimir. "Mają wszystko, by panować w tej kategorii. Po dwa metry wzrostu, siłę i nokautujący cios. Mają też charyzmę, której brakuje innym" - mówił legendarny trener Muhammada Alego.
Witalij jest nieco wyższy i pięć lat starszy od Władimira. "Tak naprawdę, mam 2 metry wzrostu, a Wowa 198 cm. Dodaliśmy sobie po dwa centymetry, żeby lepiej brzmiało" - tłumaczył Witalij w rozmowie z "Rz", zaraz po tym, jak obronił pracę doktorską na uniwersytecie w Kijowie. W okularach i eleganckim garniturze, faktycznie wygląda na naukowca.
Lubi żartować, więc tego, co mówi o wzroście swoim i brata, nie można do końca traktować poważnie. Oficjalnie mierzy 202 cm, a Władimir 200 cm. Gdy idą razem, przypominają bliźniacze wieże. Ludzie nie zawsze ich rozróżniają. Witalij częściej się śmieje, żartuje i dobrze pamięta stare czasy, gdy przyjeżdżał do Warszawy, by pod okiem Andrzeja Palacza uczyć się kick-boxingu. Tłukł się dobę pociągiem lub autobusem, by stoczyć kilka sparingowych rund z Przemysławem Saletą, wówczas gwiazdą tej dyscypliny. Podczas jednego z takich sparingów Saleta złamał Witalijowi nos, ale do twardej walki go nie zniechęcił. "Już wtedy widać było, że to ogromny, naturalny talent. Zdobył mistrzostwo Europy, był mistrzem świata" - wspomina Palacz, ówczesny trener kadry polskich kick bokserów.
Dopingowa wpadka
Więcej osiągnął w boksie. W 1995 roku w Berlinie przegrał tylko z Rosjaninem Aleksiejem Liozinem i został wicemistrzem świata amatorów. Dopingowa wpadka zamknęła mu wprawdzie drogę do olimpijskiej chwały, ale otworzyła drzwi do sukcesów Wowie. Młodszy Władymir pomścił w Atlancie brata, wygrał w półfinale z Liozinem, a w finale nie dał szans potężnemu Paea Wolfgrammowi z Polinezji. Miał wtedy zaledwie 20 lat i olimpijskie złoto w kieszeni.
Niemiecki promotor bokserski Klaus Peter Kohl pierwszy podszedł do braci Kliczków i zaproponował zawodowy kontrakt. Musiał być nęcący, bo nie oponowali. Pierwsze zawodowe walki stoczyli tego samego dnia, 16 listopada 1996 roku w Hamburgu. Witalij znokautował w drugiej rundzie Tony'ego Bradhama, a Władimir w pierwszej Fabiana Mezę. W Hamburgu pokochano ich od pierwszej chwili. Nie czuli się tam samotnie, choć nie znali języka. W stajni Klausa Petera Kohla byli Artur Grigorjan i Ahmet Katiejew, a także Michalczewski i Saleta, z którymi bez problemów mogli się porozumieć. "Tygrys" Michalczewski był gwiazdą, wokół której kręciło się wszystko, a Saleta dojeżdżał często na sparingi z Warszawy. Bywało, że stawał oko w oko z Kliczkami. "Starszy zawsze miał ciężką ręką. Gdy trafił, bolało. Potwornie silny, nie znał żartów" - wspominał Saleta.
Zaczęli bywać
Szli przez zawodowe ringi jak burza. Walczyli dwa razy w miesiącu i było im mało. Cios lub dwa ciosy wystarczały na słabych rywali. Zgodnie z założeniami pierwszy po mistrzowskie tytuły miał sięgać starszy, Witalij. W październiku 1998 roku był już mistrzem Europy. Jego pojedynek z Niemcem Mario Schiesserem trwał niespełna dwie rundy. Schiesser padł na ring jak trup, choć to typ twardziela z żelazną szczęką.
Kolejnym wyzwaniem była walka o mistrzostwo świata. Witalij oddał tytuł mistrza Europy i poleciał do Londynu bić się o tytuł WBO z Herbie Hide'em, którego kiedyś na londyńskim ringu upokorzył Riddick Bowe. Tym razem miało być inaczej. Anglik trenował jak szalony i krzyczał, że urwie Kliczce głowę. W drugiej rundzie było po wszystkim. Ukrainiec machnął prawym i Hide odzyskał świadomość dopiero w szatni.
To chyba od tego czasu rozpoczęła się w Niemczech kliczkomania. Wywiady w prasie i telewizji. Udział w programach telewizyjnych, bijących rekordy oglądalności. Wyjazdy na treningi do Stanów Zjednoczonych na wspólne zgrupowania z Evanderem Holyfieldem i coraz śmielsze plany. Kliczkowie zaczęli bywać na bokserskich galach w Las Vegas i Nowym Jorku. Chętnie zapraszano ich na imprezy organizowane przez biznesmenów i polityków. W celach charytatywnych sprzedawali ciasteczka wspólnie z żoną kanclerza Niemiec, Doris Schrōder-Kopf. Zaczęto ich odróżniać i płacić coraz większe pieniądze.
Polityka ciągnie
Pierwszy z Lennoksem Lewisem walczył Władymir, ale tylko na planie filmu "Ocean's Eleven" w Hollywood. Poznał tam Julię Roberts, Brada Pitta. To on, na festiwalu w Cannes, zapoznawał brata z hollywoodzkimi gwiazdami. Mieszkają w Los Angeles, ale nie mają amerykańskiego obywatelstwa. Wcześniej nie przyjęli niemieckiego. Rodziny i przyjaciół mają na Ukrainie. Tam też chcą wrócić. Nie ukrywają swychpolitycznych sympatii. W czasie pomarańczowej rewolucji zdecydowanie stanęli po stronie lidera opozycji Wiktora Juszczenki. Witalij nie mógł wtedy polecieć na Ukrainę, przygotowywał się do walki z Dannym Williamsem, ale Władymir był obecny na ulicach Kijowa.
Teraz, gdy Witalij mówi, że jest gotów zainwestować swoją energię, siłę i doświadczenie w przyszłość, niektórzy odbierają to jako polityczną deklarację. Starszy Kliczko szybko ucina jednak spekulacje. Nie potwierdza, że już w marcu chce zaangażować się w swoją pierwszą polityczną kampanię i zmienić urzędującego od dziesięciu lat burmistrza Kijowa Oleksandra Omielczenkę. "Mam taką możliwość" - przyznaje, ale nie chce zagłębiać się w szczegóły.
Woli mówić o przyszłości Władymira: "Brat jest silniejszy i szybszy. Kiedy znów zostanie mistrzem świata, będę stał w jego narożniku. Jeden Kliczko odszedł już na sportową emeryturę, ale nazwisko jeszcze nie".
Źródło Rzeczpospolita