a w sesji to mam tak, ze tyje nie tylko z powietrza.
myslalam o kopenhaskiej, bo ta dieta kiedys bardzo mi pomogla i podkrecila przemiane materii do tego stopnia ze mimo wielkiego wysilku wkladanego w bicie rekordow kalorycznych chudlam po niej przez jakis czas. problem jest taki, ze czuje sie na niej okropnie i mam problem z dotrwaniem do konca (tylko ten jedyny raz mi sie udalo).
po 10000 roznych diet zdecydowalam sie na diete Laury P. i cwiczenia. po tygodniu nie mieszcze sie w zadne gacie. stad ta mysl o kopenhaskiej.
a przy okazji w glowce mi zaswitalo, ze moze lepsza bedzie ckd, bo raz na jakis czas mozna robic ladowania, i tym razem nie beda one oznaczac przerwania diety i poczatku obzarstwa.
pytanie do ekspertow jest nastepujace: czy mam wieksza szanse na efekty ( niestety w moim przypadku musza byc dosc szybkie bo sie zniechecam) po kopenhaskiej czy ckd? i na ktorej latwiej Waszym zdaniem wytrzymam?
blagam pomozcie bo mam caly dzien zepsuty przez te gacie:(
chce wreszcie osiagnac cialo bez tluszczu a niestety jakos mi nie wychodzi:((((
dziekuje za odpowiedz i kazda pomocna dlon.
i pozdrawiam wszystkich ekspertow, bo czytam to forum od dawna i jako przyszly lekarz medycyny ( za 1,5 miesiaca jak sesja pojdzie dobrze) zaluje ze takiej wiedzy na studiach nie mialam okazji zdobyc jak czytajac to forum:)