Ale czy ten olbrzymi, dochodowy przemyst jest tak naprawdę dla nas zdrowy? - Z punktu widzenia zasad zdrowego żywienia spożywanie soi i jej przetworów nie powinno być zalecane - komentuje lekarz nauk medycznych Krzysztof Romanowski, na co dzień zajmujący się problemami zdrowego żywienia i zdrowego odżywiania. - To, że w ostatnich latach obserwujemy nasiloną propagandę na rzecz tej rośliny, to tylko skutek zabiegów silnego /agresywnego lobby przemysłu sojowego. Jej niska przydatność do celów spożywczych jest spowodowana tym, że soja jest po prostu cięż-kostrawna z powodu zawartości tzw. substancji antypokarmowych, jak np. inhibitor trypsyny, pogarszających procesy trawienia, a także z powodu dużej koncentracji białka, większej niż w mięsie. Dopiero fermentacja soi unieczyn-nia substancje antypokarmowe. - Dlatego nie ma przeciwwskazań do używania tamari lub miso jako przypraw, choć pod warunkiem posiadania atestu ekologicznego. Sprawa atestu jest ważna, ponieważ soja jest uprawiana w sposób przemysłowy z użyciem rekordowych ilości chemikaliów rolniczych.
Wielka koncentracja białka jest korzystna przy stosowaniu soi jako paszy w tuczeniu zwierząt, ale dla człowieka jest to niekorzystne obciążanie organizmu. Dodatkowo, soja obecna na naszym rynku, to roślina poddana wielokrotnym mutacjom genetycznym. - komentuje Krzysztof Romanowski.
Tak zwane teksturowane produkty sojowe, jak proteina i z niej pochodzące kotlety sojowe, makarony, pasztety czy też mleko sojowe są wytwarzane w przebiegu wielostopniowych procesów chemicznych w kadziach i instalacjach aluminiowych, z użyciem kwasów i zasad, których resztki pozostają w produkcie.
Zatem więc zamiast sięgać po soję, lepiej sięgnąć po fasolę i soczewicę, które po pierwsze, są lepiej strawne od soi, a po drugie, ich skład lepiej odpowiada potrzebom organizmów ludzi żyjących w naszej strefie klimatycznej.
Źródło: "Detal Dzisiaj"