Wiem, że podobnych tematów jest sporo, ale nie do końca tożsamych, a i odpowiedzi nie znalazłem.
Od grudnia 2018 wziąłem się za siebie gdyż zaczynałem tatusieć, a wręcz dziadzieć. Zacząłem od prostych ćwiczeń w domu, około kwietnia przeniosłem się na osiedlowy fitness. Wówczas zaczęły się pierwsze problemy - ból lewego nadgarstka promieniujący do kciuka przy robieniu pompek. Pomogło przestawienie się na piąstki, a docelowo uchwyty.
Mój trening wyglada zawsze podobnie - 100+ pompek różnego rodzaju (szeroko, wąsko, z nogami wyżej itp.), 200+ różnych brzuchów, 100+ przysiadów z obciążeniem. Czasami domęczę się wznoszeniem hantli w przód, boki, góra (ramiona) czy na biceps. Tyle. Przed treningiem robie 10 minut na orbitreku i kolejne ok. 10 minut rozgrzewki do zagrzania, z naciskiem na szyje, ramiona, łokcie, nadgarstki, biodra i kolana. Caly trening zamykam <1h z krotkim rozciąganiem na koncu. Ćwiczę 2-3 x w tygodniu, dodatkowo 1-2 x w tygodniu gram w kosza.
Problem się zaczął w sierpniu, podczas treningów zacząłem odczuwać kłucie, ból w lewym barku podczas robienia pompek. Gdy doszło do tego, że ból pojawiał się przy różnych standardowych czynnościach - podnoszenie kubka, skręcanie kierownicy, specyficzny ruch ręką - bark potrafił ukłuć... Zrobiłem przerwę. Wyjechałem raz i drugi, po drodze angina więc też nie ćwiczyłem...
Po prawie miesiącu ruszyłem rozleniwiony tyłek. Poza kiepską formą i kondycją było ok. 25 pompek, 50 brzuszków, 25 przysiadów... 25, 50, 25... przy trzeciej serii zacząłem czuć bark, ale dokończyłem. Jednak 4 serii to już ból przeszkadzający w ćwiczeniu i co gorsza - promieniujący do nadgarstka i kciuka. Bark nie boli przy dotyku, wbijaniu palców. Mięśnie również niepospinane. Kłucie ma miejsce "w środku". Ktoś to przerabiał, jakiś pomysł? Będę wdzięczny za wszelkie wskazówki, tylko proszę nie odsyłajcie do lekarza, bo tyle sam wiem ;)