Rozpocząłem swoją przygodę z siłownią i dietą 6 czerwca i do końca lipca jestem na redukcji (zszedłem z 88.5kg do 79kg).
W sierpniu zamierzam przejść na dietę z dodatnim bilansem kalorycznym lub sierpień przepracować jeszcze na zerówce, aby organizm nie dostał szoku.
Mam pytanie odnośnie tego, czy dieta musi być dopięta na 100%? Podczas redukcji tak właśnie mam i nie zjadłem ani grama tego, czego nie powinienem.
Jak wiadomo przy tzw diecie na masę mogę sobie pozwolić na odstępstwa w ramach rozsądku. Przeczytałem kilka artykułów, a potem natknąłem sie na dział cheat meal / cheat day, który zrobił mi wodę z mózgu gdy zobaczyłem ILOŚCI wtłaczane w siebie podczas tego posiłku / dnia.
Jak to jest z tą dietą? Czy mogę sobie od tak, przykładowo idąc z narzeczoną na kawę zjeść kawałek ciasta? Budząc sie rano zjeść po prostu parówkę z bułką, bo mam smak, jako dodatkowy posiłek? Nie mówię tu o kebabach itd, ale o zwykłych rzeczach, których czasem brakuje.
No i pytanie jak powinien wyglądać taki typowy cheat meal / cheat day?
Pozdrawiam :)