W światku sportowym jestem dość nowa. Podpatruję Was tu na forum od dwóch tygodniu i się uczę ;) Od 3 tygodni jestem w fazie 'rozruchu', tj. ćwiczę w domu, a w połowie stycznia/od lutego ruszam na siłownię. Mam jednak ogromny problem z dietą..
Mam 20 lat, ważę 62 kg i mam 170cm wzrostu. Generalnie jest ok, ale chcę się pozbyć trochę tłuszczu i uzyskać ładną sylwetkę. Przeczytałam już sporo artykułów na temat żywienia (w tym 'jak jedzą ladies' itp.), jednak wciąż mam problem..
Trzymam się zasad, ale nie mogę wyrobić kalorii. Kalkulator wylicza mi 2200 kcal dziennie (85/330/65), a ja nie mogę przekroczyć 1500. Nigdy nie jadłam dużo, a moje 'boczki' brały się głównie z fastfoodów, słodyczy i słonych przekąsek. Kiedy to wszystko odstawiłam i staram się liczyć makrosy, słabo mi to wychodzi.
Przy tym moim jedzeniu 1500kcal dziennie wyrabiam całe białko (85g), węgle tak w połowie albo i mniej (150-180g) a tłuszcz zazwyczaj pół na pół (30-35g).
+ to nie jest tak, że liczę te kalorie 'bo chcę szybko schudnąć', bo wiem, że nie tędy droga. Są dni, kiedy jestem jak pacman i jem prawie cały czas (przy zachowaniu zasad zdrowego żywienia) i wtedy max. zjem 1900kcal. Są też dni, kiedy muszę się zmuszać do posiłków (jem, mimo iż nie jestem głodna) i wtedy jest 1200-1300kcal.
Czy to oznacza, że mój organizm nie potrzebuje więcej i powinnam zostać na takim pułapie, czy jednak powinnam się przełamać i jeść te 2000? Czy może powinnam zmienić ilość B/W/T?
Będę bardzo wdzięczna za wyrozumiałość, cierpliwość i wszelką pomoc :)