SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Anegdoty o dawnych mistrzach SW

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 5698

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
OloKK www.olokk.pl
Ekspert
Szacuny 122 Napisanych postów 34575 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 195972
Zginął? A nie umarł ze starości?

____________________________________________
Żenujący i żałosny OloKK, burak od "Tradycyjnych"...
"Należy być silnym jak lew, a zarazem szlachetnym jak kwiat. Poprzez trening można dotrzeć do bram niebios."- Sosai Masutatsu Oyama
"...W regulaminie SFD jest napisane, że kto jedzie na moderatorów ten ma prze**BANe..."

OLIMP ENG-PL TRANSLATOR:
2 capsules 3 times daily = 4 kapsułki 3-4 razy dziennie

http://facebook.com/olokk
http://olokk.pl  http://bng-studio.pl 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 65 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 746
Ale zachorował na cos, czy tak po prostu wziął i umarł? Nie wiesz może, ile lat dożył?

Mów łagodnie i miej przy sobie gruby kij, a zajdziesz daleko.

Mów łagodnie i miej przy sobie gruby kij, a zajdziesz daleko.

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 73 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 3033
Ja osobiście historię z pudełkiem z kanapkami (ja znam wersje z ciasteczkami manji) znam trochę inną. Co nie znaczy, że tamta jest nieprawdziwa Kto przecież to sprawdzi?
Funakoshi maszerował późnym popołudniem do odległej wioski, gdzie u stryja przebywała jego żona. Był to okres wielkich trudności ekonomicznych i Funakoshi, który przez większą część życia cierpiał biedę, niósł z sobą prawdziwy skarb - nieco ciasteczek manji (pisze o tym okresie, że jedyną słodyczą, jaką znał, była brukiew). W pewnym momencie drogę zastąpiło mu dwóch zamaskowanych rabusiów. Mieli apetyt na dobytek cenniejszy niż ciastka i z początku bardzo się rozczarowali. Po chwili jednak porzekonali się i do ciastek. Funakoshi oddał je bez sprzeciwu, w zamian za to dostał życzliwą radę, aby uważał "gdyż na tej drodze pełno jest bandytyów". W kilka tygodni później po tym wydarzeniu, na nocnym treningu u Azato i w obecności Itosu, opowiedział obu mistrzom historię, jaka mu się przydarzyła.
Wysłuchali jej w skupieniu i jakby z milczącą aprobatą. Po chwili milczenia małomówny i powściągliwy Azato zapytał - "Rozumiem, że oddałeś im wszystkie manji. Cóż w takim razie zaniosłeś żonie?" Pytanie nieco zaskoczyło Funakoshiego - spodziewał się bowiem zupełnej aprobaty swojego postępowania. Nieco skonsternowany odparł: "No cóż. Nie miałem manji, więc żonie zaofiarowałem serce przepełnione modlitwą". "Ach!" - zakrzyknął uradowany Azato - "Wreszcie zrozumiał, na czym polega karate!" Obaj mistrzowie bili się z radości po udach i cieszyli jak dzieci. Jak pisze Funakoshi, nigdy przedtem nie widział ich tak usatysfakcjonowanych.
---
Funakoshi opowiadał kiedyś Azato, że podobno kilku opryszków napadło Itosu. Walka trwała chwilę - jeszcze rano napastnicy leżeli w błogiej nieprzytomności.
- Hm, na plecach? - mruknął Azato.
- Zdaje się, że tak - odpowiedział Funakoshi.
- To nie był Itosu - zauważył spokojnie Azato. - Jeszcze nigdy nie widziałem, aby uderzony przez niego przeciwnik padł na plecy. Zazwyczaj kładą się wolno twarzą do dołu. Nigdy też nie udało mi się doczekać momentu, w którym by wstali.
---
Itosu usłyszawszy kiedyś złodzieja majstrującego przy zamku, uderzył przez drzwi i przez powstałą dziurę uchwycił włamywacza za rękę. Ten początkowo zastygł ze zdumienia, ale w chwilę później, aby uwolinić się od stalowego uścisku, począł tłuc łomem po trzymającej go dłoni. Po kilkunastu uderzeniach dobiegło go pytanie: - "Przestaniesz, czy mam cię całego wciągnąć przez tę dziurę?"

Anegdotki wziąłem z książki Jerzego Miłkowskiego "Karate".

Przy życiu trzyma mnie jedynie myśl, że już długo nie pożyję...
..:: Shotokan ::..

The voice of the warrior is calling for you...

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 496 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4333
Raziel - dzięki za fajne opowiastki.
Co do historii z oddaniem ciasteczek, to jest to po prostu inny epizod niż ten z pudełkiem kanapek, w którym Funakoshi chwycił przeciwnika za, jak to mówią, "słabiznę"
W tym drugim przypadku mistrz był już podobno bardzo stary i to może (moim zdaniem) stanowić dostateczne usprawiedliwienie dla tego czynu (nie całkiem przecież zgodnego z duchem karate ).

Nie pamiętam, ilu dokładnie lat dożył Funakoshi, ale słyszałem, że kiedy miał około dziewięćdziesięciu lat to wszyscy brali go za siedemdziesięciolatka i był z tego bardzo dumny, że tak trzyma formę i młodo wygląda

Raziel - postaram Ci sie wysłać tego całego soga, za te historyjki, ale nie wiem czy mi się uda, bo jestem tu nowy i nie mam pewności czy dobrze to robię.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 496 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4333
Wygląda jak na razie na to, że Gitchin Funakoshi zdominował ten temat.
A ja naiwnie myślałem, że to o Masutatsu Oyamie bedzie najwięcej opowiastek, z racji na dużą liczebność trenujących jego styl forumowiczów

Żeby nie było tylko o Funakoshim podrzucę coś o Motobu - może ktoś wie więcej o tych zdarzeniach?
Podobno oprócz opisanej wczesniej walki z bokserem, Motobu, zwłaszcza za młodu staczał liczne pojedynki z przedstawicielami ju-jitsu, judo, a nawet sumo. Podobno podczas walki z sumatori niechcący zadał cios, który uśmiercił jego przeciwnika. Czy ktoś słyszał coś więcej o tych zdarzeniach?
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 73 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 3033
No dzięki dzięki za soga, choć chyba nie naliczyło I jeśli chodzi o historię z ciastkami i kanapkami to zwracam honor, myślałem że to ta sama historia

No i dorzucam jeszcze dwie historyjki Tym razem już nie o Funakoshim .

Podobno kiedyś Bruce Lee jak już był sławny i bogaty, przybył do Yip Mana prosząc go o naukę, przywitał starego mistrza bez odpowiedniego szacunku i zamiast okazać pokorę, amerykańską metodą przeszedł od razu do interesów. Zaproponował podobno Yip Manowi, że za kilka lekcji wybuduje mu dom, bo ten w którym mieszka, nie jest dostatecznie wygodny, ani efektowny. Ten poczuł się urażony nie tylko jako mistrz kung-fu, ale również jako stary człowiek - dorobek jego całego życia został określony przez młokosa nadzianego dolarami z lekceważeniem. Podobnow wówczas powiedział: "W porządku, udzielę ci ostatniej lekcji. Nie wszystko można kupić za pieniądze. A teraz idź precz." Lee, którego intencje były być może najlepsze, jedynie forma ich wyrażenia nieco bezceremonialna, musiał się poczuć głęboko urażony taką odprawą...
---
"W niewielkiej wiosce, w prowincji Iga, żył niejaki Matajuro. Od dzieciństwa marzył o karierze mistrza szermierki. Jego ojciec, sterany wojnami samuraj, nie popierał tego pomysłu uważając, że Matajuro nie jest dość szybki. Jednakże wobec ciągłego molestowania i uporu chłopca wyraził w końcu zgodę na podjęcie nauki.
Matajuro trafił do znanego w okolicy mistrza szermierki - Tanami Banzo. Po wielu dniach oczekiwania doczekał się wreszcie audiencji. Banzo okazał się być skromnym i raczej małomównym człowiekiem, zatopionym we własnych myślach, sprawiającym wrażenie roztargnionego.
- Mistrzu - rzekł Matajuro po wymianie ceremonialnych grzeczności - chciałbym opanować sztukę miecza. Muszę jednak wyznać, iż mam starego ojca, któremu winien jestem opiekę w ostatnich latach życia. Przyjdzie czas, że będę musiał doń wrócić. Powiedz proszę, ile czasu zajmie mi nauka?
- Dziesięć lat.
- A gdybym... gdybym został twoim służącym... był przy tobie ciągle... pomagał we wszystkim...?
- Z trzydzieści lat chyba wystarczy... - Zamyślił się Banzo.
- Jak to? - zdumiał się Matajuro. - Wybacz Panie, lecz chyba zostałem źle zrozumiany. Chodziło mi o to, że nie będe tylko ci służył, lecz również trenował dzień i noc. Dam z siebie wszystko! Nie muszę spać ani jeść, będę bez przerwy ćwiczył! Jak długo muszę ćwiczyć przy takim natężeniu pracy?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. Banzo odwrócił się i wolno odszedł, kiedy już znikał za drzwiami, zrozpaczony Matajuro zawołał:
- Mistrzu! Ile lat?
- Siedemdziesiąt - rzucił zza drzwi Banzo. - Człowiek w pośpiechu uczy się bardzo wolno..."

Przy życiu trzyma mnie jedynie myśl, że już długo nie pożyję...
..:: Shotokan ::..

The voice of the warrior is calling for you...

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 496 Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4333
Świetna historyjka. Nie znałem jej. I z fajnym morałem
Słyszałem ostatnio coś o jakimś abonamencie, którego nie wykupiłem - może dlatego dawanie sogów mi nie bardzo wychodzi?

Słyszałem jeszcze takie:

Dwu słynnych, niezwyciężonych szermierzy (nazwisk nie pamiętam, ale jednym z nich był chyba sam Miyamoto Mushashi) wędrowało drogą. Jeden z północy na południe, drugi z południa na północ. Spotkali się na środku drogi. Przystanęli naprzeciwko siebie. Nstępnie jak na komendę jeden z nich skręcił na zachód, drugi na wschód. Nigdy więcej już się nie spotkali...

Kiedy indziej do karczmy, w której posilał się niepokonany mistrz miecza, wszedł inny szermierz, także słynny i dotychczas niezwyciężony. Ne ten widok goście zaczęli w wielkim pośpiechu opuszczać lokal, spodziewając się krwawego starcia. Jednak spanikowany karczmarz wykazał się wielkim sprytem. Szybko podszedł do dwu fechtmistrzów i wręczył im jakąś ichnią popularną, logiczną grę planszową.
Szermirze rozpoczęli rozgrywkę. Grali w skupieniu przez całą noc i żaden z nich nie był w stanie zdobyć przewagi nad przeciwnikiem. Rankiem rozjechali się zgodnie w dwie strony świata.

A teraz o karatekach:
Kiedy Yasatsune Anko Itosu był już stary, przybyła na Okinawę delegacja japońskich dostojników. Ponieważ powątpiewali oni w skuteczność tajemniczego karate, postanowiono, na wysokim szczeblu państwowym, że odbędzie się walka między ich zawodnikiem - mistrzem judo, a karateką.
Mistrz judo był młody, dziarski i przypakowany. Do walki z nim stanął natomiast staruszek Itosu - siwy i korpulentny dziadunio.
Judoka przyczaił się i zaczął krążyć czujnie wokół przeciwnika. Stojący, jak gdyby nigdy nic, Itosu obracał się jedynie wokół własnej osi tak, aby być zwróconym twarzą w jego kierunku.
Japończycy głośno szydzili ze starca, który tak mało wykazywał bojowego ducha. Podobno nawet niektórzy zebrani Okinawańczycy zaczęli podśmiewywać się z Itosu.
Nagle judoka rzucił się do ataku i błyskawicznie uchwycił Itosu. w tej samej chwili staruszek przeraźliwie krzyknął i zadał pięścią cios w splot słoneczny przeciwnika. Judoka upadł nieprzytomny.
Itosu oświadczył widzom, zaniepokojonym stanem judoki, że nie zabił przeciwnika, a jedynie obezwładnił i że widzą teraz co może zrobić karate z nieświadomym tkwiących w nim możliwości napastnikiem.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 327 Wiek 43 lat Na forum 20 lat Przeczytanych tematów 4465
Ja znam inną opowieść.

Pewnego pięknego poranka stary mistrz Shiba (nie mylić z Ueshibą?) znający dziwną (dosłownie) odmianę walki bez walki, spotkał się w swoim papierowym mieszkanku z mistrzem Yama (nie mylić z Oyamą?) twórcy mocnej odmiany "walki kopanej". Mistrz Yama słyszał o niezwykłych zdolnościach Shiby i chciał go sprawdzić.
Siedząc i popijając sake wywyższali się nawzajem.
- Potrafię tak mocno kopać, że kładę naraz trzech leszczy chińskich z knajpki "Xian Pin Peng" - stwierdził Yama
- Być może, ale trzeba jeszcze umieć trafić - skwitował Shiba
- Moje ciosy są szybkie niczym bambus w rękach zwinnej gejszy.
- Być może, lecz ciosy twe są zapewne równie niecelne jak strzał z łuku "białasa" zza oceanu
W tej chwili mistrz Yama nie wytrzymał i wyzwał mistrza Shibę na pojedynek.
Mistrz jak to on spokojnym tonem odparł: "twój umysł jest nie dość czysty, ale co tam próbuj szczęścia. Zaręczam Cię jednak, że potrafię wyczuć każdy atak i jestem w stanie Ci powiedzieć (stojąc tyłem) jaki on był"
Mistrz "walki kopanej" zdziwił się troszkę i w duchu pomyślał"Przecież to nie możliwe, nikt nie widzi moich ciosów, a co dopiero wyczuć je"
... i zaczęło się.
Mistrz Yama długo kroczył wokół rywala. Shiba stał nieruchomo, tyłem do "błądzącego brata" i cicho mówił: "Atakuj a ja odgadnę twoje zamiary"
Yama zaatakował ciosem z góry, tak jak robił to nie raz, roztrzaskując łby owieczkom (nie mylić z bykiem). Cios poszedł niczym błyskawica, był coraz bliżej, bliżej i ... trzask....
Stary Shiba z bólu rozwarł oczy, plecy przeszył mu paraliżujący cios, zdołał jednak krzyknąć:
"Shomen, Shomen to był Shomen z góry, prosty Shomen"
... i zwalił się na matę.

Mistrz Yama długo stał w osłupieniu, zszokowany, z oczami pytającymi: "Jak, jak on to wiedział, skąd wiedział, że to Shomen"
... i pomyślał "Prawdziwy z niego był wojownik, typowy fighter, przewidział ruch"

Remigius.pl - IT, e-commerce, e-marketing | Centrum-evolution.pl - centrum treningowo-dietetyczne we Wrocławiu | Serwispomp.eu - dystrybutor narzędzi Graco & Festool

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
OloKK www.olokk.pl
Ekspert
Szacuny 122 Napisanych postów 34575 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 195972
Nie zrozumiałem...

___________
"Tradycyjny"
"Olek, Kaśka dwa bratanki..."
"Należy być silnym jak lew, a zarazem szlachetnym jak kwiat. Poprzez trening można dotrzeć do bram niebios."- Sosai Masutatsu Oyama

OLIMP ENG-PL TRANSLATOR:
2 capsules 3 times daily = 4 kapsułki 3-4 razy dziennie

http://facebook.com/olokk
http://olokk.pl  http://bng-studio.pl 

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 1 Napisanych postów 418 Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 5681


No to może jeszcze trocheo Itosu, co prawda większość pochodzi z "Karate-do" ale nikt jeszcze nie pisał więc proszę:

Dużo czasu Itosu poświęcał na uderzanie w makiwarę. Był znany ze swoich szerokich barków, muskularnych ramion i twardych pięści, które powstały w ten właśnie sposób. Miał również bardzo silny uścisk, który niektórzy uważają za dar losu, a nie za wynik jakiegoś konkretnego elementu treningu. Skąd by nie pochodził, ważne że kruszył łodygi bambusa. A "Ile razy Azato nie wyzwałby go do pojedynku na ręce, tyle razy Itosu wygrywał.(...) Po kolejnej, nieuchronnej klęsce Azato zwykł mruczeć, że nigdy nie pokona Itosu, nawet gdyby użył obu rąk."

***

"Pewnego razu, gdy Itosu wchodził właśnie do restauracji w centrum Naha, jakiś młody osiłek zaatakował go od tyłu, usiłując uderzyć w plecy. Mistrz nawet nie raczył się odwrócić. Napiął jedynie mięśnie i uderzenie ześliznęło się po jego boku. W tej samej chwili prawą ręką pochwycił prawy nadgarstek napastnika i - wciąż nie odwracając głowy - wciągnął go ze sobą do wnętrza restauracji. Tam zamówił u przerażonej kelnerki posiłek i wino. Wciąż trzymając prawą ręką nadgarstek młodzieńca, upił tyczek wina z trzymanej lewą dłonią czarki i dopiero wtedy przeciągnął napastnika przed siebie i po raz pierwszy spojrzał na niego. Po chwili uśmiechnął się i powiedział: 'Nie wiem zupełnie, jaką urazę czujesz do mnie, ale napijmy się wspólnie!'"

***

"Itosu zasłynął również z innego spotkania z młodym, nierozważnym karateką. Młodzieniec ów, dumny ze swej siły i wojowniczy z natury, miał brzydki zwyczaj zaczajania się w ciemnych zaułkach i atakowania samotnych przechodniów. W końcu stał się tak zadufany w sobie, że zdecydował się na zaatakowanie samego Itosu wierząc, że mimo siły tego ostatniego uda mu się pokonać go przez zaskoczenie. Pewnego wieczora poszedł zatem za Itosu, podkradł się cicho do niego i uderzył go z całej siły w plecy. Zdezorientowany tym, że jego cios nie wywarł na ofierze żadnego wrażenia, osiłek stracił równowagę i w tej samej chwili poczuł, że jego prawy nadgarstek złapała jakaś ogromna siła. Usiłował wyrwać się przy użyciu drugiej ręki, jednak oczywiście nie udało mu się to. (...) Itosu szedł dalej, wlokąc nieszczęśnika za sobą, nie spoglądając nawet na niego. Gdy do młodzieńca dotarło już, że nie ma żadnych szans, zaczął błagać Itosu o wybaczenie.
- Ale kim ty właściwie jesteś? - zapytał miękko Itosu.
- Nazywam się Goro - usłyszał w odpowiedzi. Dopiero teraz Itosu spojrzał na niego po raz pierwszy.
- Aha - mruknął do siebie - naprawdę nie powinieneś próbować takich sztuczek ze starym człowiekiem.
Po czym wypuścił go i odszedł."

***

Podobno Itosu próbował również zapasów z bykiem - przycisnął biedne stworzenie do ziemi i trzymał dopóki byczek się nie zmęczył, wtedy go puścił.

***

Trochęinna wersja historii już podanej, tyle tylko że z uwzglednieniem nastrojów panójacych wówczas w Japonii
W 1905 r. (był to rok, kiedy w Japonii panowała bardzo nacjonalistyczna atmosfera - skutek zwycięstwa w wojnie z Rosją; Japończycy patrzyli na inne azjatyckie nacje z lekką pogardą) młody japoński policjant, judoka wyzwał go na pojedynek, uważając że będzie to dobry motyw, aby pokazać wyższość japońskiego judo nad okinawskim To-de. Trochę się jednak pomylił - pierwszym uderzeniem Itosu(wówczas miał prwdopodobnie lat 75) trafił go w splot słoneczny i zostawił leżącego na podłodze i próbującego złapać oddech.

***

No to na razie tyle by było



"My, silni i młodzi, kochamy pokój lecz to nic nie szkodzi, temu co zza płotu grozi nam skopiemy mordy, mówię wam"

"My, silni i młodzi, kochamy pokój lecz to nic nie szkodzi,
temu co zza płotu grozi nam skopiemy mordy, mówię wam"

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

San Shou 2003 mistrzostwa

Następny temat

jaka sztuka walki dla 2 metrowca?

WHEY premium