No to może jeszcze trocheo Itosu, co prawda większość pochodzi z "Karate-do" ale nikt jeszcze nie pisał więc proszę:
Dużo czasu Itosu poświęcał na uderzanie w makiwarę. Był znany ze swoich szerokich barków, muskularnych ramion i twardych pięści, które powstały w ten właśnie sposób. Miał również bardzo silny uścisk, który niektórzy uważają za dar losu, a nie za wynik jakiegoś konkretnego elementu treningu. Skąd by nie pochodził, ważne że kruszył łodygi bambusa. A "Ile razy Azato nie wyzwałby go do pojedynku na ręce, tyle razy Itosu wygrywał.(...) Po kolejnej, nieuchronnej klęsce Azato zwykł mruczeć, że nigdy nie pokona Itosu, nawet gdyby użył obu rąk."
***
"Pewnego razu, gdy Itosu wchodził właśnie do restauracji w centrum Naha, jakiś młody osiłek zaatakował go od tyłu, usiłując uderzyć w plecy. Mistrz nawet nie raczył się odwrócić. Napiął jedynie mięśnie i uderzenie ześliznęło się po jego boku. W tej samej chwili prawą ręką pochwycił prawy nadgarstek napastnika i - wciąż nie odwracając głowy - wciągnął go ze sobą do wnętrza restauracji. Tam zamówił u przerażonej kelnerki posiłek i wino. Wciąż trzymając prawą ręką nadgarstek młodzieńca, upił tyczek wina z trzymanej lewą dłonią czarki i dopiero wtedy przeciągnął napastnika przed siebie i po raz pierwszy spojrzał na niego. Po chwili uśmiechnął się i powiedział: 'Nie wiem zupełnie, jaką urazę czujesz do mnie, ale napijmy się wspólnie!'"
***
"Itosu zasłynął również z innego spotkania z młodym, nierozważnym karateką. Młodzieniec ów, dumny ze swej siły i wojowniczy z natury, miał brzydki zwyczaj zaczajania się w ciemnych zaułkach i atakowania samotnych przechodniów. W końcu stał się tak zadufany w sobie, że zdecydował się na zaatakowanie samego Itosu wierząc, że mimo siły tego ostatniego uda mu się pokonać go przez zaskoczenie. Pewnego wieczora poszedł zatem za Itosu, podkradł się cicho do niego i uderzył go z całej siły w plecy. Zdezorientowany tym, że jego cios nie wywarł na ofierze żadnego wrażenia, osiłek stracił równowagę i w tej samej chwili poczuł, że jego prawy nadgarstek złapała jakaś ogromna siła. Usiłował wyrwać się przy użyciu drugiej ręki, jednak oczywiście nie udało mu się to. (...) Itosu szedł dalej, wlokąc nieszczęśnika za sobą, nie spoglądając nawet na niego. Gdy do młodzieńca dotarło już, że nie ma żadnych szans, zaczął błagać Itosu o wybaczenie.
- Ale kim ty właściwie jesteś? - zapytał miękko Itosu.
- Nazywam się Goro - usłyszał w odpowiedzi. Dopiero teraz Itosu spojrzał na niego po raz pierwszy.
- Aha - mruknął do siebie - naprawdę nie powinieneś próbować takich sztuczek ze starym człowiekiem.
Po czym wypuścił go i odszedł."
***
Podobno Itosu próbował również zapasów z bykiem - przycisnął biedne stworzenie do ziemi i trzymał dopóki byczek się nie zmęczył, wtedy go puścił.
***
Trochęinna wersja historii już podanej, tyle tylko że z uwzglednieniem nastrojów panójacych wówczas w Japonii
W 1905 r. (był to rok, kiedy w Japonii panowała bardzo nacjonalistyczna atmosfera - skutek zwycięstwa w wojnie z Rosją; Japończycy patrzyli na inne azjatyckie nacje z lekką pogardą) młody japoński policjant, judoka wyzwał go na pojedynek, uważając że będzie to dobry motyw, aby pokazać wyższość japońskiego judo nad okinawskim To-de. Trochę się jednak pomylił - pierwszym uderzeniem Itosu(wówczas miał prwdopodobnie lat 75) trafił go w splot słoneczny i zostawił leżącego na podłodze i próbującego złapać oddech.
***
No to na razie tyle by było
"My, silni i młodzi, kochamy pokój lecz to nic nie szkodzi, temu co zza płotu grozi nam skopiemy mordy, mówię wam"