Ja jak zwykle trochę z drugiej strony. Bawię się z ludźmi w SW dobrych parę latek. To, co robię, trudno zakwalifikować jednoznacznie, ale raczej jest to bliższe sportowi i kontaktowym formom walki, niż nieco ezoterycznym rozważaniom. Dlatego też nie odrzucałbym a priori sportu i nie przypisywał mu wszystkiego co najgorsze, tak jak nie jestem zwolennikiem całkowitego odrzucenia tradycyjnych wartości. Sport to nie tylko wielki wyczyn. Widzę, jak dzieciaki przeżywają starty. Co ciekawe, praktycznie na kazdym wyjeździe na zawody zdobywają nowych znajomych. Pycha, pogarda itd. - to chyba nie wszędzie. Mimo tego wszystkiego stać ich na to, żeby przed lustrem szlifować formy albo uczyć się jakiegos pokazowego kopnięcia, które jest nie do zastosowania w walce - ale fajnie wygląda i chcą je umieć. No i OK.
A co do całej reszty, tryumfu ducha nad materią itp. - myślę, że dokładnie to samo jest u nas. Może trochę inaczej opakowane. Osobiście nie przepadam za pięknymi maksymami, za wtłaczaniem ludziom do głowy haseł, których nieraz nie pojmują, a powtarzają jak natchnieni. Wierze w to, co widzę. Wierzę w ciężki, ale rozsądnie prowadzony trening. Widzę ludzi, którzy naprawdę przeżywają SW, a nie tylko przychodzą na salę. Tak naprawdę nie ma wiekszego znaczenia, czy będzie to twardy kyokushin, czy wysublimowany shotokan; akrobatyczne
kopnięcia taekwondo czy baletowe aikido, czy też może ostre muay thai. Piosenka to uzupełnienie, ważne co śpiewak z nią zrobi. Praca na sali, godziny wylanego potu, setki i tysiące technik - to jest to, co mamy wspólne. Nie każdy będzie filozofem sztuk walki. Nie każdy będzie mistrzem świata w full-kontakcie. Ale moim zdaniem nie powinnismy odrzucać ani jednego, ani drugiego. Sztuki walki to bogaty i różnorodny świat i nie ma sensu go zubażać, ale nie ma tez sensu zamykać go w skansenie sprzed stu lat.
Na marginesie - mam taką grupę gdzie większość dzieciaków to zdeklarowani fighterzy. Niedawno po treningu, kiedy ekipa już pakowała sprzęt i zbierała się do wyjścia z sali, jeden z lepszych speców, jakich mam, zrobił sobie dla przypomnienia świeżo poznaną formę mistrzowską, jedną z bardziej efektownych w taekwondo. W miarę jak robił, na sali było coraz ciszej, ludzie przestali wychodzić, a końcówkę wszyscy obserwowali z zapartym tchem... i to mimo ich fighterskiego zacięcia :)
Gizmo
Freestyle Taekwondo
- Doradca w "Stylach Tradycyjnych"