Z gali zapamiętam pojedynek Mańkowskiego i Moksa oraz walkę Anzora. To co pokazali Waluś, Wiśnia i "zabijaka z K1" Różal to jakiś żart, więcej techniki widziałem na sparingach amatorów a nie na jubileuszowej gali organizacji, która w każdym wywiadzie podkreśla swoją zaj**istość.
Mimo wielkiego szacunku i sentymentu dla Pawła Nastuli (walka z Minotauro była pierwszym starciem MMA które oglądałem "na żywo"), obawiam się że jego występy w KSW ograniczą się do żenującego obijania emerytów i ogórów. Podobnie uważam po walce Błachowicza i Bedorfa, lepszym rozwiązaniem było dać mocniejszych zawodników i zaryzykować porażkę za cenę widowiska, niż oglądać szarpanie się z kelnerem.
Od kiedy zauważyłem zmianę trendu wśród znajomych, że po Pudzianowskim zaczęło się jechać, jaki to steryd bez kondycji i predyspozycji do MMA, a modne stało się mówienie o oglądaniu i docenianiu Mameda, który niedługo pojedzie do UFC zrobić porządek z wielkimi murzynami i Brockiem Lesnarem, zacząłem mu szczerze kibicować. Chociaż zdaje sobie sprawę, że na tą chwile w dalszym ciągu nie ma szans wygrać trzy rundowego rewanżu z Kawaguchim czy DVD, oraz że KSW nie pozwoli mu przegrać na punkty. Nie sądzę że jego walka z Grekiem była ustawiona, Christos był po prostu przeszacowany. Pijarowsko rozdmuchano historię z
sambo i mnóstwem amatorskich walk, wysoki kurs na Mario u buka też mnie pozytywnie zaskoczył.
Kolejnej transmisji PPV nie zamierzam wykupić z dwóch powodów: do końca ukrywanej absencji LeBannera i oświadczenia Glundera, że startował nie przygotowany, co zadaje kłam słowom panów K&L o znakomitym przygotowaniu przeciwnika Różala. A ja bardzo nie lubię jak ktoś mnie robi w chooja. Poza tym poźniej w nocy leciały walki Alvareza i Chaveza Juniora z Martinezem, po raz pierwszy od bardzo długiego czasu boks oglądało mi się lepiej niż MMA.