Widzę Marian, że żadna sensowna dyskusja nie ma sensu. A szkoda
Przytaczasz moje słowa, jest tam napisane m.in. "Saku był dobrym, naprawdę solidnym zawodnikiem, ale nie wybitnym, jak się go przedstawia". Czarno na białym. A Ty się upierasz, że nazywam go przeciętniakiem. Czy masz jakieś problemy z rozumieniem tekstu?
Zupełnie tak samo jak z tym obrażaniem - napisałem półżartem, że to jak jakaś mania wygląda. Ty natomiast napisałeś, że to, co piszę świadczy o mojej ignorancji - czyli nazwałeś mnie ignorantem - oraz że jest to bezsens. Teraz się zastanów kto tu kogo obraża. Ale mniejsza z tym...
Pisanie, że domagasz się ode mnie argumentów, bo sam już podałeś, podobnie jak inni (ciekawe kto taki) jest nie na miejscu. Widziałem wszystkie walki Saku i wiem, co mówię. Pisałem zarówno o jego wspaniałych zwycięstwach (np. z Jacksonem,
rodziną Gracie), jak i o porażkach. Jak bym się czepiał to i mógłbym na przykład wyciągnąć walkę z Goesem, której nie przegrał tylko dlatego, że takie były reguły (był automatyczny remis) oraz się skupić na porażce z przeciętnym Schembrim. Jednak tego nie robię, bo nie jest moim zamiarem oczernianie Saku. Właśnie chyba tego nie rozumiesz. Twierdzisz, że tu ktoś Sakurabę nazywa przeciętniakiem lub cieniasem, a gdy chcesz to udowodnić to przytaczasz fragment mojego posta, w którym jest wyraźnie napisane coś innego, wręcz przeciwnego temu, co mi przypisujesz.
Czy dla Ciebie argumentem jest to, że rzekomo „wszyscy tutaj są pełni podziwu i uznania dla jego walk”? Jeśli tak to sorry, ale się nie dogadamy, bo ja nie uznaję zasady: „większość ma zawsze rację”. Jak mówiłem, widziałem wszystkie jego walki i wciąż twierdzę, że był bardzo dobrym fighterem, do tego widowiskowym. Jego poczynania w dużej mierze ogląda się z dużą przyjemnością. Ale nie jest on takim fenomenem jak np. Fedor, Silva czy chociażby Nogueira. W ogóle nie ma porównania. O tamtych faktycznie można powiedzieć, że w pewnym czasie byli nie do pokonania, w pewien sposób wyprzedzali konkurencję o parę lat. Saku nigdy nie był nie do pokonania. Niemal zawsze walczył ciekawie i dobrze, ale nie zawsze z takim samym skutkiem.
„Spiskowe o walkach z Belfortem i Randlemanem do mnie nie przemawiają”. Żadne teorie spiskowe. Po prostu nie walczyli oni tak jak zwykli walczyć. Więc jeżeli mówimy o tym, że Saku jest wielki bo pokonał Vitora i Kevina to należy pamiętać, że to nie był ten sam Vitor, który wzbudził taką sensację w swych pierwszych walkach w UFC i który później dzielnie walczył np. z Liddelem czy Eastmanem, ani to nie był ten sam Randleman, który zasłużył sobie na przydomek „The Monster”. Vitor owszem dominował na początku walki, a potem…coś się stało…nie wiem co to było. Kompletnie przestał istnieć, walczył beznadziejnie, właściwie unikał walki. Randleman zaś był w tym starciu jakby mu ktoś powiedział, że ma nie robić krzywdy Japończykowi i ogólnie bez energii. Nie węszę tu spiskowej teorii, bo dla mnie dość prawdopodobne jest to, że np. z Randlemanem to była ustawka Saku był wówczas w sytuacji, gdy z ostatnich 4 walk wygrał tylko jedną i to ze słabym Arsene’m. Dostał od Crocopa i Silvy i miał tę wpadkę z Schembrim. Gdyby znów przegrał to nie przedstawiałoby się to zbyt dobrze dla niego. Dlatego znaleźli mu dobrego przeciwnika i załatwili zwycięstwo – tak ja to widzę. Na „legendzie Sakuraby” zbijało się niezłe kokosy, a to jest biznes. Po walce z Kelvinem Saku walczył z Rogerio i przegrał. Co by było, gdyby i z Randlemanem oberwał? W ostatnich 6 walkach miałby bilans 1-5 i wygraną tylko nad słabym oponentem. Nikomu by to na dobre nie wyszło. Ale mniejsza z tym. Dla Ciebie to mogło wcale tak nie być (w sumie tak być nie musiało, ale to wszystko razem naprawdę może zastanawiać…).
Nie obrażam Cię i nie „odbijam piłeczki”. Ten drugi zarzut jest niepojęty – przecież to ja pierwszy tu postawiłem kontrowersyjną tezę odnośnie Japończyków i Sakuraby! Ja już argumenty podałem, ale mogę dalej toczyć tę dyskusję. Pragnę jedynie, by była ona toczona racjonalnie, sensownie, bez zbędnych ataków personalnych i z odrobiną dobrej woli. Właśnie ta ostatnia jest bardzo ważna, bo jeśli ktoś przekręca moje słowa to znaczy, że nie jest gotów prowadzić uczciwą dyskusję. Oczywiście to może też wynikać z nieuwagi, jakiegoś przeoczenia. Ale wolałbym by to nie następowało w dalszym toku wymiany zdań, bo to do niczego dobrego nas nie zaprowadzi.