mam problem z odżywianiem, a jako że tu jest sporo myślicieli to proszę o pomoc.
Sytuacja wygląda tak - mam 24 lata, 178cm, niecałe 70kg wagi, typ budowy definitywnie ektomorfik.
Od paru lat mam problemy z odżywianiem, objawy podobne do anoreksji, pomimo głodu nie mam apetytu ani ochoty do jedzenia, dodatkowo dochodzą częste zgagi oraz uczucie napchania, pomimo głodu, podejrzewam że mam również zakwaszony organizm. Problemy te prawdopodobnie wynikają z powodu moich nawyków żywieniowych. Mianowicie od kilku lat, około 6, jem dużo produktów przetworzonych tj. mrożone pizze, keczupy, gotowe sosy ze słoika, gotowe panierowane i przyprawiane mięsa ze sklepu, pepsi - to tak na szybko podane produkty. Mało tego moja dieta codzienna wygląda mniej więcej w ten sposób - rano płatki z mlekiem, w pracy sklepowy sandwich/obiad z baru (brytyjskie żarcie, głównie syf tj. frytki + tłuste mięso), po pracy kanapki chleb+szynka+ser+keczup, jakaś czekolada/ciastka, znowu kanapki z tym samym lub mrożona pizza. Tak wygląda 90% mojego tygodnia, głównie z tego powodu, że nic innego nie bardzo potrafię wcisnąć/nie mam ochoty/nie mam apetytu. Nieraz kończy się w ten sposób, że po pracy nie jem absolutnie nic i głoduję bezsilny aż do rana.
Od dłuższego czasu mam już tego serdecznie dość, niejednokrotnie zmagam się ze zgagą, która nie pali mnie w gardle tylko w przełyku na wysokości mostka oraz w brzuchu, trzyma mnie tak parę godzin.
Powiedziałem sobie dość - czas coś z tym zrobić, zanim zaczną się prawdziwe problemy. Najlepszym rozwiązaniem byłoby pójść do lekarza, lecz mieszkam w UK, nie bardzo wiem jak tutaj opisać dobrze swój problem, żeby mnie zrozumieli, bo mimo wszystko musiałbym poprowadzić dłuższą i dość konkretną konwersację z lekarzem, żeby mnie zrozumiał i faktycznie pomógł.
Dodatkowo niestety moje zdolności kulinarne są bliskie zeru. I to takiemu zeru, ze nawet sosu żadnego do mięsa nie potrafię zrobić.
Co chciałbym zrobić - na początku ułożyć dietę, głównie zasadową (chyba), która pomoże mi się uporać z zakwaszeniem organizmu i zgagami, która będzie pozytywnie oddziaływała na układ trawienny i ogólnie na organizm, coś zdrowego po prostu i jednocześnie, żeby pasowała pod trening FBW nakierunkowany na robienie masy.
Od razu mogę powiedzieć jak wygląda start, bo już podchodziłem do tematu niejednokrotnie - układam dietę, przez tydzień jest ok, jem wszystko jak trzeba, chodzę nażarty jak bąk, humor mi dopisuje, w tydzień nabieram 2-3 kg i... po mniej więcej tygodniu zaczynają się problemy. Odechciewa mi się jeść głównie na myśl, że znowu muszę jeść to samo co wczoraj, pojawia się uczucie napchania/przepełnienia nawet kiedy jestem głodny, to nie potrafię w siebie wcisnąć jedzenia, bo robi mi się odruch wymiotny, w efekcie nie jem nic do końca dnia, niejednokrotnie towarzyszy mi przy tym zgaga.
Nie mam pojęcia jak układać dietę, aby była hmmm.... lekko strawna? smaczna, naprawdę łatwa w jedzeniu no i tak jak pisałem, działała korzystnie na układ trawienny i miała odczyn zasadowy, jeśli takowy jest faktycznie potrzebny. Rozkładam już ręce, bo takich typowych diet na masę próbowałem zaczynać już około 4-5 razy, zawsze z takim samym skutkiem. Próbowałem też kontynuować uczęszczanie na siłownię pomimo niedojadania, ale było to tragiczne w skutkach - absolutny brak chęci do treningów nawet podczas ćwiczenia, absolutny brak siły do ćwiczenia/zalewanie się ogromnie potem, absolutny brak humoru, chęć spania 24h.
Może Wy panowie coś mi tu pomożecie, coś zaradzicie w tym temacie, bo chciałbym w końcu funkcjonować jak normalny człowiek, bo przez to odżywianie cierpi również moja psychika. Nie mam żadnych przeciwwskazań do żadnych pokarmów, ale też rzeczy ciężkie do zjedzenia typu owsianka z mlekiem są dla mnie raczej nie do przełknięcia na co dzień, stracę po tym apetyt momentalnie.
Tak więc dla jasności cel: lekkostrawna, smaczna, dobrze oddziaływująca na układ trawienny, w większości zasadowa dieta nakierunkowana na masę pod trening FBW, ALE MASĄ SIĘ NIE SUGERUJCIE! Chodzi mi o to, żebym w końcu jadł normalnie i miał siłę codziennie!!