Potem cwiczylem w Radisonie, bo myslalem, ze jest ok, ale pedalstwo opanowalo ten klub tez. Nie mozna zrobic sobie bialka w szatni, bo zaraz sie dosiadaja panowie, ktorzy proponuja, ze stawaiaj w lobby drinka.
Co mysliscie o silowni w Hayacie ? Wydaje mi sie ok, jest parking podziemny i z karnetem dostaje sie gratisowe kupony na lunch. Nie ma tam bydla i pedaly podobno jeszcze tam nie dotarly. Jest barek, fajna obsluga, mozna o 5:00 rano byc na treningu i w szawce miesci sie marynarka bez skladania na pol.
A moze ktos mi polecic jakas silownie w Warszawie, gdzie da sie pocwiczyc i nie meczyc obecnoscia cieplakow ? Moge na ten cel przeznaczyc do 10tys zl rocznie.
Tury zostawily mnie na porzarcie sepom.