MKL walczył o kwalifikację Czerwińskiego
Po zakończonych w niedzielę mistrzostwach Polski szefostwo Polskiego Związku Lekkiej Atletyki przedstawiło skład kadry na Pekin - 42 kwalifikacje indywidualne i 22 zawodników w składach sztafet.
Dodatkowo 9 nazwisk znalazło się na "liście warunkowej" - chodzi o lekkoatletów, którzy legitymują się wynikami na poziomie tzw. minimum B (IAFF), a w najbliższych dniach będą mieli okazję powalczyć o lepsze rezultaty. Ważnym kryterium było też posiadanie minimum A w roku ubiegłym (międzynarodowe przepisy dopuszczają możliwość startu takich sportowców na igrzyskach). W poniedziałek dokumenty PZLA zostały przedstawione w Ministerstwie Sportu oraz na posiedzeniu sztabu Polskiego Komitetu Olimpijskiego. 20 lipca ma zostać ustalony ostateczny skład reprezentacji, trzy dni później lista wszystkich polskich olimpijczyków trafi do MKOL.
Przedstawienie grupy "dopuszczonych warunkowo" lekkoatletów wywołało jednak duże kontrowersje. Przede wszystkim dlatego, że terminy na uzyskanie kwalifikacji podczas najbliższych mityngów są różne dla różnych sportowców. A kryteria doboru nieprecyzyjne.
Najwięcej czasu mają Lidia Chojecka i Ewelina Sętowska-Dryk, które otrzymały szansę uzyskania minimum jeszcze podczas mityngu... 26 lipca. Na listę uczestników igrzysk PZLA chce wpisać je w ciemno.
- Skreślić zawsze możemy, dopisać po 23 lipca już nie. Wzięliśmy pod uwagę różne okoliczności, które utrudniły tym zawodniczkom uzyskanie minimum olimpijskiego, także kontuzje - tłumaczyła Irena Szewińska, prezes PZLA. - W ubiegłym roku osiągały wymagane przy kwalifikacjach rezultaty, przepisy IAAF dopuszczają możliwość zgłaszania zawodników w oparciu o wyniku z poprzedniego sezonu.
To wywołało burzę wśród działaczy i dziennikarzy na konferencji po zakończeniu MP, bo w takiej samej sytuacji jest np. tyczkarz MKL Przemysław Czerwiński. On jednak musi uzyskać minimum do 14 lipca!
- Dlaczego nie ustalono jednego terminu dla wszystkich? I dlaczego nie daje się szansy zawodnikom, którzy są najlepsi w kraju, mają minimum B i mogą za kilka dni osiągnąć wyśrubowane minimum A? - pytał rozgorączkowany trener Wiaczesław Kaliniczenko. I przypominał, że Czerwiński też w zeszłym sezonie odniósł poważną kontuzję (złamał rękę podczas treningów na MŚ w Osace).
- Jak porównać wyjątkowo łagodne wymogi w tyczce kobiet, gdzie minimum [4,40 m - red.] da 16.-18. miejsce, do wysokości 5,70, która powinna zagwarantować ścisły finał olimpijski w rywalizacji mężczyzn? - pytał retorycznie Norbert Rokita, menedżer Moniki Pyrek.
Podobne - "niesprawiedliwe" zdaniem trenerów i działaczy - kryteria dotyczą również innych konkurencji, choćby maratonu. Przedstawicieli MKL, który reprezentują Pyrek i Czerwiński, z oczywistych powodów najbardziej interesuje tyczka.
- Jeśli nie mamy lepszego zawodnika w Polsce, powinniśmy robić wszystko, by pojechał na igrzyska. W zeszłym roku regularnie skakał 5,70, osiągnął też 5,80, co może dać nawet olimpijskie podium. Przecież nie wiemy, jak będzie przebiegał konkurs - przekonywał Kaliniczenko.
- Ten chłopak ma wielki potencjał, nawet na medal olimpijski, jeśli nie w Pekinie, to w Londynie - dodawał Paweł Bartnik.
Prezes MKL nie krył emocji, choć podczas mistrzostw Polski pełnił rolę gospodarza i walcząc o Czerwińskiego czuł się niezręcznie.
- W pewnym sensie jestem opiekunem Przemka, ale powiem coś jako historyk - podczas igrzysk często zdarzały się takie sytuacje, że sportowiec powołany w ostatniej chwili, trochę na kredyt, osiągał wielki sukces. Nie pamiętam większej radości niż po złotym medalu Wojciecha Fortuny, a on przecież też miał nie jechać, bo był zaledwie 22. w Turnieju Czterech Skoczni. Podobnie było z Jackiem Wszołą czy Markiem Plawgo - przypominał Bartnik.
- Nawet wielki Siergiej Bubka jechał na mistrzostwa świata dzięki wstawiennictwu trenera. I przywiózł złoty medal - dodał Kaliniczenko.
Na sformułowanie, że "Czerwiński będzie Fortuną polskiej lekkoatletyki" przedstawiciele Zarządu PZLA zareagowali życzliwym uśmiechem, ale jednocześnie przywołali kilka ważnych argumentów.
- Zasady kwalifikacji były uzgodnione już wiele miesięcy temu, zarówno minima, jak i terminy - podkreślała Szewińska. - Trenerzy zachowują się tak, jakby chcieli zmieniać zasady w trakcie gry. Przecież te dodatkowe starty dla zawodników z listy warunkowej też były konsultowane.
- Prosiliśmy o kilka dni więcej, bo myśleliśmy, że 6 lipca to ostateczny termin. Przemek ma startować 9 i 12 w Niemczech. Teraz okazuje się, że niektórzy mają czas do 20, a nawet 26 lipca. To nie fair - ripostował zdenerwowany Kaliniczenko. - Jeśli problemem są pieniądze na wyjazd do Chin, to my sami pokryjemy koszty podróży Przemka. Brak kwalifikacji najprawdopodobniej oznacza koniec jego kariery. Do tego dopuścić nie możemy!
Działacze MKL walczą o Czerwińskiego z wielkim zaangażowaniem, mając świadomość, że mistrz Polski w skoku o tyczce ma realne szanse na olimpijski finał. W tej sytuacji najkorzystniejszym rozwiązaniem byłoby dopuszczenie zawodnika na podstawie minimum B, bez względu na wyniki w najbliższych mityngach (jutro startuje w Karlsruhe). Tak uczyniono w przypadku Marcina Starzaka (AWF Kraków), który podczas szczecińskiej imprezy uzyskał znakomity rezultat w skoku w dal (8,20), jednak warunki pogodowe (wiatr 2,3 m na s) nie pozwoliły uznać tego wyniku za "olimpijski". PZLA nie chce, by ten wyjątek otworzył furtkę dla pozostałych.
- Obawialiśmy się tego, że przedstawiciele innych konkurencji będą powoływać się na ten precedens. A przecież nie chodzi tylko o to, by pojechało jak najwięcej zawodników, tylko o wyniki, szanse medalowe - argumentowała Szewińska.
- Jeśli my nie będziemy wspierać swoich mistrzów, to kto? Nie wysyłajmy nikogo na siłę, ale nie zamykajmy drogi przed sportowcami, którzy mają duże szanse na sukces podczas igrzysk - przekonywał Kaliniczenko i działacze MKL.
Kadra PZLA na Pekin
Kobiety: Daria Korczyńska (100 m), Marta Jeschke (200 m), Monika Bejnar (400 m), Sylwia Ejdys i Anna Jakubczak-Pawelec (1500 m), Monika Drybulska i Dorota Gruca (maraton), Aurelia Trywiańska-Kollach (100 m ppł), Anna Jesień (400 m ppł), Wioletta Frankiewicz i Katarzyna Kowalska (3000 m z przeszkodami), Joanna Wiśniewska, Wioletta Potępa i Żaneta Glanc (dysk), Krystyna Zabawska (kula), Kamila Skolimowska, Anita Włodarczyk i Małgorzata Zadura (młot), Urszula Piwnicka i Barbara Madejczyk (oszczep), Anna Rogowska, Monika Pyrek i Joanna Piwowarska (tyczka), Karolina Tymińska i Kamila Chudzik (siedmiobój), Sylwia Korzeniowska (chód na 20 km), Daria Korczyńska, Ewelina Klocek, Joanna Kocielnik, Marta Jeschke, Dorota Jędrusińska (4x100 m), Anna Jesień, Monika Bejnar, Grażyna Prokopek-Janacek, Jolanta Wójcik, Izabela Kostruba, Agnieszka Karpiesiuk (4x400 m). Mężczyźni: Dariusz Kuć (100 m), Marcin Jędrusiński (200 m), Daniel Dąbrowski (400 m), Marcin Lewandowski i Paweł Czapiewski (800 m), Arkadiusz Sowa i Henryk Szost (maraton), Artur Noga (110 m ppł), Marek Plawgo (400 m ppł), Tomasz Szymkowiak (3000 m z przeszkodami), Piotr Małachowski (dysk), Tomasz Majewski (kula), Szymon Ziółkowski (młot), Igor Janik (oszczep), Marcin Starzak (w dal), Michał Bieniek (wzwyż), Rafał Augustyn i Jakub Jelonek (chód na 20 km), Grzegorz Sudoł, Artur Brzozowski i Rafał Fedaczyński (chód na 500 km), Marcin Jędrusiński, Dariusz Kuć, Marcin Nowak, Robert Kubaczyk, Łukasz Chyła i Kamil Masztak (4x100 m), Piotr Klimczak, Rafał Wieruszewski, Piotr Kędzia, Piotr Wiaderek, Kacper Kozłowski, Daniel Dąbrowski, Marek Plawgo i Marcin Marciniszyn (4x400 m).
Jeszcze mają szanse
Przemysław Czerwiński (tyczka), Bartosz Nowicki (800 lub 1500 m), Małgorzata Pskit (płotki), Teresa Dobija (skok w dal), Marcin Chabowski (3000 m z przeszkodami), Anna Rostkowska (800 m), Ewelina Sętowska-Dryk (800 m), Lidia Chojecka (1500), Małgorzata Trybańska (skok w dal, trójskok).
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
moderator sprinterek