Boruta: "Nie ma czegos takiego jak punkty witalne. To mit. Jedyne punkty witalne jakie istnieja to takie jak szczeka, spol i im podobne..."
W 1997 roku uczęszczałem na kurs akupunktury (podstawy podstaw - 13 m-cy)w Instytucie w Beijing i nie zgodze sie Pawle z Twoją opinią.
Otóż istnieją takie punkty na ciele człowieka, których UMIEJĘTNE "pobudzenie" powoduje bardzo nieprzyjemne skutki. Odpowiedni punktowy ucisk np. na punkt Fengfu powoduje natychmiastową utratę świadomości, a po ocknięciu się bardzo nieprzyjemne odczucia. Jest naprawdę wiele takich punktów, których ucisk może spowodować zatrzymanie krążenia, paraliż mięśni oddechowych, paraliż kończyn.
Ale żeby to zadziałało konieczne jest spełnienie kilku warunków:
1. Musi to robić ktoś kto NAPRAWDĘ się na tym zna (np. nasz wykładowca, który "dał mi to odczuć" od 46 lat zajmuje się akupunkturą i akupresurą, oprócz tego ćwiczy tai chi)
2. Należy BARDZO dokładnie i umiejętnie pobudzić punkt
3. Aby najlepiej "dotrzeć" do punktu ciało powinno być rozluźnione
Z tym co Paweł pisałeś, że w walce zastosowanie tego to bajka zgadzam się z Tobą w 100%.
Pytaliśmy zresztą naszego nauczyciela o zastosowanie tych "sztuczek" w realnej walce... Powiedział że niestety nie jest to przydatne na przeciwniku który jest cały czas w ruchu, pracują mięśnie, ścięgna itp. Owszem, jak ktoś podejdzie z tyłu, przeciwnik nie zauważy i uderzysz punktowo w któryś z tych punktów (zakładając że się trafi...) to skutki mogą być takie jak opisałem wyżej. Ale trudno wymagać od przeciwnika w "prawdziwej walce" żeby położył się nieruchomo i czekał aż go odpowiednio "załatwimy"
Kolegom którzy wierzą że tylko dzięki "magicznym chińskim sztuczkom" typu ninja wygrają któreś z prestiżowych zawodów, polecam mniej chińskich filmów.
)
Pozdrawiam.
Andrew