Kilka miesięcy temu miałem okazję odwiedzić jedną z nowo otwierających się szkół Kung-Fu. Instruktor, chcąc zgromadzić wokół siebie grupę przyszłych ćwiczących, opowiadał różne historie z życia szkoły, w której do tej pory się uczył. W pewnym momencie zaczął opowiadać o innych nauczycielach prowadzących różne szkoły walki, niewiele owijając w bawełnę wszystkim po kolei oberwało się (mi także). Trochę się zdziwiłem, biorąc pod uwagę fakt, że pierwszy raz na oczy tego człowieka widziałem. Później, z licznych opowiadań tego instruktora wywnioskowałem, że pierwszym nauczycielem jego był mój sifu (sifu Thang), któremu również wcześniej się dostało. Cóż, pomyślałem, „zły to ptak, który własne gniazdo kala". Sądzę, że nie ma większych lub mniejszych sifu, natomiast jest jeden, u którego właśnie się uczę. Tak samo jak nie ma lepszych lub gorszych systemów walki. Wygrana lub przegrana podczas pojedynku zależy wyłącznie od trenującego dany styl walki. Nie można także zapominać, że wielu z tych, którzy przychodzą do naszej szkoły od nas po raz pierwszy słyszą o danym systemie. Sądzę, że trzeba zwracać uwagę na to co i w jaki sposób się przekazuje. Owszem, liczne problemy występują także i w świecie sztuk walki, lecz to nie one powinny stać się przedmiotem zainteresowania dla przyszłych adeptów.
Innym problemem jest, że ci którzy podjęli się „trudu" przekazywania określonej tradycji zapominają często o relacjach jakie winny panować między ćwiczącymi w danej szkole (a szkołę walki przede wszystkim tworzą ćwiczący w niej).Istotna jest tutaj postawa pokory i oddania dla szkoły, szacunku dla współćwiczących, mistrza i tradycji. W tym momencie chciałbym zwrócić uwagę na dwulicowość postawy, a mianowicie gdy uczeń przychodzi do szkoły nakłada się na niego obowiązek wykonywania pewnych gestów, ukłonów. Czynności te są dla niego niezrozumiałe, kłócą się z posiadanym dotychczas światopoglądem. Wraz z upływem czasu często są to dalej nic nie znaczące gesty. Ale nie należy też nadmiernie naciskać na ucznia. Pamiętajmy, że etykieta obowiązująca w szkołach Kung-Fu, choć jest ważna to przecież nie jest najważniejsza. Nie od niej powinno zaczynać się naukę sztuk walki. Jak już pisałem ważne jest to co adept Kung-Fu myśli, to co czuje, a postawa zewnętrza sama z czasem w odpowiedni sposób się ukształtuje. Bardzo często zapomina się o tym, że nauczyciela i ucznia winna łączyć szczególna więź. W tradycyjnej chińskiej szkole młody człowiek, który przyjmowany jest na ucznia jest także przyjmowany do grona rodziny mistrza. Jest po prostu usynawiany. Brak zaufania i postępów w nauce u uczniów to wynik traktowania, ze strony instruktora, szkoły wyłącznie jako sposobu zarobkowania. Sami „mistrzowie" najczęściej zamiast na sali wśród swoich uczniów widnieją na stronach kolorowych czasopism i plakatach obłożeni licznymi trofeami.
Czy to jest ten obraz, który możemy najczęściej zauważyć obserwując dzisiejszy świat sztuk walki? Wydaje się, że tak. Dziwny podział ze względu na kolory pasów (w klasycznym okresie rozwoju Kung-Fu były dwa kolory pasów: ten który nosił uczeń i ten który nosił sifu - stąd była jedna relacja występująca między uczniem a nauczycielem, więź wynikająca z obopólnego oddania i szacunku; inny podział nie wchodził w grę), podejście sportowe do samej sztuki walki, rywalizacja sportowa obłożona tysiącem przepisów, nakazów i zakazów to dalszy ciąg problemów, o których wyżej pisałem.
Prawdą jest, że gdyby Chow Loong (twórca systemu Chow Gar), czy wielu innych dawnych mistrzów zobaczyło dzisiejsze współzawodnictwo sportowe Kung-Fu, uznałoby to za dżentelmeńską rozmowę dwojga znajomych. Dawne walki były toczone na śmierć i życie. Zazwyczaj dwóch zaczynało walkę, zaś jeden ją kończył. Sztuki walki uczono się, aby chronić się przed napaścią, chronić zdrowie swoje i innych. Nie do pomyślenia było wyjawienie tajemnic szkoły komuś z poza niej. Za takie przewinienie, taki delikwent często karany był śmiercią. Oczywiście trudno jest dzisiaj wymierzyć komuś karę śmierci za wyjawienie sekretów szkoły, lecz sądzę, że owa tradycja mimo rozwoju etyki, mimo moralności zachodniej jest nadal aktualna. Nadal aktualnym jest powiedzenie „zły to ptak, który własne gniazdo kala".
Dyskusja pomiędzy tradycją a nowatorstwem trwa nadal. Oby z dobrym skutkiem. Ostatecznie chodzi o to, aby uczynić odpowiedni użytek z tego co otrzymamy, czego się nauczymy. Może to paradoksalnie zabrzmieć, ale ostatecznie dyskusja o zrozumienie świata sztuk walki jest dyskusją o zrozumienie świata w którym żyjemy. Jak powiedział jeden z największych wojowników 20-tego wieku Morihei Ueshiba „powinniśmy czynić takie zmiany które prowadzić będą do uszczęśliwienia całego świata".
Artykuł zaczerpnięty ze strony: www.chowgar.org