To jest najlepszy scenariusz jaki mogłem sobie wyobrazić. Ambitny, ciężko pracujący i utalentowany Adamek zdobył mistrza i ma prawo być dumny z siebie. Szczerze mu gratuluję i mam nadzieję, że to dopiero początek już wspaniałej kariery.
A co do Gołoty to cieszę się nie mniej, bo zawsze uważałem go za zwykłego prymitywa, który żadnego wielkiego pojęcia o prawdziwej bokserce nie ma. I ta walka to pokazała jak chyba żadna inna dotychczas (chociaż lekcja jakiej udzielił mu niegdyś Lennox Lewis to był dość podobny przypadek). Przyjrzyjcie się co robi ten gość tuż po gongu - idzie krok do przodu i...zaraz staje jak wryty trzymając ręce wysoko w pozycji obronnej. I to jeszcze zanim Brewster wyprowadził jakikolwiek cios! Ja nie wiem co on sobie wyobrażał...może myślał, że Brewster będzie sobie stać spokojnie, albo kiwał się w miejscu jak ten patałach Ruiz i że będzie mógł spokojnie go trafiać. No bo przecież Andrzejek miał mieć "przewagę techniczną"....hahahaha...śmiechu warte. Technik to może i z niego jest, ale co najwyżej budowlany. No a ten niedobry Lamon postanowił po prostu boksować, zapewnić ciekawą walkę, w której zawodnicy wymieniają ciosy zamiast się macać. No jak on śmiał?!
Żenada do entej potęgi. I bardzo się cieszę, że już nigdy nie zobaczymy Gołoty w ringu. On sobie oszczędzi kolejnego obciachu a my nie będziemy się musieli wstydzić za "naszego narodowego bohatera", bo za takiego go wszyscy, szczególnie ci z prasy, uważali od pojedynków z Riddickiem Bowe. A i tak wszyscy niedługo o tym zapomną, tak jak ochoczo zapomnieli o tym, co się stało w walkach z Lewisem czy Tysonem. Ale obym się mylił!