Witam wszyskich! W ten sobotni wieczor chcialbym Wam opowiedziec dosyc nieprzyjemna historyjke jaka mi sie dzis przytrafila.
Zaczne od tego ze nie mieszkam w Polsce, tylko w Slowenii(nie Slowacji:) Wracalem sobie wieczorkiem z kumplem do domu. Mielismy sie zatrzymac na papieroska i jechalismy sobie spokojnie dluga dosc ciemna ulica(obaj mieszkamy na osiedlu "domkow jednorodzinnych"). Ulica byla kompletnie pusta, wiec ja jechalem na jej srodku. W pewnej chwili zobaczylem ze za nami jedzie samochod wiec szybko zjechalem na chodnik(tam gdzie jechal moj kumpel). Po tym manewrze samochod przyspieszyl i zwolnil przy nas. Siedzialo w nim dwoch typow, ktozy nie wygladali ciekawie. Pasazer otwozyl okno i zanim zdazyl cos powiedziec powiedzialem "przepraszam", on nie zwazajac na to co powiedzialem zaczal mnie wyklinac
A ja niestety znizajac sie do jego poziomu pokazalem mu znany obrazliwy gest. Chwile po tym musielismy przejechac skrzyzowanie i kolesie przyspieszyli i potracili mnie
Na szczescie nie spadlem z roweru i jechalem dalej, kolesie znowu przyspieszyli i jeden z nich (wyjmujac cos na ksztalt pistoletu(pewnie to byl straszak, ale nigdy nic nie wiadomo) zapytal sie mnie czy mam dosc zycia na co ja odpowiedzialem, za nie i zeby sie uspokoili. Nie chcieli mnie posluchac, wiec skrecilismy na osiedle studenckie ktore mijamy w drodze do domu a oni na szczescie tam juz nie mogli wjechac(jest szlaban) i szczesliwie wrcilem do domu:) Wedlug mnie nie powinno sie zgrywac twardziela, jak sie jest na rowerze,(nawet z kolega)i obok was jedzie czarne Audi, i kolesie cos do was burkaja. Nawet jesli jest to twoja wina(ja jechalem na srodku ulicy). Mam nadzieje ze nie zanudzilem was ta historyjka, ale po prostu chcialem sie z kims podzielic tym bardzo nieprzyjemnym wydazeniem. Peace...
"Najlepsza ze szkól bylaby ta, ktora by uczyla nie bac sie smierci
Zaczne od tego ze nie mieszkam w Polsce, tylko w Slowenii(nie Slowacji:) Wracalem sobie wieczorkiem z kumplem do domu. Mielismy sie zatrzymac na papieroska i jechalismy sobie spokojnie dluga dosc ciemna ulica(obaj mieszkamy na osiedlu "domkow jednorodzinnych"). Ulica byla kompletnie pusta, wiec ja jechalem na jej srodku. W pewnej chwili zobaczylem ze za nami jedzie samochod wiec szybko zjechalem na chodnik(tam gdzie jechal moj kumpel). Po tym manewrze samochod przyspieszyl i zwolnil przy nas. Siedzialo w nim dwoch typow, ktozy nie wygladali ciekawie. Pasazer otwozyl okno i zanim zdazyl cos powiedziec powiedzialem "przepraszam", on nie zwazajac na to co powiedzialem zaczal mnie wyklinac

A ja niestety znizajac sie do jego poziomu pokazalem mu znany obrazliwy gest. Chwile po tym musielismy przejechac skrzyzowanie i kolesie przyspieszyli i potracili mnie

Na szczescie nie spadlem z roweru i jechalem dalej, kolesie znowu przyspieszyli i jeden z nich (wyjmujac cos na ksztalt pistoletu(pewnie to byl straszak, ale nigdy nic nie wiadomo) zapytal sie mnie czy mam dosc zycia na co ja odpowiedzialem, za nie i zeby sie uspokoili. Nie chcieli mnie posluchac, wiec skrecilismy na osiedle studenckie ktore mijamy w drodze do domu a oni na szczescie tam juz nie mogli wjechac(jest szlaban) i szczesliwie wrcilem do domu:) Wedlug mnie nie powinno sie zgrywac twardziela, jak sie jest na rowerze,(nawet z kolega)i obok was jedzie czarne Audi, i kolesie cos do was burkaja. Nawet jesli jest to twoja wina(ja jechalem na srodku ulicy). Mam nadzieje ze nie zanudzilem was ta historyjka, ale po prostu chcialem sie z kims podzielic tym bardzo nieprzyjemnym wydazeniem. Peace...
"Najlepsza ze szkól bylaby ta, ktora by uczyla nie bac sie smierci
SFD FIGHT CLUB
"Najlepsza ze szkól bylaby ta, ktora by uczyla nie bac sie smierci"