http://crane.50megs.com/index6w.htm
Wiele osób słyszalo legendę o tym, jak twórca karate, Mas. Oyama wyzwał i pokonał niezwyciężonego do tej pory fightera Muay Thai - Black Cobra w 1954r. na Lumpinee Stadium w Bangkoku. Mówi się, że pokonał go ciosem łokciem a następnie potrójnym kopnięciem, lecz jak sam twierdzi, walka była wyrównana. Niestety, dziwnym zbiegiem okoliczności nie ma żadnych historycznych dowodów, by tę walkę zweryfikować. Nie oznacza to, że ta walka się nie odbyła. Prawdopodobnym jest, iż takie zwycięstwo mogło urazić dumę tajów... Teraz, gdy większość świadków odeszła, być może nigdy nie dowiemy się prawdy.
10 lat później, 3 uczniowie Oyamy, kierowani przez Kurosakiego ponownie wyzwali tajów do walki. Drużyna karatekó wygrała 2 z 3 walk. Sam przywódca drużny, Kurosaki, przegrał swoją walkę z mistrzem wagi średniej Reewai w 2,35sek. pierwszej rundy. Ta przegrana zmieniła jego życie. Rozpoczął trening Muay Thai i z czasem stał się ojcem japońskiego kick boxingu. Do tej pory jego szkoła Meijro Gym uważana jest za jedną z lepszych. W starym komiksie japońskim Karate Baka Ichidai czyli kretyn karate, walka ta została jedynie wspomniana. W komiksie tym gloryfikuje się, czasem przesadnie, zwycięstwa zawodników kyokushin. /Yoshiji Soeno, kolejna legenda karate kyokushin, również został przedstawiony w komiksie, razem ze złym zawodnikiem muay thai Reiba. Te dwie komiksowe zainspirowały twórców gry Streetfighter, i na ich wzór stworzono postacie Ryu i Sagata/.
W końcu w roku 1974, krótko po 5 otwartych mistrzostwach Japonii, kolejna legenda karate, Yoshiji Soeno zdecydował się pójść w ślady Oyamy i wyzwać tajów. Z błogosławieństwem Oyamy, wyjechał więc do Tajlandii by ostatecznie rozwiązać kwestię jaki ze stylów uderzanych na Ziemi jest najtwardszy.
Po przyjeździe do Bangkoku udał się od razu do Rachdamnern Stadium i poprosił o walkę organizatora o nazwisku Hasat. Hasat był dość niepewny wartości bojowej Soeno, ale ten rozwiał jego wątpliwości pokonując jednego z zawodników muay thai, który był wówczas dostępny. Mimo to Hasat poprosił Soeno, by ten udał się do Chiang Mai by tam wyrobił sobie imię w północnej Tajlandii.
Tam Soeno trafił do organizatora o nazwisku Osman, który zorganizował mu pierwszą walkę.
W jej trakcie Soeno miał trudności od razu w pierwszej rundzie, gdy zaliczył knock down latającym kolanem. W drugiej rundzie odwdzięczył się swojemu przeciwnikowi tym samym, i znokautował go.
Po tej walce, zazdrosny Organizator wystawił Soeno, prosząc go by obniżył swoją wagę do kategorii lekkiej, a potem postawił go naprzeciw przeciwnika z wagi średniej. Wyczerpany zrzuceniem wagi Soeno, prawie zginął w tej walce. Uratowała go znajomość judo oraz nadludzka wiara w możliwości karate kyokushin. Zdołał bowiem wyrzucić przeciwnika za ring, wygrywając życie i walkę. W walce przeciwnik chwycił go za nogę i szykował się do zadania rozstrzygającego ciosy, gdy Soeno zastosował sutemi waza, czyli jeden z rzutów poświęcenia a następnie kopnął go w tył głowy mawashi geri.
Ta walka zdobyła uznanie Reiby, nazywanego Dark Lord of Muay Thai. Ten skonfrontował go najpierw ze swoim uczniem Mongkut Kalop, czyli czarnym wojownikiem. Walka ta przykuła ogromne zainteresowanie prasy oraz kibiców Muay Thai w Chiang Mai.
Soeno w pierwszej rundzie miał kłopoty z powodu siły kopnięć zawodnika Muay Thai. Lecz ku zaskoczeniu i przerażeniu wszystkich obecnych, znokautował przeciwnika uderzeniem w głowę, używając pomocy lin. Zszokowany Reiba, jak tylko się pozbierał poprosil Soeno, by zwiększył wagę, bo chciałby się z nim zmierzyć osobiście.
Nagle wtrącił się brat Reiby, Daya, który był szefem lokalnej mafii, i stwierdził że on sam pokona Soeno. Walka ta, odbyła się przy udziale TV. Daya zaatakował Soeno zdradziecko w połowie swojego Wai Kru, czyli tańca przed walką. Walka była brutalna i krwawa a przeciwnicy wykorzystywali wszystkie techniki i siły w jakich byli posiadaniu. W czwartej rundzie, gdy przeciwnicy byli już niesamowicie zmęczeni, Soeno skoczył i uderzył Daya od góry łokciem w głowę, posyłając go natychmiast na deski.
Teraz to Reiba musiał zmierzyć się z japońskim karateką. Niestety, do tej walki nigdy nie doszło. Na cztery dni przed tym spotkaniem, Reiba został zastrzelony przez członka konkurencyjnego gangu... Soeno, walczył i wygrywał jeszcze jakiś czas w Bangkoku, ale te zwycięstwa nie sprawiały mu już takiej satysfakcji. Czuł pustkę, gdyż nie udało mu się zmierzyć z Reiba.
Po tym epizodzie, w 1975r rozpoczęły się pierwsze otwarte mistrzostwa świata, czyli najbardziej wzniosły moment w historii kyokushin, gdy wszystkie walki z przedstawicielami innych styli były wygrywane. W tym czasie kyokushin rzeczywiście było najsilniejszym karate na ziemi.
Niestety, późniejsi karatecy zbyt spoczęli na laurach osiągniętych przez swoich dzielnych poprzedników. Kyokushin stał się wsteczny, koncentrując się na własnych zasadach i własnych turniejach. Cały system kyokushin stał się sytemem turniejowym.
Jedną ze słabości kyokushin był zakaz uderzeń na głowę. O ile pierwsza generacja karateków uczyła się jak bronić głowy, ponieważ ze wsząd rzucane były wyzwania od przedstawicieli innych styli, następne pokolenie, które skoncentrowało się na zasadach turniejowych, zaprzestało trenować tę ważną aspekt uderzeń. W turniejach można stać bardzo blisko siebie, uderzając low kickami nie bojąc się o to że przeciwnik uderzy w twarz. Stało się to utartym zwyczajem, dając fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Kolejną wadą kyokushin jest zakaz wszelkich form grapplingu. Podczas gdy wczesna generacja karateków miała nawet wysokie stopnie w judo, nie można tego powiedzieć o następnym pokoleniu karateków. Stało się tak m.in. dlatego, iż w przeszłości judo było obowiązkowym przedmiotem nauczania w szkole w Japonii. Poza tym we wczesnych zawodach kyokushin rzuty i sprowadzenia do parteru były dopuszczalne. Ale potem, by chronić w zawodach z zagranicznymi zawodnikami zawodników japońskich, którzy nie byli już tak zaznajomieni z grapplingiem, zakazano wszelkich form chwytania. Kyokushin stał się przez to bardzo osłabiony w konfrontacji ze stylami chwytanymi. Ale za to zawodnicy japońscy wygrywali turnieje...
Choć życie nasze splunięcia nie warte - Eviva l'arte
Choć życie nasze splunięcia nie warte - Eviva l'arte