SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Marek Plawgo - Sylwetka

temat działu:

Inne dyscypliny

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 11309

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084

Marek Plawgo nie biega, ale chce być mistrzem Europy


Od miesiąca brązowy medalista mistrzostw świata z Osaki (2007) w biegu na 400 m przez płotki Marek Plawgo (Warszawianka) nie może normalnie biegać. Stosuje trening zastępczy, ale optymizm go nie opuszcza. W lipcu w Barcelonie chce zostać mistrzem Europy.

"Europa to nie jest świat i poziom rywalizacji w mojej konkurencji jest znacznie niższy. Stawianie sobie innego celu niż zdobycie medalu, byłoby w mojej sytuacji nie na miejscu. Poza tym muszę stanąć na podium, by mieć zapewnione odpowiednie przygotowania do igrzysk olimpijskich w Londynie" - powiedział PAP 29-letni lekkoatleta.

Plawgo zeszły sezon musiał spisać na straty z powodu kontuzji stopy. Operacja i późniejsza rehabilitacja wyeliminowały go z udziału w mistrzostwach świata w Berlinie. Ten rok rozpoczął pomyślnie. Dwa obozy w Zakopanem, potem w Spale i dwa trzytygodniowe zgrupowania w RPA (luty-marzec) napawały optymizmem. Jednak w ostatnim tygodniu pobytu w Pochefstroom naderwał mięsień zginacza palca.

"Na początku zastosowałem leczenie empiryczne, bo nie było wiadomo co mi dolega. Musiałem czekać do powrotu do kraju, by zdiagnozować uraz. Zazwyczaj leczenie takiej kontuzji trwa dwa do trzech tygodni. Nie chciałem jednak ryzykować i zdecydowaliśmy się z trenerem Janem Widerą na dłuższy odpoczynek od biegania" - przyznał zawodnik, członek zarządu PZLA.

Wicemistrz Europy z 2002 roku uważa, że nie zmarnował tego czasu, a wręcz przeciwnie. "Trenowałem jeszcze mocniej" - ocenił. "Cieszę się, że wracam już powoli do biegania, bo trenerowi do tego stopnia puściły wodze fantazji w wymyślaniu ćwiczeń zastępczych, że aż się bałem co będzie dalej" - dodał.

Rower, basen, ergometry wioślarskie, siłownia - to tylko niektóre elementy, jakie Plawgo wykorzystał, by nie stracić zbyt wiele z wydolności, siły oraz wytrzymałości.

"Z treningów wracałem znacznie bardziej zmęczony, niż jakbym normalnie biegał na bieżni. Cieszę się, że ten okres chyba się kończy" - powiedział.

Przez kontuzję musiał zmodyfikować plan startów. Nie zacznie, tak jak wcześniej planował, w maju w mityngach Diamentowej Ligi w Dausze i Nowym Jorku.

"Chcieliśmy w tym sezonie trochę wcześniej rozpocząć rywalizację. Nie uda się to jednak, więc zacznę tradycyjnie - 6 czerwca mityngiem w Bydgoszczy" - zapowiedział.

Ostatni okres przed startami spędzi w Spale. We Wrocławiu, gdzie mieszka, nie ma odpowiednich warunków do treningu. "Na stadionie zamiast tartanu w wielu miejscach jest beton" - wspomniał.

Plawgo pozostaje optymistą i jest przekonany o tym, że prawie miesięczna przerwa w bieganiu nie przeszkodzi mu, by mógł stanąć na podium mistrzostw Europy.

"Medale zdobywałem zawsze wtedy, gdy coś mnie bolało w okresie przygotowawczym. Mam nadzieję, że ta reguła i tym razem się sprawdzi" - zaznaczył.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Przybrał na wadze raptem trzy kilo, ale po operacji rozścięgna podeszwowego prawej stopy Marek Plawgo czuje się jak młody bóg. - Sam jestem zaskoczony, że mam taką formę - mówi.

Gdy w lipcu koleżanki i koledzy Plawgi walczyli o medale mistrzostw Europy w Barcelonie, on zmieniał akurat opatrunki na świeżo zoperowanej nodze i śledził z zazdrością ich wyczyny na ekranie telewizora.

- Operował mnie w Turku sławny fiński chirurg Sakari Orava, który reperował ścięgno Achillesa Davidowi Beckhamowi, a wcześniej wyleczył z kontuzji Merlene Ottey i Hailego Gebrselassiego oraz wiele innych sław. Gdy w poprzednich latach poddawałem się podobnym zabiegom, już po 2-3 tygodniach decydowałem się na wznowienie treningu. Tym razem przeszedłem aż trzymiesięczną rehabilitację, przeprowadzaną głównie w klinice Rehasport w Poznaniu, i wszelkie bóle minęły - cieszy się Plawgo, który nim udał się na obóz do Zakopanego, biegał po parku we Wrocławiu.


Stadion tamtejszej AWF, na którym Marek trenował na co dzień, ma już tak zniszczoną bieżnię, że ani jeden tor nie nadaje się do biegania. Latem zawodnik na pewno nie będzie mógł szlifować tam techniki.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Marek Plawgo to jeden z największych pechowców wśród lekkoatletów. W minionym roku przeszedł trzy operacje, ostatnią w grudniu. Diagnoza była bezlitosna na tyle, iż nie wierzył, że wróci do sportu. Nie poddał się jednak i zamierza walczyć o wyjazd na MŚ.

O zawodniku KS Warszawianka głośno zaczęło być, gdy nieoczekiwanie w 2007 roku w Osace wywalczył brązowy medal mistrzostw świata w biegu na 400 m przez płotki. Wtedy wydawało się, że jego kariera dopiero się zaczyna. Był wielką nadzieją na igrzyska olimpijskie w Pekinie, ale w osiągnięciu sukcesu przeszkodziły mu kontuzje. On sam nie tracił nadziei i ciągle zapowiadał, że wróci i to w wielkim stylu. Załamanie nastąpiło w grudniu zeszłego roku.

- Rok 2011 miał być mój, a żeby taki był musiałem normalnie i spokojnie przetrenować cały okres przygotowawczy. Wszystko szło bardzo dobrze. Nie wytrzymało jednak ścięgno Achillesa. Diagnoz było wiele, a najgorsza mówiła o 25-centymetrowym naderwaniu. Nie wierzyłem już, że wrócę do sportu - przyznał w rozmowie z PAP.

- Na stole operacyjnym okazało się jednak, że ścięgno jest całe. Stany zapalne i popularne "skrzypienie" wzięło się z licznych zrostów. Wyczyszczono i teraz jest wszystko w porządku, ale czas uciekł. Odcięty od treningów byłem przez sześć tygodni; mimo to tylu kilometrów co w tym roku jeszcze nigdy nie zrobiłem - dodał podopieczny Jana Widery.

Ten sezon będzie decydujący dla jego dalszej kariery. Mimo braku osiągnięć przez ostatnie dwa lata, PZLA pomógł mu w przygotowaniach do mistrzostw świata w koreańskim Daegu (27 sierpnia - 4 września).

- Pewnie gdyby nie pomoc związku, byłbym już kibicem. Celem pozostają jednak igrzyska w Londynie, ale by mieć spokojną głowę i zapewnione odpowiednie przygotowania muszę być w finale tegorocznych MŚ. A teraz wydaje mi się, że trudniej będzie wywalczyć mi minimum niż znaleźć się potem w czołowej ósemce. Rozpoczęła się walka z czasem - przyznał.

Do treningów biegowych Plawgo wrócił na początku marca. Wyjechał do RPA na czterotygodniowe zgrupowanie i jak podkreślił - nie zmarnował ani jednego dnia. Potem był dwutygodniowy obóz na Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich, gdzie po raz pierwszy założył kolce.

- Sukcesywnie nadrabiam zaległości. Powoli wchodzę w płotki, wprowadzamy z trenerem elementy techniczne, przyspieszamy trening. Małymi kroczkami zbliżamy się do odpowiedniej dyspozycji. Teraz czekają mnie trzy krótkie, tygodniowe zgrupowania w Spale. Oczywiście nie wykluczam, że będę w tym sezonie biegać również płaskie 400 m, ale mam chrapkę na płotki i na tym chcę się skupić - powiedział PAP wicemistrz Europy z Goeteborga (2006).

Plawgo, dwukrotny halowy mistrz Europy z Wiednia (2002) podkreślił też, że jeszcze nigdy nie miał takiej motywacji i mobilizacji do treningu jak obecnie. - Zawsze sytuacje, gdy stawałem nad przepaścią i miałem nóż na gardle sprawiały, że z większym zaangażowaniem podchodziłem do sportu. Teraz też wiem, że nie da się trenować bez bólu. Nauczyłem się z tym żyć.

Szósty zawodnik pekińskich igrzysk olimpijskich starty w tym roku rozpocznie na początku lipca.

- Będę miał mało czasu, by wywalczyć wynik gwarantujący mi udział w mistrzostwach świata. Nie mam jednak wątpliwości, że do zawodów w Daegu będę gotowy w stu procentach. One odbywają się dopiero pod koniec sierpnia, więc czasu jest bardzo dużo. Dlatego też uważam, że znacznie trudniej będzie zrobić mi minimum, niż awansować potem do finału - powiedział Plawgo.

zrodlo: onet.pl

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Plawgo: poddawanie się nie leży w mojej naturze

- Na pewno nie ma zniechęcenia. Poddawanie się nie leży w mojej naturze. Nie mogę powiedzieć, żeby moja kariera była dla mnie zadowalająca. Owszem sporo medali wywalczyłem. Mam krążki niemal z każdej imprezy, ale nie mam tego jednego i najważniejszego - olimpijskiego. Dlatego moja kariera bez tego medalu będzie niepełna. W związku z tym mam wystarczająco dużo motywacji do tego, by walczyć ze zdrowiem. Na pewno to nie jest walka z wiatrakami - powiedział w rozmowie z Onet.pl Marek Plawgo, znakomity polski specjalista od biegu na 400 metrów przez płotki, który od kilku sezonów boryka się z kontuzjami.

Jak z pana zdrowiem, bo to jest pytanie, od którego zaczyna chyba większość dziennikarzy?

- Przyzwyczaiłem się już, bo taka sytuacja jest od kilku lat. Wolałbym jednak mimo wszystko rozmawiać o formie sportowej, ale niestety na jej drodze stoi to nieszczęsne zdrowie. U progu sezonu przeszedłem dwie operacje, a w sumie to nawet trzy, bo jedna była łączona z kosmetycznym czyszczeniem stawu. Operowane było też ścięgno podeszwowe. Usuwana była w nim dość spora blizna, która wytworzyła się przez lata kariery. Przeszedłem też operację ścięgna Achillesa. Jak zwykle w takich wypadkach, to co było operowane nie będzie już nigdy pracowało na sto procent. Z Achillesem jest wszystko w porządku, ale pewne sygnały zaczęło mi dawać ścięgno podeszwowe. Jestem właśnie w trakcie diagnozowania.

W związku z tym przygotowania do sezonu pewnie się opóźnią?

- Rzeczywiście. Musieliśmy trochę przystopować. Nie możemy na razie przyspieszyć treningu do prędkości startowych. A to miałem właśnie w planach. Dolegliwości bólowe nie wykluczają mnie z treningu. Nadrabiam zaległości związane z operacjami i tym samym późniejszym wejściem w ćwiczenia. Nie mogę jednak jak na razie założyć kolców, bo pojawia się ból. Szukamy źródła, bo chcemy ten uraz jak najszybciej wyeliminować, by zacząć jak najszybciej typowo płotkarską robotę.

Kiedy zatem możemy zobaczyć pana znowu na bieżni?

- Początkowo planowałem, że pierwsze starty będę miał w pierwszych dniach lipca. Z powodu dolegliwości bólowych przesunąłem jednak wejście w prędkości startowe na razie o dwa tygodnie, dlatego sezon zacznę pewnie - jeżeli znowu nic się nie przytrafi - pod koniec lipca. Przed mistrzostwami Polski miałbym zatem jeden-dwa starty. Gdyby udało mi się zakwalifikować na mistrzostwa świata, miałbym zatem przed tą imprezą nie więcej niż trzy starty.

Zanosi się zatem na kolejny trudny sezon dla pana?

- Zgadza się. Będzie on trudny z kilku powodów. W takim stanie jeszcze nie rozpoczynałem przygotowań. Moje zdrowie bardzo podupadło. W ubiegłym roku nie startowałem i to utrudnia mi dostanie się na mityngi, gdybym był w pełni zdrowia. Na nowo trzeba będzie przypominać swoje nazwisko.

A są jakieś plusy tej sytuacji?

- Na pewno na moją korzyść działa głód biegania. Poza tym w tym roku mam tak naprawdę nóż na gardle. Gdybym nie wypełnił minimum i nie pojechał na mistrzostwa świata, to już na starcie przegrywam igrzyska olimpijskie. Na to sobie pozwolić nie mogę. Teraz walczę ze wszystkich sił o to, by zapewnić sobie start w igrzyskach w Londynie. To mnie bardzo motywuje i to mój cel numer jeden.

Ciągłe perypetie ze zdrowiem powodują, że ciężko będzie chyba powtórzyć w Daegu trzecie miejsce z mistrzostw świata w Osace?

- Powtórzenie tego wyniku wydaje się mało realne. Dla mnie, jeżeli wystartuję, celem będzie jednak wejście do finału i zagwarantowanie sobie możliwości lepszych przygotowań do igrzysk olimpijskich. Każdy kto trenuje, myśli jednak zawsze o jak najlepszym wyniku. Dlatego jeżeli pojadę do Daegu, to na pewno nie będę chłopcem do bicia.

Z jednej strony mówi pan o głodzie biegania, ale z drugiej - czy nie ma zniechęcenia? Przecież stracił pan już tak wiele sezonów.

- Na pewno nie ma zniechęcenia. Poddawanie się nie leży w mojej naturze. Nie mogę powiedzieć, żeby moja kariera była dla mnie zadowalająca. Owszem sporo medali wywalczyłem. Mam krążki niemal z każdej imprezy, ale nie mam tego jednego i najważniejszego - olimpijskiego. Dlatego moja kariera bez tego medalu będzie niepełna. W związku z tym mam wystarczająco dużo motywacji do tego, by walczyć ze zdrowiem. Na pewno to nie jest walka z wiatrakami.

Dopiero co Marek Plawgo zdobywał medal w imprezach juniorskich, a powoli staje się weteranem lekkoatletycznej kadry. Strasznie szybko przeleciała ta kariera.

- Rzeczywiście czas bardzo szybko minął. Na szczęście w kadrze są jeszcze starsi ode mnie. Na razie chyba nie zdarzyło mi się zgrupowanie, na którym byłbym najstarszym zawodnikiem. W mojej konkurencji doświadczenie jest jednak dużym atutem. W tej konkurencji sprinterskiej jednak technika odgrywa znaczącą rolę.

Rywale na krajowym podwórku chyba nie próżnują i pewnie, kiedy pan wróci, będzie miał mocną konkurencję?

- Mamy szerokie zaplecze w tej konkurencji. Młodzi zawodnicy rzeczywiście nie próżnują i na pewno ostrzą sobie zęby na rywalizację ze mną. Chciałbym jednak, żeby odbywała się ona w momencie, kiedy będę w pełni zdrowy i żebyśmy walczyli na poziomie poniżej 50 sekund. Dla mnie ich postęp jest ważnym motywatorem, którego od momentu zakończenia kariery przez Pawła Januszewskiego na pewno mi brakowało.

Marek Plawgo (ur. 25 lutego 1981 r.) to mistrz świata juniorów, młodzieżowy mistrz Europy, wicemistrz Europy i brązowy medalista mistrzostw świata w biegu na 400 metrów przez płotki; halowy mistrz Europy na 400 m; brązowy medalista mistrzostw świata juniorów, halowy mistrz Europy, młodzieżowy mistrz Europy oraz brązowy medalista mistrzostw świata w sztafecie 4x400 m. Jest pierwszym polskim lekkoatletą, który sięgnął na jednych mistrzostwach świata po dwa medale.

Rozmawiał - Tomasz Kalemba, sport.onet.pl

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Brązowi medaliści mistrzostw świata z Osaki na 400 m ppł - Anna Jesień i Marek Plawgo wrócili po dłuższej przerwie spowodowanej kontuzją na bieżnię. Zawodniczka Prefbetu Śniadowo Łomża na 400 m uzyskała 53,86, a Plawgo miał 51,85, ale przez płotki.

Jesień, która nie startowała od 9 lipca 2010 roku, rywalizowała w mityngu w Warszawie.

- To był pierwszy bieg po kontuzji, nie można było liczyć na jakiś rewelacyjny wynik. Najważniejsze, że nic jej już nie dolega. Przebiegła spokojnie, nie miała równorzędnej rywalki, stąd nie było dobrego rezultatu, ale jestem zadowolony - powiedział cytowany przez oficjalną stronę Polskiego Związku Lekkiej Atletyki mąż i trener lekkoatletki Paweł Jesień.

Trzykrotna brązowa medalistka mistrzostw Europy w piątek w Barcelonie rywalizować będzie już na swoim koronnym dystansie. Chciałaby osiągnąć czas, który zapewni jej udział w mistrzostwach świata w koreańskim Daegu. Wskaźnik PZLA wynosi 55,40.

"Zaplanowaliśmy wynik w granicach 56 sekund, ale Ania wygląda dobrze, więc możliwy jest też szybszy bieg. Być może w kolejnych dniach wystartuje jeszcze w Lublanie. Jest również na tzw. liście oczekujących mityngu Diamentowej Ligi w Sztokholmie" - zaznaczył Paweł Jesień.

Jeszcze dłuższą przerwę, bo trwającą prawie dwa lata, miał Plawgo. Podopieczny Jana Widery w Heusden-Zolder zajął siódme miejsce i uzyskał 51,85. To wynik o 2,45 s gorszy od minimum PZLA na MŚ. W Belgii triumfował reprezentant RPA Fredericks Cornel - 49,25.

W tym samym mityngu drugą lokatę w rzucie dyskiem wywalczyła Joanna Wiśniewska (LKS Polkowice) - 56.86. Zwyciężyła Amerykanka Stephanie Brown-Trafton (57.84).

Swój debiut w sezonie letnim zaliczyła rekordzistka świata w skoku o tyczce Jelena Isinbajewa. Rosjanka wygrała wynikiem 4,60.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
W czeskim Nowym Mieście nad Metują Marek Plawgo (KS Warszawianka), w swym drugim tegorocznym starcie, zwyciężył w biegu na 400m pł uzyskując czas 50.53.

Drugie miejsce zajął Radosław Czyż (WKS Wawel Kraków), aktualny mistrz Polski, poprawiając wynikiem 50.66 rekord życiowy, a trzecie, zakwalifikowany do startu w MŚ w Daegu, Jamajczyk Josef Robertson (50.61).

Przed tygodniem Marek Plawgo startował w Heusden osiągając czas 51.85.
Kontuzja spowodowała przerwę w jego startach od 01.08.2009 do 16.07.2011.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Brązowy medalista mistrzostw świata 2007 w biegu na 400 m przez płotki Marek Plawgo po ponad dwóch latach wrócił na bieżnię. W mistrzostwach Polski będzie miał ostatnią szansę uzyskania minimum PZLA na MŚ. "Broni nie składam, ale szanse są znikome" - przyznał.

W czwartek są eliminacje, dzień później finał. Do wskaźnika PZLA brakuje panu ponad sekundy. Wierzy pan jeszcze w swój wyjazd na mistrzostwa świata do Daegu (27 sierpnia-4 września)?
Marek Plawgo: Szanse są zawsze. Jak się staje na starcie, chce się osiągnąć określony cel. Dla mnie jest to na dziś 49,40. Ten rezultat uprawni mnie do wyjazdu na MŚ. Gdy przestaje się wierzyć, trening nie ma sensu. Faktem jest, że moja wiara poprzez tegoroczne przygotowania, problemy zdrowotne i przeziębienie, które od jakiegoś czasu mnie męczy, jest bardzo mocno okaleczona. Niestety, prognozy pogody na mistrzostwa Polski nie są najlepsze, ale bieg finałowy będzie taki, w którym dam z siebie wszystko. Zdarzały mi się już biegi, że nikt się nie spodziewał po mnie określonego wyniku, a mi się udawało. Teraz jestem w podobnej sytuacji.

Jest pan już psychicznie przygotowany na to, że może pana zabraknąć w składzie na MŚ?
- Jestem przygotowany, że jeśli się nie uda, wezmę to jak mężczyzna na klatę. Szanse są znikome, ale stając w blokach nie będę o tym myślał.

Przychodzi panu po raz pierwszy w karierze walczyć w ostatniej chwili o minimum.
- To prawda, ale nie biorę tego do serca. Mam za sobą trzy bardzo wariackie biegi w tym sezonie. Nie dało się ułożyć z trenerem wszystkiego tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nagle się okazało, że ozdrowiałem i mogę biegać płotki. Wszystko działo się na wariackich papierach, decyzje były zmieniane bardzo często i dynamicznie. Jeszcze dwa miesiące temu postanowiliśmy szykować się do płaskiego biegu na 400 m. Spotkałem jednak na swojej drodze fizykoterapeutę Anity Włodarczyk - Przemka i nagle z dnia na dzień się okazało, że ból odpuścił. W związku z tym znowu nastąpiła zmiana treningu.

Jak to jest po dwóch latach wrócić na bieżnię?
- Był stres i to duży. Przez dwa ostatnie lata nie biegałem w ogóle płotków, więc było to dla mnie ogromne przeżycie. Już pierwszy trening był dużym wydarzeniem, nawet z łezką w oku. Ta euforia szybko się skończyła, bo brak obiegania i kontaktu z płotkami pokazały jedną dolegliwość - dużą chimeryczność. Nieraz kończyłem trening z myślą, że w kieszeni mam wynik poniżej 49 sekund, a za drugim razem nie mogłem złamać 50 sekund. Pojawiały się błędy, brak czucia płotków i to dało też o sobie znać na zawodach. Wynik jaki w tym sezonie do tej pory osiągnąłem (50,53) jest trochę odległy zarówno od ambicji, jak i dyspozycji jaką wykazywałem na treningu.

W mistrzostwach Polski czekają pana dwa biegi - eliminacyjny i finałowy. Jest pan na to przygotowany?
- Właśnie tego się obawiam. Nie wiem jak zareaguję na start dzień po dniu. Nie mieliśmy z trenerem czasu, by coś takiego wypróbować, dlatego jest to dla mnie niewiadoma.

Za rok igrzyska w Londynie. Jeśli nie uda się pobiec 49,40, a potem awansować do finału MŚ, straci pan prawdopodobnie szkolenie z PZLA.
- Zdaję sobie sprawę, PZLA nie będzie miało już podstaw ku temu, by finansować mi zgrupowania. Mam nadzieję, że jakieś szkolenie krajowe uda się zapewnić. Zrobię wszystko, by wystartować w Londynie i walczyć tam o medal. Inaczej nie mógłbym sobie spojrzeć w oczy. Muszę dać sobie szansę walki o ten jedyny krążek, którego mi brakuje. Udało się w tym roku pozyskać sponsora i mam nadzieję, że nie będzie zawiedziony, że przegrałem ze zdrowiem i nie ma tych wyników takich, jakich wszyscy byśmy oczekiwali. Te pieniądze, które od niego pozyskałem w stu procentach zostaną przeznaczone na przygotowania do igrzysk. To nie jest więc tak, że jestem w beznadziejnej sytuacji.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Mimo zwycięstw w swoich biegach w 87. mistrzostwach Polski w Bydgoszczy nie udało się uzyskać minimów PZLA na mistrzostwa świata Markowi Plawdze na 400 m przez płotki oraz Marcinowi Marciniszynowi na 400 m, któremu zabrakło zaledwie dwóch setnych sekundy.

Plawgo (KS Warszawianka) po raz ósmy zdobył tytuł na tym dystansie rezultatem 50,11. - Niedosyt pozostał, chociaż gdybym osiągnął wskaźnik PZLA, byłoby to dla mnie ogromną niespodzianką. Zaburzyło by to taki schemat myślenia, który powinien być u sportowca na moim poziomie, ponieważ wyniki przychodzą przy ciężkiej pracy. Trenuję dopiero od marca, a mając na uwadze przerwę w maju z powodu powracającej kontuzji, myślenie o minimum było pozbawione podstaw - powiedział.

- Nie będę rozpaczał nad sobą, gdyż jest to konsekwencja tych krótkich przygotowań i trzeba teraz pilnować, żeby nie dopuścić do problemów zdrowotnych w przyszłym, najważniejszym dla mnie roku olimpijskim. Medale mistrzostw świata i Europy mam, od dziś jestem najlepszym w Polsce 400-metrowcem na płotkach w historii, zdobyłem ósmy złoty medal, więc wychodzę w klasyfikacji wszech czasów na pierwsze miejsce. To była taka moja mała ambicja; udało się i pozostaje teraz walka o medal londyńskich igrzysk - dodał Plawgo.

Marciniszyn poprawił znacznie rekord życiowy wynikiem 45,27. - Nie przypuszczałem, że będzie tak szybki bieg, tym bardziej, że popsuła się pogoda, bo tuż przed startem zaczęło padać. Wiedziałem, że zbliżę się do rekordu życiowego, ale nie spodziewałem się, że będzie aż taki. Jest mały niedosyt, ale mam nadzieję, że skoro jadę w sztafecie, to Polski Związek Lekkiej Atletyki być może da mi szansę pokazać się także indywidualnie. Jeśli nie, będę walczyć w sztafecie - powiedział zawodnik Śląska Wrocław.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Marek Plawgo jest bardzo zadowolony z treningów w Zakopanem podczas dwutygodniowego obozu. Brązowy medalista mistrzostw świata w biegu na 400 m przez płotki z Osaki 2007 przyznał, że odczuwa w mięśniach wspinaczki m.in. na Kasprowy Wierch, Giewont, Świnicę.

- To drugie po Władysławowie zgrupowanie wprowadzające w sezon. Fantastyczna pogoda, góry no i wreszcie dobre zdrowie, które pozwoliło mi na większe wykorzystanie naturalnych warunków. Mogłem więc spokojnie iść w góry, a nie tylko ćwiczyć na stadionie i w siłowni - ocenił zawodnik Warszawianki.

Trenerzy Jan Widera i Karol Radke zorganizowali dla blisko dwudziestoosobowej grupy lekkoatletów sześć wycieczek w Tatry.

- Były wyprawy m.in. na Giewont, Kasprowy Wierch, Halę Gąsienicową, a także próba wejścia na Świnicę. Okazało się jednak na jakieś 150 metrów przed szczytem, że jest zbyt ślisko, więc dla bezpieczeństwa zawróciliśmy. Trzy dni wcześniej, w siódemkę, zrobiliśmy sobie solidną, blisko siedmiogodzinną wycieczkę, która dała mi najwięcej radości. Jej skutki w mięśniach odczuwam do dziś - przyznał urodzony 25 lutego 1981 roku w Rudzie Śląskiej Plawgo.

Mimo intensywnych treningów nie czuje się jednak zmęczony. - W tym roku zacząłem treningi miesiąc wcześniej niż zwykle; można więc powiedzieć, że przyjechałem już nieźle przygotowany. Zazwyczaj w Zakopanem rozpoczynałem cały cykl, więc każdy wypad w góry wyciągał ze mnie większość sił i ciężko było ćwiczyć w sesji popołudniowej. Tym razem czułem się fantastycznie - ocenił olimpijczyk z Aten (2004) i Pekinu (2008).

Wicemistrz Europy z Goeteborga 2006 w styczniu wybiera się do RPA. - Z zimie, w naszych warunkach klimatycznych, nie jesteśmy w stanie osiągać maksymalnych prędkości, nie narażając się na poważne kontuzje. Tradycyjnie więc uciekamy tam, gdzie można na trawiastej bieżni ćwiczyć elementy szybkościowe i płotkarskie - dodał.

Pierwszy start Plawgo planuje na początku czerwca. Uważa, że kwalifikacyjne minimum olimpijskie powinien uzyskać bez większych problemów. - Do tej pory byłem na igrzyskach dwa razy szósty i raz siódmy w sztafecie, więc tym razem zamierzam walczyć o medal. Sam finał mnie nie satysfakcjonuje. Wyrzeczenia jakie ponoszę - prywatne, zdrowotne, motywacyjne i finansowe muszą przynieść rezultat w postaci podium - podkreślił.

Jego zdaniem w osiągnięciu celu może mu jedynie przeszkodzić zły stan zdrowia. - Co tu dużo mówić - ta trójka z przodu mojego wieku sprawia, że wiele rzeczy na treningu przychodzi trudniej, a jedyne co jest łatwiejsze to nabawienie się kontuzji. Jestem jednak pełen optymizmu i wiem, że dziś nie ma co myśleć o problemach, a wyłącznie o ciężkiej pracy na maksymalnych obrotach i to zamierzam wykonać w stu procentach - zaznaczył.

moderator sprinterek

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
sprinterek Rafał S.
Znawca
Szacuny 46 Napisanych postów 7410 Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 12084
Marek Plawgo (Warszawianka) w środę pojawi się po raz pierwszy od czterech lat na bieżni w zawodach rangi międzynarodowej. W lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Helsinkach chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - zdobyć medal i kwalifikację olimpijską.

- Dla mnie celem numer jeden jest awans z jednej rundy do drugiej. W tej chwili koncentruję się wyłącznie na eliminacjach, bo chcę je przejść małym nakładem sił. Zobaczymy jak będzie. W serii mam drugi wynik, a bezpośrednio do półfinału awansują trzy osoby - powiedział brązowy medalista mistrzostw świata z Osaki (2007).

W stolicy Finlandii chce przede wszystkim walczyć o jak najwyższą lokatę. Drugorzędny jest wynik, choć ma nadzieję, że uzyska przy tym czas 49,50, czyli minimum PZLA na igrzyska olimpijskie.

- Chcę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Byłoby wspaniale znowu stanąć na podium. Niestety bieżnia nie jest dostosowana do szybkiego biegania. Nowo wyprofilowane łuki nie nadają się w ogóle do biegania. Nie wiem kto to zatwierdził, ale przy wyjściu z wirażu nie można się w ogóle utrzymać na torze. Miałem okazję robić jedynie przebieżki, a i tak było mi trudno. Aż się boję, co będzie, jak szybkość będzie większa - ocenił podopieczny Jana Widery.

Obawiał się również pogody, która potrafiła w Finlandii pokrzyżować już szyki lekkoatletom. W 2005 roku niektóre konkurencje z powodu zbyt silnego wiatru i mocnych opadów musiały zostać przełożone na inne dni.

- Gdy w poniedziałek przylecieliśmy, było nie za ciekawie. Zimno i mokro. We wtorek było już lepiej, a i kolejne dni mają być znośne. Najważniejsze teraz, by wiatr nam za bardzo nie przeszkadzał - dodał Plawgo.

Eliminacje na 400 m ppł zaplanowano na środę na godz. 9:50 polskiego czasu. Rekordzista Polski pobiegnie w piątej serii. Do półfinału zakwalifikuje się trzech pierwszych zawodników oraz sześciu z najlepszymi czasami z sześciu biegów.

moderator sprinterek

Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

24 heures du Mans

Następny temat

Chcę złożyc Duala Dirtówke pomocy!!!!

WHEY premium