Mam 19 lat, jestem zdecydowanie ekto. 186 cm wzrostu i obecnie ok 68 kg wagi. Zaczynalem cwiczyc masowke"na powaznie" jakos
na poczatku czerwca przy wadze ok 62 kg. Cwiczylem naprawde sumiennie splitem 3x w tygodniu po ok 80 min. Zapotrzebowanie
obliczalem w vitalmaxie, przez dluzszy czas prowadzilem ten dziennik. Poczatkowo przyjalem zapotrzebowanie na poziomie
2/1,2/4. Po 2 miesiacach cwiczen byly efekty silowe ale niestety nie "wizualne". Dodatkowo nieco "przestraszylem sie" jak w
miejscu "kraty" na brzuchu zaczal pojawiac sie tluszcz. Wtedy dodatkowo obcialem wegle i wartosci byly na poziomie
2/1,3/3,6. I tak cwiczylem sumiennie pomimo pojawiajacych sie watpliwosci ( nie takich efektow oczekiwalem). Jednak po pewnym czasie zaczalem miec ogormne watpliwosci co do dalszego sensu nie tyle cwiczen (bo polubilem to) co diety. W pazdzierniku zaczely sie studia co dodatkowo utrudnilo sprawe odzywiania... Powiem szczerze, ze zawiedziony brakiem efektow pomimo naprawde ciezkiej pracy na treningach, praktycznie porzucilem diete. A od czasu zamieszkania w akademiku to juz w ogole moj bilans kcal nie liczac poniedzialku ( niestety obecnie cwicze tylko w pn ) jest z pewnoscia wrecz ujemny...
Doskonale zdaje sobie sprawe, ze w takim wypadku te cwiczenia wrecz nie maja sensu. Jednak juz sie przyzwyczailem do nich na tyle, ze nie wyobrazam sobie calkowicie je porzucic...
Aha podam jeszcze moja "wakacyjna" diete:
Sniadanie 12
mleko z owsianymi + orzechy wloskie, laskowe czasem makrela
przedtreningowy 16
piers z kurczaka (w wyjatkowych sytuacjach udo) lub ryba + ziemniaki lub ryz
bezposrednio po tr 2 banany
potreningowy ok godziny po treningu taki sam jak przedtr.
IV posilek ok 20
migdaly luskane, serek wiejski + jakies pieczywo do smaku czaem makrela
kolacja ok godz 00
twarog lub tunczyk w oleju lub serek wiejski czasem makrela
Dodatkowo pomiedzy posilkami jadlem jakies tam warzywa czy owoce...
Obecnie jestem wrecz zrezygnowany, nie mam tej determinacji co przez ostatnie miesiace. Zle sie czuje z tym, ze moja
"praca" poszla na marne.
Planuje sprobowac w wakacje ponownie tylko nie wiem czy to ma sens w ogole. Najgorsze, ze po wakacjach znowu moze byc ciekzo z dieta ale nie ma co wybiegac w przyszlosc tak daleko...
Zapytacie gdzie poszlo to pare kg, ktore przytylem - szczerze mowiac nie mam pojecia, w fat na pewno nie, po miesniach tez raczej zmiany nie zauwazam...
Co robic ? Poradzcie, bo ja juz sam nie wiem :(