Autor: ZBIGNIEW LENTOWICZ ( Rzeczpospolita)
Kilkanaście lat temu, kiedy rodziły się pierwsze fortuny, ich właściciele lubili paradować w otoczeniu rosłych ochroniarzy, bo to dodawało prestiżu. Z czasem ochrona stała się bardziej dyskretna i co najważniejsze - profesjonalna
Janusz Wojciechowski, właściciel Biura Ochrony Sezam z Poznania, nie musi zabiegać o klientów. - Trafiają do mnie sami - właściciele firm, menedżerowie, kierownicy wysokiego szczebla. O zaufanych opiekunów pytają politycy - opowiada Janusz Wojciechowski.
Praca ochroniarza opiekującego się szefem firmy, jego rodziną, odwożącego dzieci do szkoły, asystującego przy dyskretnych biznesowych rozmowach to zwykle zajęcie na lata, jeśli pomyślnie ułożą się osobiste relacje. - Zdarza się, że ochroniarz zaczyna jako mój pracownik, a kończy na posadzie u przedsiębiorcy z gażą wielokrotnie wyższą od tej, którą ja mogę zaproponować - mówi Janusz Wojciechowski.
Ochroniarze wielkopolskich biznesmenów mają w Sezamie (zatrudnia około 400 ludzi) specjalny status. Lepiej zarabiają, ale też stawiane są im wysokie wymagania. Muszą szlifować języki. Co roku zaliczają test z wiedzy ogólnej, sprawności fizycznej i sprawdzają się na strzelnicy.
- Jeśli mają wyniki,! pozostają w pracy - podkreśla Janusz Wojciechowski. Usługi Sezamu, czyli ochrona osobista, także monitoring i konwojowanie, kosztują więcej niż u konkurencji. Mimo to firma na zamówienia nie narzeka.
Osobisty opiekun poszukiwany
Podobnie jest w krakowskim Protectorze. - Rozpoczęliśmy działalność w latach 90. Dziś zatrudniamy kilkadziesiąt osób. Specjalistów od osobistej ochrony sami szkolimy - mówi Paweł Pajorski, szef Protectora.
Licencja pracownika ochrony to zaledwie wstęp do ostrych wewnętrznych sprawdzianów. Ważne są nie tylko egzaminy z teorii czy umiejętności profesjonalnych, czyli np. z posługiwania się bronią. Istotna jest też rozmowa kwalifikacyjna, na podstawie której ocenia się, czy dana osoba nadaje się do specyficznej roboty. Każdy terminuje, bez względu na wcześniejsze osiągnięcia i zasługi, zaczynając od najniższych stanowisk. Przez pierwsze trzy miesiące poddawany jest bacznej obserwacji.
- Dzięki temu dysponujemy elitarną grupą, która od lat, bez niepożądanych przygód, zajmuje się ochroną VIP-ów - mówi Paweł Pajorski. Ludzie z Protectora towarzyszyli przedstawicielom firm w podróżach do niespokojnych regionów świata. Chronią zapraszanych do Polski znanych artystów, reżyserów, jak również polityków, zwłaszcza tych, których kontrowersyjna działalność narazić może na konfrontację z przeciwnikami.
Na wąskim, ale lukratywnym rynku ochrony VIP-ów działa też warszawski Ekotrade (4 tysiące pracowników). Firma ma wyspecjalizowaną formację. Dotąd trafiali do niej najczęściej byli funkcjonariusze, z doświadczeniem wyniesionym ze specjalnych formacji mundurowych. Ekotrade odpowiadał za bezpieczeństwo podczas głośnych koncertów rockowych. Opiekował się Jose Carerasem, Gabrielą Sabatini. - To drogie usługi, ale jakość kosztuje - mówi Jacek Jerschina, szef Ekotrade.
Firma ta także starannie dobiera ludzi. - Nie wystarcza licencja ochroniarza i zaświadczenie o niekaraniu. Chcemy wiedzieć jak najwięcej o przyszłych współpracownikach - mów! i Jacek Jerschina. To się opłaca, bo zapobiega wpadkom z udziałem niesolidnych pracowników.
Jacek Jerschina twierdzi, że już widać zmiany w branży spowodowane europejskimi doświadczeniami. Przede wszystkim firmy zaczęły prowadzić profesjonalne działania marketingowe, radykalnie poprawiła się jakość wyposażenia, pojazdów, środków łączności. Firmy coraz bardziej dbają o estetykę umundurowania swoich pracowników.
- Ochrona ma nie tylko odstraszać intruzów, ale i uśmiechać się, służyć pomocą, udzielać informacji, zaświadczać o prestiżu ochranianej firmy - mówi Jacek Jerschina.
Nie tylko konwojowanie
Rośnie zapotrzebowanie na usługi specjalistyczne. Ekskluzywną ochronę VIP-ów zorganizował Konsalnet. W Impelu - największej z krajowych firm tego typu, notowanej na giełdzie - utworzono specjalną grupę Black Oak Security. W jej skład wchodzą byli żołnierze GROM, policjanci z jednostek antyterrorystycznych, byli funkcjonariusze Biura Ochrony R! ządu, komandosi. Chronią zagraniczne osobistości podróżujące ! po Polsce, menedżerów, przedstawicielstwa firm. - Na brak zamówień nie narzekamy - mówi Łukasz Puciłowski, prezes Impel Security.
Firma ta, zatrudniająca 18 tysięcy pracowników, konkuruje teraz na rynku o bankowe zlecenia na zarządzanie gotówką. To u nas nowy rodzaj usług oferowanych przez firmy ochroniarskie, które stać na zapłacenie wysokich składek asekuracyjnych. Do tradycyjnego konwojowania transportu pieniędzy, pilnowania porządku w bankach dochodzą nowe zadania, dotąd zastrzeżone dla bankowców. Przede wszystkim jest to liczenie gotówki w specjalnie wyposażonych i strzeżonych liczarniach. Zatrudnieni tam ludzie wyszukują i eliminują fałszywe czy zniszczone banknoty, porządkują gotówkę, napełniają kasety, które potem trafią do bankomatów.
Zorganizowanie tego wymaga sporych inwestycji, wyposażenia m.in. sortowni, a także perfekcyjnej sprawności organizacyjnej. - Liczy się zaufanie, czyli coś więcej niż tylko gwarancje asekuracyjne wynikające z ubezpie! czenia - mówiEdward Laufer, wiceprezes Impela ds. ekonomicznych.
Od firm zarządzających gotówką banki oczekują nie tylko zapewnienia bezpieczeństwa i solidności w rachunkach. Istotna jest też precyzyjna informacja potrzebna przy codziennym rozliczaniu pieniędzy. Firma musi mieć pełną wiedzę, ile pieniędzy jest w danym momencie w skarbcu, ile w bankomatach, ile gotówki jest akurat przewożone w konwojach. - Dostarczamy klientom informacji o tym, co dzieje się w obiegu pieniądza, na co zwrócić uwagę, gdzie interweniować - wylicza wiceprezes Impela.
Zarządzaniem bankową gotówką zajmują się obecnie największe firmy ochroniarskie: Konsalnet, Brinks, Group 4 Securicor, Securitas. Także poznański, znacznie mniejszy Sezam ma własne liczarnie. - Mniejszym firmom trudniej jednak zdobyć niezbędne gwarancje ubezpieczeniowe - mówi szef firmy Janusz Wojciechowski.
Dwieście tysięcy agentów
Polski rynek ochroniarski jest jednym z największych w Euro! pie.Liczbę pracowników dysponujących niezbędną w tej profesji! licencją, a także takich bez formalnych uprawnień szacuje się na ponad 200 tysięcy. To potęga, której ekspansji do krajów zachodniej Europy obawia się znacznie lepiej opłacana, zagraniczna konkurencja. Na rynku brytyjskim już proponuje się naszym pracownikom ochrony pracę za wynagrodzenie dziesięciokrotnie wyższe od krajowego. Wielki odpływ ludzi, drenaż rynku to kwestia czasu - obawiają się szefowie Polskiego Związku Firm Ochrony, jednego z kilku stowarzyszeń działających w branży. Już brakuje rąk do pracy. - Zarobki w ochronie zawsze były niskie, a ożywienie gospodarcze spowodowało, że nasi pracownicy łatwiej znajdują inne, atrakcyjniejsze posady - mówi Tomasz Banaszkiewicz, wiceprezes Konsalnetu.
Brak ludzi nie będzie dokuczliwy, gdy utrzyma się tendencja do zastępowania strażników systemami elektronicznych zabezpieczeń. - Zmierzamy w tym kierunku również w Impelu - mówi Grzegorz Dzik, prezes spółki.
Przystoi aby Ojczyzna droższa nam była niz my sami sobie.