Dla równowagi i bezstronności wykazania- stanowisko PZK w sprawie zarzutów wobec Pana Drewniaka i organizacji.
Stanowisko:
Autorzy programu „Misja specjalna” (wyemitowanego we wtorek, 9 grudnia br. o 22.25 w TVP1) poświęcili uwagę Polskiemu Związkowi Karate. Nie wiedzieć czemu zajęli się sprawami dawno przebrzmiałymi, jakie ― w wyniku oszczerstw ― wielokrotnie omawiano i poddawano wnikliwym, wielomiesięcznym kontrolom. Weryfikacji tych dokonywały instytucje państwowe, którym trudno przypisywać brak obiektywizmu. Polski Związek Karate został skontrolowany zarówno przez Ministerstwo Sportu jak i organy prokuratorskie oraz skarbowe. Instytucje te w niczym poważniejszych uchybień się nie dopatrzyły. Nikomu też z Zarządu PZK ― jak chcieli tego oszczercy ― nie postawiono zarzutów karnych. Okazało się, że cała ta afera to jedynie wymysł kilku facetów cierpiących na przerost ambicji i niepohamowany głód stanowisk. Szczytem możliwości owej grupy okazało się tworzenie strony internetowej, na jakiej od kilku lat ujadają do woli. Cóż… Teraz mogą pysznić się także faktem, że wystąpili przed kamerami „Misji specjalnej”.
Autorzy „Misji” ― najpewniej pod wpływem lektury witryny karateinfo.pl tworzonej przez występujących w programie niedoszłego prezesa PZK Henryka Maruchę, Stefana Gilińskiego, Piotra Babicza, Rafała Lalika, a także kilku innych „uzdrowicieli” struktur polskiego karate ― ponownie usiłowali rozstrzygać, czy prezes Wacław Antoniak oraz wiceprezes Andrzej Drewniak dokonywali malwersacji finansowych czy też ich nie robili, i czy panowie ci byli agentami Służby Bezpieczeństwa czy też w haniebnym procederze tej organizacji udziału żadnego nie mieli. Oczywiście w trakcie emisji programu nie obeszło się bez opowieści Henryka Maruchy na temat tego, jak to prezes Wacław Antoniak chronił w szeregach naszego związku instruktora-pedofila ― ot co, dawno zgrana płyta, której zdarte i monotonne brzmienie na nikim poważnym wrażenia nie robi. Wydaje się, że im dłużej Henryk Marucha wypowiada swoje zmyślenia, tym bardziej wierzy w swoją prawomyślność.
Przyznam, że patrząc w ekran telewizora odczuwałem zażenowanie i bezgraniczne znudzenie. W końcu ileż można „maglować” ten sam temat, nic do niego odkrywczego nie wnosząc? Warto też wspomnieć, że prezesi Andrzej Drewniak i Wacław Antoniak nie udzieli zgody na wykorzystanie swoich wypowiedzi w programie „Misja specjalna”. Uznali je bowiem za wyrwane z kontekstu (wywiady, które przeprowadzała z nimi red. Małgorzata Cecherz, trwały ― każdy ― blisko dwie i pół godziny, tymczasem do programu zostały z nich przeznaczone trzy-, czterozdaniowe lakoniczne wypowiedzi, niedostatecznie odnoszące się do pytań stawianych przez dziennikarkę).
Z ogólnego obrazu, jaki przedstawiła „Misja specjalna”, wyłonił się wizerunek Polskiego Związku Karate jako struktury mafijnej, nacechowanej niejasnymi układami, której członkowie to bezwolne istoty całkowicie podporządkowane Zarządowi Związku, konkretnie zaś dwóm osobom: Wacławowi Antoniakowi i Andrzejowi Drewniakowi. Skoro telewizja publiczna dokonuje tak karygodnych nadużyć i manipulacji, to należy przestać dziwić się ludziom, którzy nie chcą opłacać abonamentu zasilającego budżet tej instytucji. Po programie „Misji specjalnej” przedstawiającej całkowicie sfałszowany obraz Polskiego Związku Karate trzeba też jeszcze głębiej zwątpić w misyjność naszego państwowego nadawcy.
Rozumiem, że realizatorzy „Misji” cierpią na brak pomysłów i dlatego, zamiast relacjonować rzeczywistość, ukazywać jej rozmaite arcyciekawe aspekty, tworzą fikcję godną najbardziej prymitywnych tabloidów. Nie potrafię jednak pojąć, skąd otrzymują przyzwolenie, by tego rodzaju pseudopublicystykę uprawiać za publiczne pieniądze. Nie żyjemy przecież w przeszłych realiach, w których domorośli reportażyści byli ograniczani ścisłą reglamentacją sprzętu RTV. Dzisiaj w „Media Markt” ― chociażby na raty ― można nabyć kamerę o dowolnych parametrach, biegać z nią po ulicy i z własnej kieszeni finansować swoje „dziennikarskie” zapędy. Efekt tego rodzaju amatorskich poczynań stanie się identyczny z publicystyką, jaką zaserwowali telewidzom autorzy „Misji specjalnej”. Bynajmniej nie piszę tu nic odkrywczego. Audycja ta postrzegana jest jako jedna z tych, które zaniżają poziom i misyjność publicznej TV, zaś skargi na nierzetelność twórców „Misji” kierowane były do Rady Etyki Mediów. Z pewnością Zarząd Polskiego Związku Karate również taką skargę do tej instytucji skieruje. Ponadto prezesi Antoniak i Drewniak rozważają możliwość złożenia pozwu o naruszenie dóbr osobistych.
Trudno odgadnąć, skąd u Henryka Maruchy i jego popleczników bierze się tak wielka, rozciągnięta w latach ― ba, mogąca służyć za kliniczny przykład obsesji ― abominacja wobec Wacława Antoniaka i Andrzeja Drewniaka. W środowisku dalekowschodnich sztuk walki od dawna mówi się głośno, że awersję tę powodują kompleksy „uzdrowicieli”, przegrana Henryka Maruchy w wyborach na stanowisko prezesa PZK, głównie jednak to, że karate ma wejść do rodziny olimpijskiej, w związku z czym wspomniana grupa osób postanowiła szerzej zaistnieć, przejąć w PZK stanowiska, by móc dzięki temu z olimpijskiego statusu karate czerpać zyski.
Warto zauważyć, że ataki na Zarząd PZK czynione są na wiele sposobów. Najpierw Henryk Marucha oraz jego zwolennicy usiłowali wykazać, że kierownictwo związku składa się ze złodziei i malwersantów, którzy PZK traktują niczym prywatny folwark, czerpiąc z niego milionowe zyski. Kontrole organów publicznych nie potwierdziły tych obsesyjnych zarzutów. Następnie więc prezesom Antoniakowi i Drewniakowi usiłowano przypiąć łatki agentów Służby Bezpieczeństwa ― rzecz o tyle komiczna, że to właśnie ta dwójka działaczy uwolniła w latach 80. struktury PZK od wpływów politycznych ówczesnego systemu; obaj też wspierali ludzi „Solidarności”, co oficjalnie potwierdził na ostatnim Walnym Zebraniu ks. kanonik Stanisław Sikorski, jeden z zasłużonych członków solidarnościowego podziemia.
Skoro wszystkie zarzuty okazały się chybione, osoby pragnące uchodzić za reformatorów polskiego karate zmuszone zostały do obrania nowej taktyki. Od dłuższego czasu starają się dowieść, że, jeśli ich zarzuty prokuratura uznała za wyssane z palca, to uczyniła tak tylko dlatego, że prezesi Antoniak i Drewniak posiadają z prokuratorami szemrane układy. I dalej: jeśli obserwator z ramienia Ministerstwa Sportu w pełni zaakceptował demokratyczny przebieg ostatniego Walnego Zebrania PZK (zrobił to, jak wielu zapewne pamięta, życząc Zarządowi i wszystkim Delegatom dalszych sukcesów sportowych i organizacyjnych), to postąpił tak wyłącznie dlatego, ponieważ ministerialni urzędnicy ― nie zważając na ustawę o sporcie kwalifikowanym ― działają ściśle pod dyktando obu prezesów-malwersantów. Cóż… Proponuję, by „uzdrowiciele”, wspólnie z autorami „Misji specjalnej”, z podobnie żelazną logiką wykazali inne jeszcze nadużycie. Ujawniając je opinii publicznej, zapewne ostatecznie pogrążą obecne kierownictwo PZK.
Otóż polscy karatecy od wielu lat sięgają po trofea na najwyższych rangą imprezach międzynarodowych. Sukcesy te ― o czym informuję twórców „Misji specjalnej”, Henryka Maruchę i pozostałych „uzdrowicieli” ― wynikają wyłącznie z tego, że działacze Polskiego Związku Karate w ścisłej współpracy z trenerami kadry narodowej, trzymają „w kieszeni” władze wszystkich światowych organizacji karate. Notabene opłacają je milionowymi kwotami, jakie zdefraudowali. Wtajemniczeni wiedzą też, że prezesi Antoniak i Drewniak grożą śmiercią arbitrom, którzy wydają werdykty podczas mistrzostw Europy bądź świata. Wyma****ą im przed oczami samurajskimi mieczami albo wywijają
nunchaku, wydając przy tym groźne, wypływające z przepony pomruki. Dzięki temu ― bez względu na to, czy zawody rozgrywane są w USA, Japonii czy też na kontynencie afrykańskim ― sterują przerażonymi sędziami i narzucają im swoją wolę. W tak haniebny oto sposób zapewniają puchary i medale reprezentantom barw biało-czerwonych, którzy triumfują na wszystkich kontynentach.
Sądzę, że powyższy opis przyczyny ogromnych sukcesów zawodników PZK pod kierownictwem obecnego Zarządu jest prosty, wysoce medialny, a przy tym prawdziwie godny przenikliwości dziennikarskiej twórców „Misji specjalnej”.
Wojciech Szczawiński
Rzecznik PZK
Mój komentarz:
Wierzę, że sprawy finansowe, organizacyjne nie były sprzeczne z prawem, ale mam wątpliwości czy zgodne z etyką i przekonaniem wielu trenujących KK oraz środowiska SW, bo wielokrotnie samemu dostawałem inne informacje o strukturach KK, niż te, które zmuszony był w 2009 roku objawić PAN DREWNIAK! Nie uważam, że działał KRYMINALNIE, ale uważam, że to mogły być działania NIEETYCZNE...
I proszę zauważyć, OD CZASU wydania tego oświadczenia minęło ponad 5.miesięcy...czy ruszył proces o zniesławienie PZK ? Czy w tym czasie nie zarejestrowano nowej organizacji z A.Drewniakiem ?
Czyli nie było nic prawdziwego w Programie, ale jednocześnie nastąpiły zmiany - a co z procesem sądowym? Takie właśnie działania RODZĄ MOJE PODEJRZENIA - i jestem za tym, aby PAN DREWNIAK się z nich oczyścił! I jeśli okaże się, że jest CZYSTY, to z chęcią będę głosił to wszem i wszędzie.
Bo to jest OBIEKTYWIZM! A do tego czasu nie jestem w stanie uwierzyć, że HIENY z MISJI SPECJALNEJ poszły na łowy nie czując prawdziwej PADLINY. Mogły jej ciężar gatunkowy wyolbrzymić ( telewizja to lubi - to spece od soco- i medio- techniki), ale na dzień dzisiejszy nie wierzę, że ruszyły tropem pachnących kwiatów ETYKI :)
Hieny nie ganiają za takimi zapachami.