O sztukach walki krąży wiele obiegowych opowieści, mitów, przekłamań i legend. Sytuację pogarszają pseudomistrzowie piorący adeptom mózgi, dziennikarze wypowiadające się o rzeczach o których nie mają pojęcia-a i sami adepci, zwykle młodociani, mówiący i piszący bzdury. Nie wspominając oczywiście o fanatycznych organizacjach katolickich, nieraz firmowanych przez kościół, które w imie swoich "przekonań" atakują każdy element kultury z innej części świata jako "sektę".
Osoba trenująca sztuki walki, w powszechnym, małomiasteczkowym odbiorze, to "z założenia" albo bandyta albo jakiś mistyk. Najlepiej się mają bokserzy, judocy i zapaśnicy, bo te style są w kraju od dawna, nie wzbudzają emocji-a każdy laik jest przekonany że "to tylko sport"
Poza tym-po co komuś ujawniać, że się trenuje? Osoby bliskie wiedzą, dalsze wiedzieć nie muszą. A w gronie nowo poznanych często trafi się jakiś osobnik któremu się to nie spodoba. Albo z racji swojej religii (
) albo z racji wybujałego ego będzie się ciskał-albo i spróbuje przejść do rękoczynów.
Jestem również przeciwnikiem noszenia koszulek i innych akcesoriów informujących wszystkich wszech i wobec, że się coś trenuje. Pomijając już kwestię, że najczęściej taką odzież noszą osoby z 2 miesięcznym stażem
to dodatkowo-po co informować potencjalnego przeciwnika o tym, że coś się umie?