W tegorocznym cyklu World Grand Prix K-1 na placu boju pozostało 16 zawodników ze wszystkich kontynentów, a wśród nich Słowiński - sensacyjny mistrz Oceanii. Pod koniec września po turnieju w Osace połowa pretendentów odpadnie, a zwycięzcy awansują do finałowego starcia w Tokio w listopadzie.
Wagary na boisku
Gdyby nie został zawodnikiem Muay Thai i K-1, na pewno byłby piłkarzem. - Grałem od małego, praktycznie nie rozstawałem się z piłką - opowiada nam urodzony w Strzegomiu na Dolnym Śląsku Słowiński. - Na wagary chodziłem na boisko. Jeśli dostawałem prezenty, najczęściej były to futbolówki.
Nic dziwnego, że najsilniejszą bronią Pawła w K-1 są kopnięcia. - Często się zdarza, że uderzę dwa, trzy razy i gość nie może wstać - chwali się polski fighter o posturze gladiatora - 190 cm i 105 kg.
Nie ma teraz czasu na grę w piłkę po morderczych treningach, ale nie przestał interesować się futbolem. Gdyby nie zaskakujący sukces w mistrzostwach Oceanii, byłby już w drodze na mistrzostwa świata w Niemczech w roli kibica.
Polska krew
Podczas zawodów reprezentuje Australię, [ Tu sie nie zgodze z autorem, bo na zawodach K-1 Oceania GP reprezentował Polske na wszystkich stronach o K-1 przy jego nazwisku był napis Poland, tak jak podczas transmisji na Eurosporcie - Picnic]
ale nigdy nie zapomina o rodzinnym kraju. - Do znudzenia wszystkim powtarzam, że urodziłem się w Polsce - zapewnia Paweł.
Zresztą to właśnie kontakt z australijską Polonią w Adelajdzie był początkiem kariery Słowińskiego. Wkrótce po przyjeździe do Australii za chlebem w 1996 roku poznał azjatyckiego trenera sztuk walki Alana Wonga, którego żona Anita jest Polką. To właśnie Wong zachęcił Pawła do podjęcia treningów i od 9 lat jest jego opiekunem.
Na obozy treningowe wyjeżdża do Tajlandii. Cieplarniane warunki znajduje w położonym na wyspie ośrodku WMC, gdzie może nawet liczyć na własnego kucharza.
Walka o milion
Od przejścia na zawodowstwo w 1999 roku jest w stanie utrzymać się ze sportu. Każdy zawodnik ma indywidualny kontrakt z federacją K-1. Paweł zarabiał tym więcej, im więcejÉ ważył.
- W ciężkiej wadze stawki za walki są najwyższe - mówi Słowiński. - Można dostać minimum 10 tysięcy dolarów amerykańskich, awans do czołówki K-1 przynosi kilkakrotnie większe honoraria, a mistrzostwo świata to już sześciocyfrowe sumy, może nawet milion. I o to niedługo powalczę.
Alan Wong: - Paweł mnie nienawidził, ale trenował dalej
- Od początku wziąłem się za Pawła ostro i bez pobłażania - opowiada "Super Expressowi" jego trener Alan Wong. - Krzyczałem na niego za najmniejszy błąd, nie miał łatwego życia. Przebrnął jednak przez wszystko i wzbudził tym mój szacunek. Niedawno przyznał się, że nienawidził moich metod, ale zaciskał zęby. Jest uparty i twardy. Kiedyś powiedział: "Trenerze, jedyny mój życiowy kapitał to te dwie pięści, chcę walczyć i być na szczycie". Z takim podejściem można zostać mistrzem. Kick-boxing jest dla Pawła tym, czym dla zwykłego człowieka jedzenie i powietrze.
Chwali Tomka Adamka
Słowiński widział walkę Tomasza Adamka z Australijczykiem Paulem Briggsem o mistrzostwo świata wagi półciężkiej. - Bardzo dobry chłopak - mówi o naszym pięściarzu. - Stosuje świetne uniki. A Paul to mój kolega. Kiedy kilka lat temu uprawiał kick- -boxing, trenowaliśmy razem. Walczyłem też z jego bratem Masonem.
źródło: Super Express