...
Sprawiedliwy na swój sposób
Data: 04.11.06 12:17, Autor: Agnieszka Kiołbasa, Źródło: własne
Karne z kapelusza, śmieszne kartki, spalone, których nie było. Arbitrzy piłkarscy od dawien dawna znajdują się na ustach wszystkich. W miarę upływu czasu tragiczne sędziowanie wcale nie ulega poprawie, a wręcz przeciwnie. Jest coraz gorzej i nie oszukujmy się, lepiej na pewno nie będzie.
O tym, że poziom sędziowania na boiskach piłkarskich budzi sporo zastrzeżeń każdy kibic doskonale wie. Niejednokrotnie fani rwali włosy z głów, śledząc wyczyny panów z gwizdkiem, którzy podejmowali decyzję krzywdzącą jedną z drużyn. Sędzia to tylko człowiek - mawiają obrońcy „sprawiedliwych”. W cudzysłowu oczywiście, bo często ci, którzy mają stwarzać równe warunki rywalizującym zespołom, o sprawiedliwości i równości zdają się wiedzieć tyle, co przeciętny chłopak o szydełkowaniu. Wracając jednak do tematu. Prawda sędzia to człowiek, jak każdy inny, ale jeśli z racji roztargnienia, presji czy zwykłej ludzkiej stronniczości nie jest w stanie sprawiedliwie (jak to abstrakcyjnie brzmi) poprowadzić zawodów, niech najzwyczajniej w świecie się tego nie podejmuje. Istnieje coś takiego, jak pojęcie „niedysponowany”. Dziewczęta na w-fie tak często się do niego odwołują, by wykręcić się od nielubianych ćwiczeń. Zatem czemu arbiter nie miałby z niego skorzystać (powód byłby inny naturalnie niż u wspomnianych dziewczyn)? Chyba, że chodzi o aspekt materialny, to stawia sprawę w zupełnie innym świetle. Trudno rezygnować z pokaźnej kwoty za 90 minut meczu. Lepiej odbębnić swoje, nieważne jak. Gwizdnąć parę razy w tą czy w tamtą stronę i zakończyć zawody. Zdaje się, że tym tokiem myślenia kierował się prowadzący spotkanie Ligi Mistrzów między CF Barceloną a Chelsea Londyn włoski arbiter Stefano Farina. Wydawało się, że kto jak kto, ale on w tym meczu na pewno będzie przestrzegał wszelkich zasad. W końcu wywodzi się z kraju, przez który nie tak dawno przeszła afera korupcyjna, zbierając swoje plony między innymi w środowisku arbitrów. Sędziowie w Italii stali się uważni, spostrzegawczy, bardziej konsekwentni i co najważniejsze uczciwsi. Tak przynajmniej utrzymują na Półwyspie Apenińskim. Poza tym Farina trzy dni wcześniej gwizdał w derbach Mediolanu i starał się przestrzegać nawet tych najbardziej absurdalnych zasad, bo powiedzmy sobie szczerze: druga żółta karta i w konsekwencji czerwona za zdjęcie koszulki po strzeleniu bramki jest grubą przesadą. Ale skoro takie są przepisy, to jak mawia trener Milanu – Carlo Ancelotti, nie pozostaje nic innego jak się do nich dostosować. Farina i większość jego kolegów z branży zdaje się dostosowywać, ale tylko do tych najśmieszniejszych, bo jak inaczej nazwać wyczyny tego, który wyrzuca z boiska zawodnika za okazanie radości po strzeleniu gola, a za brutalny faul Carvahlo na Deco nie pokazuje nawet żółtej kartki, chociaż nawet gdyby sięgnął po czerwony kartonik nikt nie mógłby mieć do niego specjalnych pretensji? Wychodzi na to, że sędziowie dzielą na prawo i lewo ostrzeżeniami za zdejmowanie koszulek, opuszczanie murawy po strzeleniu gola czy opóźnianie gry (w tym przypadku słusznie), a złośliwe faule często traktują z przymrużeniem oka i odpowiedzialny za nie zawodnik nie ponosi żadnych konsekwencji, co najwyżej otrzyma żółty kartonik, bo czerwone należą raczej do rzadkości. Czyli im bardziej absurdalny przepis, tym bardziej dostrzegalny i łatwiejszy do przestrzegania. Widać sędzia jest „sprawiedliwy” na swój sposób.
Regulamin FIFA i UEFA jasno mówi, że decyzja podjęta przez arbitra jest niepodważalna. Zatem niezależnie od tego jak bardzo będzie ona nielogiczna, nie pozostaje nic innego, jak pomyśleć swoje i się z nią pogodzić. Sędziowie może i byliby mądrzejsi w ocenach sytuacji, gdyby czarno na białym czy jak kto woli krowie na rowie napisano im jaka kara za co, a za nie przestrzeganie przepisów cięto by pensje. Zdaje się, że to byłoby dobre rozwiązanie. Gdyby wynagrodzenie sędziego malało proporcjonalnie do popełnionego błędu, wówczas pomyłki arbitrów można by policzyć na palcach jednej ręki. Ba, można by ich szukać ze świecą w dłoni. W końcu nic tak nie mobilizuje do lepszej pracy, jak pieniądze, które przecież rządzą tym światem.