Tarcza ma (między innymi!), kształtować wyczucie dystansu do przeciwnika i dawać poczucie efektywności techniki. To wymusza sposób trzymania blisko ciała albo opierając o ciało. To jest czasami przykre dla tarczującego. Tak - masz qrwa być dla partnera workiem. Twardym trza być, a nie mientkim :) I pomocnym kolegą trzeba być. Nie ma pod pewnymi względami lepszej metody, a przecież za chwilę partner weźmie tarcze dla ciebie. Zdarza się też, że ćwiczący pomimo ustawionej tarczy wali obok. To on popełnia błąd, a nie tarczujący - i dla mnie to jest proste.
Zresztą to nie jest problem. Niemiłe, ale się zdarza. O ile zrozumiałem Kicius-kitowi chodziło o to, że odebrabnie uderzenia od kogoś dużo cięższego nie jest tak zaraz jakąś tragedią. Ma 100 % racji. I to jest w temacie, a nie szukanie problemów tam gdzie ich nie ma.
Zwarcie - nie sądzę, żeby bokser czuł się tu zagubiony. Gleba - spoko, spoko, nie tak zaraz. A nawet jeśli do tego dojdzie, to nie znaczy, żeby ktokolwiek był z góry skazany na porażkę. Każdy wie po czym stąpa, i może wreszcie koniec z tym szufladkowaniem (ćwiczy boks- to nie kopnie, nie złapie, nie poddusi itp.).